Kamil Stoch z wysiłkiem rozchylił powieki, wystawiając gałki oczne na działanie okrutnej, rażącej bieli dziennego światła. Nie miał pojęcia, gdzie jest. Widział tylko drewniany sufit, strzępki jakichś papierowych dekoracji i te cholerne smugi światła, wpadającego przez okno. Spróbował odwrócić głowę, ale ciało nie chciało go już słuchać. Poczuł nagły ból, miał wrażenie że czaszka mu zaraz eksploduje. Skrzywił się i zamknął z powrotem oczy. Może lepiej było się nie budzić.
– Boli cię coś? – usłyszał znajomy głos gdzieś nad sobą.
– Mhm – zdołał tylko wymruczeć.
– Niestety nikt tutaj nie ma żadnych tabletek. Skoczę do apteki coś kupić, jak tylko sam się lepiej wybudzę.
– D-Dawid, dz-dzwoniłeś po karetkę?
– Jaką karetkę? Nie, leżeliśmy tu wszyscy cały czas.
– M-mam wrażenie, że ch-chyba... zasłabłem – Stoch mówił z wyraźnym wysiłkiem.
– Nie sądzę.
– Chyba gdzieś upadłem.
– Wszyscy upadliśmy. Jeszcze nie wiem, co się dokładnie stało, ale cala sala zasnęła, zasłabła, straciła przytomność na kilka godzin. Nie wiem.
– Jak to cała sala? – Kamil ponownie otworzył oczy, tym razem ukazał mu się przed nimi inny widok – stał nad nim bowiem Dawid Kubacki, trzymający kubek kawy w dłoni.
– No tak. Ale już mniej więcej połowa się obudziła.
– O Boże... – jęknął Stoch. – C-co się stało?
– Mówiłem ci przecież, że nie wiem. Policja przyjechać w ciągu następnych paru, może parunastu minut. Stefek zadzwonił.
– M-muszę rozmawiać z policją...
– No raczej wszyscy muszą. Dlatego powinniśmy cię teraz doprowadzić do stanu używalności.
– J-ja się teraz do niczego nie nadaję.
– No właśnie. – Dawid postawił kubek na stole i nachylił się do Kamila. – Chodź.
– Gdzie?
– Oprzyj się na moim ramieniu.
– Dawid, daj mi spokój.
– Chcę ci pomóc wstać, no chodź.
– Nie chcę wstawać. Głowa mi napieprza. Chcę z powrotem zasnąć.
– Nie marudź, tylko się oprzyj.
– Ech. – Stoch z niechęcią wykonał polecenie kolegi. – Zadowolony?
– Bardzo – przyznał Kubacki. – A teraz idziemy.
– Gdzie?
– No na krzesło, jak to gdzie?
– Nie podoba mi się to wszystko, Dawid – wybełkotał Mistrz Olimpijski.
– Mnie też się nie podoba – odparł Mistrz Świata, prowadząc powoli starszego przyjaciela w stronę najbliższych krzeseł. – Ale trzeba jakoś sobie radzić.
Pomógł mu się usadowić i chwycił ponownie swój kubek.
– Zrobię też dla ciebie. Ale nie ruszaj nic ze stołu.
– A to d-dlaczego?
– Możliwe, że ktoś coś dodał jedzenia. I stąd ta powszechna senność – wyjaśnił Kubacki.
CZYTASZ
Orły Horngachera
FanfictionStefan Horngacher odchodzi ze stanowiska trenera polskiej kadry - to już pewne. Jednak za jego decyzją stoją zupełnie inne pobudki, niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się walka z czasem. Komu uda się z ujść z życiem, a kto polegnie? Kto zostanie now...