Apoloniusz Tajner ponad dwie godziny musiał czekać uśpiony snem wiecznym w swoim gabinecie, zanim ktoś odnalazł jego zwłoki. Nikt niczego nie podejrzewał. Nikt nie niepokoił się tą ciszą, która zapanowała w prywatnym biurze Prezesa – być może ze względu na wczesną godzinę, kiedy to w budynku COS-u ogólnie nie przebywało jeszcze zbyt wiele osób.
Sprzątacz, z którym Tajner widział się przy wejściu, po prostu skończył swoją pracę i poszedł do domu, niczego nie podejrzewając. Dopiero Adam Małysz, potrzebujący konsultacji z Tajnerem w sprawie ważnych dokumentów odkrył, co się stało.
Około godziny dziewiątej zapukał do drzwi gabinetu Pola. Odpowiedziała mu cisza. Nie zaniepokoiło to jednak byłego skoczka – Apollo słynął z tego, że czasem lubił zaspać do pracy i pojawić się w niej o wiele później, niż teoretycznie powinien. Mimo wszystko Małysz zapukał jeszcze raz. Również nie doczekał się odpowiedzi.
Nacisnął jednak na klamkę. Niby wiedział, że nie powinien wchodzić do cudzego biura bez zgody tej osoby, ale zdawał sobie sprawę, że Tajner i tak nigdy by się nie dowiedział, a że miał również tendencję do zostawiania drzwi niezamkniętych na klucz po skończeniu pracy oraz zostawiania ważnych dokumentów na samym wierzchu biurka – co mu szkodziło spróbować?
W środku zastał jednak widok makabryczny – na tyle, że aż musiał się cofnąć z powrotem na korytarz.
Sine, nieruchome ciało Apolla opierające się bezwładnie o fotel, a obok na blacie biurka rozrzucone w nieładzie dokumenty i papierki po śliwkach w czekoladzie.
Małysz drżącymi palcami wybrał numer na policję. Skrótowo, chaotycznie wyjaśnił, co przed chwilą odkrył po czym jeszcze raz, nieśmiało zajrzał do pokoju. Kolejna śmierć w tak krótkim czasie. Kolejna, która ewidentnie nie była przypadkowa.
Ogarnęła go panika na myśl o tym, co dopiero miało nadejść.
W polskiej kadrze działo się coś bardzo złego. A żadne wyjaśnienia tego czegoś nie pojawiały się na horyzoncie.
W obecnej sytuacji nikt z ich szeroko pojętego otoczenia nie będzie mógł spać spokojnie tej nocy ani przez co najmniej kilkanaście kolejnych nocy.
W okolicy grasował bowiem morderca, który upatrzył ich sobie na swój cel.
***
Policja przyjechała już po kilkunastu minutach. Zaczęli zabezpieczać biuro, Adama poprosili o oddalenie się z jednym funkcjonariuszy, który po chwili zadał mu parę pytań na temat sprawy. Nie wiedział wiele, ale powiedział wszystko, co wiedział i co rzuciło mu się w oczy.
Oczywiście, zaraz za policją zaczęli się schodzić inni ludzie. Nic dziwnego – niedawna śmierć Sobczyka wzbudziła w mieszkańcach Zakopanego wiele niepokoju, a pojawienie się policji pod COS-em zwiastowało kolejne wzbudzające emocje wydarzenia.
Policjanci, którzy akurat nie byli zajęci badaniem miejsca zbrodni co prawda prosili tych ludzi o rozejście się, ale nie przyniosło do skutku. Tłum pod ośrodkiem powiększał się nieznacznie z każdą minutą.
Jak się można było spodziewać – wieści dotarły także do zawodników. Małysz pierwszego SMS-a otrzymał od Maćka Kota, który był chyba najbardziej rozeznany z kadry o wszelkich plotkach i nowościach. Zdecydował się jednak na niezdradzanie mu zbyt wiele. Nie ufał mu na tyle, żeby zawierzyć mu jako pierwszemu tak delikatne informacje. To nie był Dawid, który przyjąłby ją na tyle spokojnie, na ile się da i nie zrobiłby niepotrzebnego szumu.
Nie, po Kocie można by się spodziewać wszystkiego.
Wolał więc na razie milczeć. Wszyscy i tak się dowiedzą w swoim czasie.
CZYTASZ
Orły Horngachera
FanfictionStefan Horngacher odchodzi ze stanowiska trenera polskiej kadry - to już pewne. Jednak za jego decyzją stoją zupełnie inne pobudki, niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się walka z czasem. Komu uda się z ujść z życiem, a kto polegnie? Kto zostanie now...