3. Wyjątkowa więź
I tak to się właśnie zaczęło, choć wtedy żaden z nich się nie spodziewał, że to początek relacji, która miała potrwać długie lata i wywrzeć ogromny wpływ na życie ich obu.
Zabawna sprawa – gdyby dane im było wtedy wiedzieć, jak konkretnie miałby wyglądać ten wpływ, prawdopodobnie żaden z nich nie zdecydowałby się w to brnąć. Wtedy jednak byli po prostu dwoma dość zagubionymi chłopcami, najwyraźniej potrzebującymi kogoś obok. Tak, obaj potrzebowali, mimo że otwarcie prezentowali zupełnie odmienne nastawienie w tej kwestii. Kaarel próbował okazywać wprost, że szuka przyjaciela, choć nie zawsze przychodziło mu to łatwo, bo mimo swojej naiwności i braku umiejętności do interpretacji pewnych zachowań był w stanie dostrzec chłód i pewien dystans ze strony Marttiego – postawę do tej pory zupełnie mu nieznaną, nie zdarzyło mu się jej bowiem wcześniej jej doświadczyć ze strony rówieśników. Mimo wszystko upierał się, żeby w to brnąć, po latach nie był w stanie zrozumieć dlaczego, ale wtedy, jako dziecko, coś naprawdę podszeptywało mu, że ten cichy, lodowato chłodny, wątły chłopczyk do idealny materiał na przyjaciela.
A Martii...
Martti nie za wiele rozumiał z tych wszystkich starań Kaarela. Wydawały mu się głupie. Dostrzegał, że są naiwne i że starszy kolega prawdopodobnie kieruje się jakimś fałszywym pojęciem na jego temat, które sobie stworzył w głowie i którego postanowił się trzymać. Nie dopuszczał do siebie innej opcji – dlaczego ktokolwiek miałby pragnąć jego przyjaźni? Czy jakiejkolwiek innej w miarę zażyłej relacji z nim? Miał świadomość tego, jaki jest odpychający dla innych. Miał świadomość tego, jak bardzo się różnił i jak bardzo nieinteresujący musiał być w oczach innych. A ten cały Kaarel – cóż – być może wziął sobie na cel podbudowanie samooceny takiego samotnego, nielubianego chłopca. Z tego co słyszał, istnieli ludzie, którzy się lubowali w czymś takim, to pomagało im się czuć lepiej ze sobą. A może ten Kaarel czuł się lepiej przez to, że wiedział, że w towarzystwie Marttiego zawsze będzie wypadał lepiej? Był w końcu wyższy, bardziej utalentowany, bardziej wygadany... Może potrzebował mieć obok siebie coś w rodzaju takiego cienia?
Trudno było jednoznacznie to określić. A Martti coraz częściej przyłapywał się na myśleniu o tym. I o tym, że właściwie – choć nie potrafił tego przed sobą przyznać wprost – pasuje mu to jego zaangażowanie i te jego starania. Że to w jakimś stopniu przyjemne – wreszcie mieć kogoś, z kim mógł normalnie porozmawiać. Bez żadnych krzywych spojrzeń, sugestii tego, co powinien zmienić w swojej postawie i zainteresowaniach, bez niepotrzebnych komentarzy.
Nie postrzegał go jako swojego przyjaciela, nic z tych rzeczy. Kaarel stał się dla niego po prostu kimś, kto zyskał stałe miejsce w jego życiu. Nie próbował tego konkretniej zdefiniować.
***
Po tamtym obozie nadeszły następne i następne, podczas których ich nietypowa więź na swój sposób się zacieśniała. Za każdym razem brali wspólny pokój i za każdym razem – jakoś tak wychodziło – rozmawiali ze sobą coraz więcej i to przychodziło – o dziwo – zupełnie naturalnie, nawet Marttiemu. Kaarel zawsze go pytał o jakieś ciekawostki dotyczące ludzkiej anatomii. On zawsze pytał Kaarela o motocykle i nawet nie zauważył, kiedy jego odpowiedzi zaczęły go rzeczywiście interesować.
Kiedy po raz pierwszy to sobie uświadomił, przyjął to z pewnym zdziwieniem. Nigdy wcześniej go przecież nie interesowało, co inna osoba ma do powiedzenia. Ale Kaarel umiał mówić o tym wszystkim naprawdę ciekawie. Z prawdziwą pasją.
– Tata czasem mnie zabiera na wspólne przejażdżki – mówił. – Niezbyt często ma czas, ale kiedy może. Jak będę starszy, to też sobie zrobię prawo jazdy. I kupię własny motocykl. Mógłbym ciebie wziąć kiedyś na taką przejażdżkę. Jeśli chcesz.
CZYTASZ
Orły Horngachera
FanficStefan Horngacher odchodzi ze stanowiska trenera polskiej kadry - to już pewne. Jednak za jego decyzją stoją zupełnie inne pobudki, niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się walka z czasem. Komu uda się z ujść z życiem, a kto polegnie? Kto zostanie now...