24. Rozdział świąteczny

80 9 7
                                    

Święta zbliżały się wielkimi krokami, a Stefan wciąż nie wiedział, co o tym wszystkim myśli. Nie był pewien, czy zgodzenie się na spędzenie ich u Lindy było dobrym pomysłem. Z jednej strony lubił towarzystwo tej kobiety i z chęcią sprawi jej radość swoim przyjściem, a z drugiej – kto wie, co z tego wyniknie? Zwłaszcza, że Sven pewnie znowu wymyśli coś głupiego.

No i nie wiadomo było, czego się spodziewać po tej siostrzenicy Lindy. Zupełnie nie znał tej kobiety.

Nie, chyba niezbyt się cieszył na te święta. Nie lubił rzeczy niespodziewanych. Najchętniej wiódłby zupełnie nudne, przewidywalne życie w otoczeniu ludzi, po których zawsze by wiedział, czego się spodziewać. Cóż, obecnie zupełnie nierealna wizja.

Nie miał jednak serca powiedzieć staruszce, że jednak się nie pojawi. I miał świadomość tego, że nigdy się na to nie zbierze – najwyraźniej jednak był bardziej wrażliwy na uczucia innych ludzi niż kiedyś myślał. „To tylko kilka godzin", powtarzał sobie.

Kilkanaście, jeśli doliczyć to wcześniejsze wspólne gotowanie. Trudno. Potem będzie miał sporo czasu, żeby odpocząć przed rozpoczęciem Turnieju.

Teraz też mógł tak właściwie odpoczywać do woli. Svena ostatnio praktycznie nie było w mieszkaniu. Z jednej strony to niby dobrze, ale tak właściwie ostatnio bardziej Stefana stresowała ta jego nieobecność niż obecność. Zwłaszcza, że Niemiec mu nic nie mówił o celach swoich wycieczek. Zbywał go zawsze jakąś gadką o „wypadzie ze znajomymi do miasta" czy czymś w takim stylu.

Horngacher nie chciał być w stosunku do niego zbyt podejrzliwy. Naprawdę nie chciał, ale...

Co Hannawald mógł mieć do ukrycia? Zazwyczaj przecież plótł co mu ślina na język przyniosła. Dlaczego więc ostatnio zrobił się taki tajemniczy?

Stefan miał złe przeczucia. Nie do końca je póki co precyzował. Nie do końca tak naprawdę chciał je precyzować, ale czuł się mocno zaniepokojony zachowaniem współlokatora.

Póki co wolał je jednak spychać gdzieś na bok świadomości. Porozmawia ze Svenem. Kiedyś. Pewnie po tych świętach.

Z jakiegoś powodu na myśl o tym, że Sven mógłby go oszukiwać, że mógłby być w jakiś sposób nieuczciwy w stosunku do niego, Horngacherowi robiło się dziwnie zimno. Dlaczego tak właściwie? Przecież nie byli przyjaciółmi, ani niczym takim. Niemiec może i mu pomógł kilka razy, może i ostatnio byli skazani na mnóstwo czasu ze sobą, ale mimo wszystko Stefan wiedział, co to za typ człowieka. Taki, po którym nie można się spodziewać za wiele.

Tak, porozmawia z nim po świętach.

***

O zwyczaju kupowania prezentów Horngacher przypomniał sobie dzień przed Wigilią. Szykowała się niezła wpadka – Linda z pewnością by zrozumiała, ale Sven z pewnością nie dałby mu spokoju przez dobry miesiąc. I na nic by się zdały tłumaczenia, że Stefan tych świąt tak właściwie nie obchodzi już od wielu, wielu lat i nie pamięta, kiedy ostatnio się z kimś wymieniał prezentami.

Dobrze, że jednak ogarnął się w porę.

Choć oczywiście – z drugiej strony szkoda, że tak późno. Gdyby wpadł na tę myśl odpowiednio wcześnie, zdążyłby wszystko kupić przez internet bez szlajania się po żadnych cholernych galeriach, których nienawidził i w zwykłe dni, a przed świętami, kiedy zbierało się w nich jeszcze więcej ludzi, szczególnie.

No cóż, jakoś to zniesie.

Chyba.

Dziwnie się czuł, wychodząc samemu z mieszkania. Właściwie do tej pory nigdzie nie wychodził bez Svena, może z wyjątkiem jakichś drobnych zakupów w sklepie obok.

Orły HorngacheraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz