7. Sny o Słowenii (2/2)

160 18 18
                                    

– Pomyślałem, że może będziesz potrzebował. – Dawid podał Kamilowi kubeczek z kawą i usiadł obok niego na ławce. – Zwykła lura z automatu. Ale lepszej póki co nie mamy do dyspozycji.

Starszy z Polaków podziękował skinieniem głowy i słabym uśmiechem. Pociągnął pierwszy łyk. Rzeczywiście zrobiło mu się trochę lepiej, choć tu chyba nie chodziło o tę kawę, ale raczej o samą obecność Dawida. Dobrze czuł się w jego towarzystwie i wiedział, że ma w nim ogromne wsparcie, że może z nim o wszystkim porozmawiać. O śnie na razie nie zamierzał mu mówić, potrzebował sam to wszystko przemyśleć na chłodno i ułożyć sobie w głowie. Wciąż nie był bowiem do końca pewien, czy to wszystko ma jakiekolwiek znaczenie, jakikolwiek sens.

Ale jeśli kiedyś uzna, że tak jest, to Dawid z pewnością będzie pierwszą osobą, którą o tym poinformuje.

Póki co był natomiast jedyną osobą, na której towarzystwo miał umiarkowaną ochotę.

– Ale się porobiło – blondyn rzucił niezobowiązująco.

– Mhm. Nie wiem, co o tym sądzić. – Kamil zdecydował, że krótka rozmowa nie zaszkodzi. Być może zajęcie myśli czymś innym dobrze mu zrobi.

– Nie znajdą sprawcy – stwierdził pewnie Kubacki.

– Mhm. Raczej nie znajdą. Myślisz, że to miało jakiś związek ze Słowenią? – Stoch zapytał, nerwowo obracając kubeczek w palcach.

– To byłby dość logiczny wniosek. Za dużo dziwnych rzeczy się wokół nas dzieje w ostatnim czasie, żeby to były zwykłe przypadki.

Kamil skinął powoli głową.

– Boisz się?

– Chyba nie. Może i to naiwne, ale nie. Póki co czuję się po prostu przytłoczony tym, że niczego nie rozumiem. – Cień niepewności przez krótką chwilę zasnuł oblicze Mistrza Świata.

Dobrze wiedział, że nie powinien go próbować oszczędzać, bo on i tak się dowie, prędzej czy później. Ale wiedział też, że pewnie dość słabo to zniesie – Kamil ostatnio nie był w najlepszym stanie psychicznym.

Och, on był jedynym człowiekiem, którego czasem wolałby po prostu oszczędzić i nie dokładać mu kolejnych zmartwień. Dawid zawsze stawiał na szczerość, nawet jeśli była ona bardzo brutalna. Kamil jednak był jego najlepszym przyjacielem i miał specjalne miejsce w jego na co dzień niezbyt miękkim sercu. Rozumieli się bardzo dobrze, chyba z nikim innym na świecie się tak nie rozumiał, pewnie właśnie dlatego miał dla niego tak duże pokłady zrozumienia i empatii, której w kontaktach z innymi ludźmi czasami mu brakowało.

I tym razem Kubacki wiedział, wiedział aż za dobrze, że informacja, którą chcąc nie chcąc musiał się podzielić z przyjacielem znów wybije go z równowagi. Pewnie na co najmniej kilka dni. A podczas tego wyjazdu zdawał się coraz bardziej dochodzić do siebie. Szkoda.

– Myślę, że nikt tu niczego nie rozumie. – Kamil westchnął cicho.

– Taaak. – Dawid przygryzł nerwowo wargę. – Słuchaj, musimy obgadać jedną sprawę.

Szatyn prychnął cicho pod nosem.

– Chodzi o Krafta? Słyszałem już.

– Nieee. Nie chodzi o Krafta. – Popadł w chwilowe zamyślenie. –  Chociaż to też pewnie wkrótce będziemy musieli obgadać.

– Nie wyobrażam tego sobie. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam.

– Ja też. – Kubacki przełknął ślinę. – Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć.

Orły HorngacheraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz