1. Powszechna Senność w Planicy

608 38 99
                                    

Barwa nieba nad Kranjską Gorą z błękitu zaczęła już powoli przechodzić w ciemny róż. Postrzępione, szarawe chmury powoli przepływały nad łąkami i górami, na których co prawda leżał jeszcze śnieg, ale w powietrzu czuć było, że wiosna już się zaczynała.

To było kolejne, leniwe, niedzielne popołudnie w Słowenii, może tylko dla fanów skoków narciarskich trochę bardziej niezwykłe – to właśnie tego dnia oficjalnie zakończony został sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich 2018/19. Ostatni konkurs odbył się tradycyjnie na najbardziej znanej słoweńskiej skoczni – Letalnicy.

Część kibiców znajdowała się już w drodze do swoich domów, w wielu przypadkach bardzo długiej i wyczerpującej – zjeżdżali się tu bowiem nie tylko słoweńscy wielbiciele skoków – widywało się także liczne grupy Austriaków, Polaków, Niemców, a nawet kibiców z jeszcze dalszych zakątków Europy.

Większość zawodników także się już porozjeżdżała. Niektórzy już w czwartek po nieudanych kwalifikacjach, kolejni po sobotniej drużynówce i imprezie, jeszcze paru już po niedzielnych zawodach. W Kranjskiej Gorze ostała się już tylko garstka tych, których wyjazd był zaplanowany dopiero na poniedziałek.

Jednym z nich był Dawid Kubacki.

W trakcie owego popołudnia powoli przechodzącego w wieczór Dawid razem z kolegami z drużyny przebywał w jednej z najbardziej popularnych gospód w okolicy. Była ona także jedną z najdroższych, ale cóż – okazja, dla której się tam znaleźli usprawiedliwiała wydatek wynajęcia tam sali na tych kilka godzin. To tutaj miało się bowiem odbyć ich prywatne pożegnanie z Horngacherem – skromna uroczystość połączona ze wzajemnymi podziękowaniami za trzy lata współpracy.

Miało to być przyjęcie w dość wąskim, ale nie ograniczonym wyłącznie do polskiego sztabu gronie. Jeżeli ktoś jeszcze zamierzał zostać w okolicy jeszcze przez jakiś czas, a nie miał żadnych lepszych planów na ten wieczór, także był zaproszony. Zarówno kadra, jak i trener przyjaźnili się w końcu także z członkami innych ekip. I tak oprócz Polaków w gospodzie pojawiło się kilku Słoweńców, Kevin Bickner i Mackenzie Boyd-Clowes, którzy na co dzień trenowali właśnie w Słowenii, dwóch Austriaków, a także sam Dyrektor Pucharu Świata – Walter Hofer.

Wieczór zapowiadał się raczej spokojnie. Nie zamierzali zupełnie stronić od alkoholu, ale nawet podczas wolnego od treningów nie można było przesadzać i upijać się do utraty przytomności. Zwłaszcza, że długi przejazd busem do Polski na kacu byłby podwójnie nieprzyjemny.

Pozostało jeszcze trochę czasu do przybycia pierwszych gości. Na razie na miejscu była większa część polskiej kadry A. Piotrek się obijał, szwendając się gdzieś w pobliżu, Stefan zajmował się dopracowywaniem dekoracji, natomiast Kamil i Dawid praktycznie cały czas siedzieli w kuchni. Większość jedzenia została co prawda zamówiona wcześniej i przygotowana przez miejscowych kucharzy, jednak skoczkowie uparli się, że tort dla Horngachera muszą przygotować samodzielnie. Kucharka po krótkich negocjacjach i za drobną opłatą zgodziła się udostępnić im kuchnię.

Większa część tej pracy była już za nimi. Przygotowali biszkopt ze znalezionego w internecie przepisu. Jakiś czas temu skończył się piec i właśnie stygnął, odstawiony na bok. Obecnie zajmowali się robieniem masy oraz polewy. Do przełożenia ciasta mieli też dżemik, nabyty od jednej z lokalnych gospodyń.

Ten tort nie mógł się nie udać!

– Myślisz, że Horni doceni, że porwaliśmy się na coś takiego? – zapytał Kubacki, niepewnie przyglądając się masie, która przybrała dość nieciekawy kolor.

– Na pewno – uśmiechnął się Kamil. – Zawsze wolał takie prezenty. Od serca – sięgnął dłonią do miski i nabrał trochę kremu na palec. – Mmm – mruknął, wkładając go do ust. – Dodałbym jeszcze trochę wanilii i powinno być idealnie.

Orły HorngacheraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz