Saldūs sapnai || Liethuana

209 26 8
                                    

Oparłam się o poręcz schodów.
Spojrzałam w dół.
Biegłeś z kartkami do gabinetu Rosji.
Później wybiegłeś z kopertami z domu.
Poczekałam chwilę i usiadłam na schodku.

Równie szybko jak wybiegłeś, tak szybko wbiegłeś.
Po kilku minutach u Ivana, poszedłeś do kuchni.
Wyszedłeś i zacząłeś rozmawiać z Eduardem.
Znowu poszedłeś do Rosji, by ponownie wyjść z listami.
Wróciłeś z kilkoma kopertami.

Cały czas przechodziłeś obok schodów.
Nie spojrzałeś ani razu.

W końcu przestałeś biegać wte i wewte.
Usiadłeś na kanapie.
Westchnąłeś.

Zeszłam cicho po schodach i zasłoniłam ci oczy od tyłu.
- Zgadnij kto to!
- Ah, to ty brangusis... - Zachichotałeś cicho i oparłeś się wygodniej o oparcie. - Wybacz, ale nie mam siły na zabawę.

Uśmiechnęłam się i przeskoczyłam na miejsce obok.
- Kto powiedział, że ja chce się bawić?
- Nikt...

Oparłam głowę na twoim ramieniu.
- Możemy po prostu porozmawiać.
- Tak chyba będzie najlepiej...

Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę.
Położyłeś głowę na mojej i cichutko westchnąłeś.

Twoje powieki powoli się zamykały.
Objąłeś mnie ramieniem.
Byłeś zbyt zmęczony żeby kontynuować,
a ja zasypiałam z nudów.

- Saldūs sapnai, sekreTorius.
- Mhm...
- Toris?
- M... Hm...?
- Nie zrozumiałeś żartu...
- Niestety. Śpij...
- Już bez twojej prośby to robię.

Ziewnęłam i zabrałam kosmyki twoich włosów z mojej twarzy.

Nie minęła chwila, a nasza dwójka spała.
Oparci o siebie.
Bliziutko.

Spaliśmy tak około dwóch godzin,
dopóki Raivis nie zaczął się śmiać.

Aš tave myliu, Toris.

Sleep TalkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz