14. Tajemnicze zniknięcie Kaarela N. (1/6)

143 12 21
                                    

1. Chłopak z pustką w oczach

– Pierwszego anonima od Estończyków dostałem dość dawno, niedługo po Mistrzostwach Świata w Lahti – zaczął Horngacher zmęczonym głosem. – Nie wiedziałem wtedy, że to od nich. I nie wziąłem tego za bardzo na poważnie, przyznaję. Na tym anonimie znajdowały się co prawda groźby, ale wyglądał, jak jakaś wyklejanka zrobiona przez przedszkolaka. Pewnie Maltsev go stworzył, on z nich najbardziej lubi się bawić w takie głupoty.

Z tego co się orientuję, niektórzy trenerzy innych lepszych reprezentacji też dostali podobne listy. I nikt się tym specjalnie nie przejmował, nikt tego nigdzie nie zgłosił. To wyglądało po prostu jak durny żart, wiesz? Kartka z nieudolnie poprzyklejanymi literami wyciętymi z gazet. Jeszcze w większości przypadków cała uciapana klejem. Myślałem wtedy, że to któryś z młodszych skoczków uznał, że w taki sposób zrobi wszystkim arcyśmieszny żart. Zirytowało mnie to, ale to nie był jeszcze powód, żeby robić z tego wielkie zamieszanie, szukać podejrzanych wśród niewinnych chłopaków, prawda?

Nie otrzymywałem ich wtedy z dużą częstotliwością. Raz na kilka miesięcy to była góra. A inni trenerzy chyba w ogóle przestali to dostawać. Nie widziałem więc w tym żadnego powodu do obaw. Dlaczego miałbym, co? Jakiś głupi dzieciak uznał, że będzie zabawnie, jak zacznie mi wysyłać anonimy z pogróżkami i zapowiedziami, jak to niedługo mnie dopadnie, kiedy tymczasem tak naprawdę nic się nie działo. Nikt nie podejmował żadnych kroków w tym celu, przynajmniej tak myślałem.

Aż do Seefeld. Śmieszne, nawet Igrzyska ich nie ruszyły. Tylko dopiero Seefeld.

Aha, i w międzyczasie udało mi się dojść do tego, że to Estończycy. Na początku nie wiedziałem. Wpadli w ten sposób, że wklejali do tych listów jakieś estońskie słowa. Nie wiem, dlaczego. Czy chcieli, żebym się domyślił, czy przez niedopatrzenie. Jeśli to serio Maltsev się tym zajmował, to wszystkiego można się w sumie spodziewać.

A wracając do Seefeld – wtedy to się cholernie nasiliło. Nie dawali mi spokoju. Podrzucali mi coś praktycznie codziennie, nie kryli się z tym, że mnie śledzili. Próbowałem z nimi rozmawiać. I tak, wtedy miałem zamiar zgłosić to na policję, byłem tego bardzo blisko. Nie bałem się ich. Dopiero później zacząłem się bać. Patrzyłem wtedy na to jak na nękanie, nic więcej. Cholernie nieprzyjemna sprawa, ale sądziłem, że możliwa do ukrócenia. A potem... – uśmiechnął się gorzko – potem posunęli się dalej. Grozili, że zaczną zabijać, to znaczy, Nomme groził. No i Maltsev w tych swoich listach. Czy Aigro o tym wiedział – nie wiem. Ale podejrzewam, że tak.

Ale widzisz, nadal nie wierzyłem, że byliby do tego zdolni. Patrzyłem na nich, jak na trójkę dzieciaków, którym po prostu uderzyło do głowy coś głupiego, dopóki... – W tym momencie głos Horngachera zadrżał. – Dopóki Martti mi nie udowodnił, że rzeczywiście jest w stanie popełnić morderstwo. Okrutne, bezlitosne. Bez zawahania.

***

Martti od kiedy pamiętał, był dziwnym dzieckiem. Zawsze trzymał się z boku, niezainteresowany interakcją i zabawą z innymi dziećmi. Nigdy nie odczuwał z tego powodu przykrości, nie odczuwał niczego i nie rozumiał, dlaczego miałby. Po prostu przyjął do wiadomości taki stan rzeczy – te dzieci trzymają się razem. On do nich nie należy.

Nie potrzebował tego, zresztą te ich zabawy wydawały mu się głupie. Czasami je obserwował, zastanawiając się, dlaczego są takie. Co siedziało im w głowach, że czerpały tyle radości z robienia tak idiotycznych i bezcelowych rzeczy?

On sam chyba do końca nie wiedział, co to znaczy radość. To znaczy – znał jej definicję. Widział cudze uśmiechy, słyszał śmiechy, sam także umiał się uśmiechać tak, żeby wyglądało to przekonująco. Od kiedy pamiętał, był bowiem świetny w udawaniu, przychodziło mu to bez najmniejszego problemu. Kiedy tylko zechciał, był w stanie przywołać na twarz najbardziej czarujący uśmiech.

Orły HorngacheraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz