Podziękowania

152 14 18
                                    

Podziękowania będą długie, może nieco rozwlekłe (mniej więcej tak jak - nie ukrywając - mój sposób narracji) i być może nieciekawe, więc jeśli nie chcecie, to nie zmuszam do ich czytania. Po prostu jest naprawdę wiele osób, którym chciałam podziękować nie tylko za czytanie. Niektórych nawet nie ma na Wattpadzie... Ale co poradzić.

Po pierwsze: Valantris . Tak, obiecałam ci już w kij długą działkę w podziękowaniach, bo zasługujesz na to właściwie jak nikt inny. Czytasz, komentujesz, wychwalasz, zwracasz uwagę na głupoty, jakie się wkradną... jesteś po prostu dokładnie takim czytelnikiem, jakiego życzyłabym każdemu. Uwielbiam cię, dziewczyno. Jestem ci tak ogromnie wdzięczna za wszystko, że nawet nie zdajesz sobie sprawy. Najchętniej z miejsca bym cię uściskała i przynajmniej połowę książki ci zadedykowała z marszu. Nie wiem, co sprawiło, że „Uszkodzona" tak mocno przypadła ci do gustu, ale mam nadzieję, że tego czegoś nie zabraknie również w dwójce, a ty wytrzymasz ze mną znacznie dłużej, bo to właściwie był dopiero początek. Początek, dla którego właśnie ty odegrałaś największą rolę. Czasem, gdy miałam większe kryzysy i zastanawiałam się, po co to właściwie robię, wstawiałam rozdziały jedynie dla twoich komentarzy, bo one jak nic innego pozwalały mi uwierzyć, że z moją pisaniną nie jest najgorzej. Serio. Chętnie bym cię poznała, bo skoro polubiłaś Leę...

Na ogromne podziękowania zasługują sobie również moi rodzice.

Poważnie, ja sama nie do końca umiem powiedzieć, jak to jest, ale nie lubię gatunku człowieka, jakim jest rodzic. Krew mnie zalewa, gdy widzę takich, którzy każą się swoim dzieciom uczyć, rezygnować z siebie, bo „szkoła jest najważniejsza" i wypełniać przyszłość, którą najchętniej sami by im zaplanowali... To są jedne z tych sytuacji, w których mogę dostać przysłowiowego pierdolca, choćbym znajdowała się w zatłoczonym pociągu, na oczach dziesiątek ludzi.

Moi rodzice nigdy tacy nie byli.

Mamo, tobie chyba należy się najwięcej. Bo to ty jesteś ze mną od zawsze, ty wspierasz mnie w kompletnie wszystkim, ty powtarzasz, że czegokolwiek nie zrobię, i tak będziesz w tym ze mną. To ty wręcz każesz mi rozwijać pasje i nigdy nie żałowałaś mi na nie czasu lub pieniędzy. To ty pojawiasz się w każdej chwili, gdy jest mi źle. To ty jesteś wciąż ze mnie wręcz chorobliwie dumna, nawet gdy robię rzeczy, które każdy zdrowy na umyśle człowiek określiłby marnowaniem życia. Chciałabym podziękować ci za dosłownie wszystko, ale wiem, że nie starczyłoby na to i pięciu takich książek, więc po prostu wiedz, że cię kocham. Może i czasem mi odbija, może są dni, gdy nie potrafię tego dobrze okazać, ale... jesteś dla mnie najważniejsza. Nie przeżyłabym bez ciebie.

Tato, z tobą sprawa jest oczywista. Bo za co ja ci mogę dziękować? Oczywiście, że za ogromne poczucie humoru, którym mnie zaraziłeś, za nasze wieczorki muzyczne i ukształtowanie mnie na wiecznego wyznawcę Black Sabbath, którym sam jesteś. Za weekendy, obgadywanie wszystkich podczas jazdy samochodem, za wspólne wyjazdy, za którymi potem tęsknię przez cały rok. Za granie w piłkarzyki w środku nocy i za robienie sobie jaj ze wszystkich problemów, przez co każdy z nich wydawał się o wiele mniejszy. Za dowcipy, które gorszyły wszystkich wokół, a tylko nas bawiły do łez, za zwiedzanie turniejów rycerskich i imprez z parowozami („bo parowozy to przecież prawie jak czołgi!"), za tańczenie do Boney M, kaleczenie „Kiedyś tyle miałam w głowie", strzelanie z łuku, strzelanie z wiatrówki, jeżdżenie terenowym samochodem. Za prażuchy z kapuśniakiem na każdy świąteczny obiad. Za zrobienie ze mnie ludzi. Za to, że przy mnie jesteś i że jeszcze ze mną wytrzymujesz. I za to, że przeczytałeś wydaną wersję „Uszkodzonej" i zacząłeś protestować, gdy określiłam ją mianem „makulatury do zawieszeniu na kołku w kiblu". Powiedziałeś mi wtedy, że mam się uspokoić, bo to przecież świetna książka jest. Cóż, nie wierzę ci, wiadomo - ja to ja - ale i tak ciekawa jestem, co powiedziałbyś na tę wersję. Pewnie jeszcze nieraz ci przeze mnie ręce opadną, ale mam nadzieję, że dasz radę to znieść. Bo w sporej części to twoje historie służą mi za inspirację.

Uszkodzona dusza 1: LONEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz