Chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo bałam się wilczego spotkania.
Bałam się, bo wiedziałam, że teraz, gdy emocje już opadły, nie będzie mi wcale tak łatwo utrzymać w tajemnicy tej dziwnej rozmowy z półdemonem. Choćbym nie wiem, jak się starała, chłopaki i tak bez najmniejszego problemu będą mogli wygrzebać ją w mojej głowie, wydobyć na światło dzienne i obejrzeć z każdej możliwej strony, doszukując się ukrytych znaczeń. A ja... A ja nie chciałam tych znaczeń tam szukać razem z nimi. Wolałabym najpierw ułożyć to samodzielnie... No cóż, jako członek wilkołaczej watahy mogłam sobie jedynie pomarzyć o takim luksusie.
Tylko jak z tego wybrnąć? Z pewnością pojawią się setki pytań, na które nie znałam odpowiedzi. I nie chciałam znać...
Tuż po wyjściu ze sztolni wszyscy byli zdenerwowani. Adrenalina nie opadła na tyle, by byli w stanie na poważnie się nad wypadkami zastanowić, wściekłość aż w nich kipiała, martwili się o mnie i Quillsa, że stało się nam coś poważnego, więc nikt nie zagłębiał się specjalnie w moje wspomnienia. Wystarczyło im wtedy to, co sama im pokazałam. Teraz jednak wiedziałam, że dla obmyślających plan wilków każdy trop tego rodzaju będzie ważny, więc każde ze wspomnień zostanie przemaglowane aż do przesady. Jak ja czasem tego nienawidziłam...
Najgorsze pozostawało jednak pytanie... co dalej? Coś tak czułam, że żaden z ewentualnych planów nie przypadnie mi do gustu. O ile jakikolwiek powstanie.
Pierwszą myślą, jaka pojawiła mi się w głowie po tym, gdy już udało mi się wyrwać z domu nie alarmując rodziców i przemienić w wilka, było...
...no cóż, było „ja pierdolę". Tak, wiem, miałam nie przeklinać, bo to dowód na braki w słownictwie i inteligencji, ale co ja poradzę, że tak właśnie było? Tego zwyczajnie nie dało się inaczej skomentować. Gdy już zmieniłam postać i opadłam na przednie łapy, lewa – ta potłuczona – dosłownie się pode mną ugięła. Żeby skontrować, nieco mocniej przeniosłam ciężar na prawą, by w ostateczności się nie przewrócić, wtedy jednak napięłam jakiś mięsień, o którego istnieniu nie wiedziałam, a który spowodował taki ból w pękniętym żebrze, że aż zaskowyczałam. I to tak pięknie zaskowyczałam, że jeśli nikt nie wyjrzał przez okno, by sprawdzić, co się dzieje, to chyba musiał być zupełnie głuchy. Ciekawe, czy rodziców tym nie obudziłam. Trochę głupio by było, gdyby akurat teraz włączył się ich instynkt „gdzieś jest biedne zwierzątko, trzeba uratować". Zawsze w takich sytuacjach wołali mnie do pomocy, a trochę słabo by było, gdyby nie zastali mnie w łóżku, do którego podobno poszłam pół godziny temu...
– Co to było?! Leah, ciebie właśnie coś wypatroszyło, czy co?! – odezwał się w mojej głowie przerażony Embry.
– Jak zwykle współczujący – prychnęłam. – A patrz, ja ci tak brzydko nie powiedziałam, jak cię półdemon nożem pogłaskał...
– Nie, tylko kazałaś mi pozbierać się do kupy lub zdechnąć, żeby nie przeszkadzać – burknął.
– O. No, faktycznie... – Speszyłam się nieco. – Dobra, nieważne. Potem i tak cię do samochodu prawie zaniosłam, więc można uznać, że nawet cię przeprosiłam. Ale wracając. Okazuje się, że jak jestem wilkiem, to wczorajsze pamiątki bolą bardziej. I taka jest przyczyna.
– To weź się nieco bardziej oszczędzaj, my też to czujemy, a nie wszyscy mają taki próg bólu jak ty... – jęknął Seth. W jego stronę natychmiast pofrunęło kilka nieprzychylnych myśli, lecz wszyscy umilkli, czując zdenerwowanie Quillsa.
– Leah, za ile będziesz na miejscu? Bo mamy problem.
– No minutkę mi to zajmie... – Kulałam. Jak słowo daję – jedyne, na co byłam w stanie się zdobyć, to mocno kulawy trucht. I to tak kulawy, że w głowie zaczęło mi się kręcić już po kilku metrach. – Poruszam się na oko w tempie flegmatycznego ślimaka.
CZYTASZ
Uszkodzona dusza 1: LONER
WerewolfJak to jest być wilkołakiem w wielkim mieście? Ano trudno... Leah ma szesnaście lat, fobię społeczną włączającą się jedynie w zależności od pogody, zespół Aspergera, obsesyjne skrzywienie feministyczne i kilkoro niecodziennych przyjaciół. Razem ze s...