Stefan Horngacher nie pamiętał bardziej stresującego momentu w swoim życiu niż zakwaterowanie w Hotelu Gołębiewskim po raz pierwszy jako trener niemieckiej drużyny. Cały czas miał wrażenie, że ktoś się na niego gapi, wciąż obawiał się, że ktoś do niego podejdzie albo co gorsza – że wpadnie na kogoś z Polaków albo Estończyków. Co by wtedy zrobił? Co by powiedział? Nie miał pojęcia. Podejrzewał, że po prostu stałby jak słup, nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa.
Na szczęście jednak nikt się nie pojawiał. Jak na razie. Nie łudził się, że długo to potrwa. Pewnie najpóźniej następnego dnia rano zacznie trafiać na któreś z osób, których by nie chciał widzieć.
Rozmowa z recepcjonistką zajęła im kilkanaście minut. Pod koniec odetchnął z ulgą. Zaraz będzie mógł się zaszyć w swoim pokoju i mieć spokój jeszcze przez te ostatnie kilkanaście godzin.
– Przepraszam, a mój klucz? – zwrócił się do recepcjonistki, kiedy jego podopieczni zaczęli się rozchodzić.
– Przecież pan Hannawald wziął klucz do państwa pokoju – odparła zdziwiona kobieta.
– Do naszego... – Odwrócił się w stronę Niemca i posłał mu lodowate spojrzenie. – Porozmawiamy o tym później. Do zobaczenia. – Pożegnał się z rozmówczynią.
Poirytowany udał się w stronę windy, a Sven pobiegł za nim.
– Zawsze biorę pokoje jednoosobowe – mruknął pod nosem, kiedy wjeżdżali już na górę.
– Od każdej reguły musi być wyjątek.
– Wolałbym, żeby to nie był taki wyjątek.
– Daj spokój, będzie fajnie.
– Powiedz mi, Sven, czy ty naprawdę nie masz dość uprzykrzania mi życia? Na co dzień przecież ze mną mieszkasz. A teraz jeszcze to. – Westchnął.
– Nigdy nie mam cię dosyć, Stefan.
– Szkoda, że bez wzajemności.
– Nie ma drugiego tak świetnego kompana do rozmowy, jak ty.
– Nie jestem dzisiaj w specjalnym nastroju do rozmowy.
– To może chociaż na jakiś film.
– Sven...
– Albo chociaż na finał Eurowizji.
– Sven!
– No dobra. Postaram się dzisiaj być cicho.
– Mam nadzieję.
Dotarli już na swoje piętro. Wyszli z windy, taszcząc walizy w kierunku ich pokoju.
– Zawsze lubiłem tu nocować. – Wyznał Sven, kiedy byli już w środku. – Taki przepych to dokładnie coś w moim stylu. I patrz, jakie nam dali fajne fotele!
Niemiec rozsiadł się w jednym z nich, kładąc nogi na stole. Horngacher w pierwszym odruchu chciał zwrócić mu uwagę, ale ostatecznie się powstrzymał. Przecież to by nic nie dało. Przewrócił tylko oczami.
– Które chcesz łóżko?
– Obojętne.
– Pewnie, ciebie interesuje tylko fotel.
– Ale ty jesteś dzisiaj poirytowany!
– Dziwisz mi się?!
– Nie. Ale powinieneś czasem wrzucić na luz. Usiądź naprzeciwko mnie.
– Sven...
– Usiądź.
Stefan ze zrezygnowaniem wypuścił powietrze z płuc i poszedł usiąść w drugim fotelu.
CZYTASZ
Orły Horngachera
FanfictionStefan Horngacher odchodzi ze stanowiska trenera polskiej kadry - to już pewne. Jednak za jego decyzją stoją zupełnie inne pobudki, niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się walka z czasem. Komu uda się z ujść z życiem, a kto polegnie? Kto zostanie now...