22. Ruka (2/2)

75 10 44
                                    


– Nie mogę uwierzyć w to, że ten stary dziad zamknął mnie z tobą w pokoju! – Martti obrzucił współlokatora niechętnym spojrzeniem.

– Masz jakiś problem?!

– Tak, mam problem, jesteś denerwujący i bez przerwy krzyczysz!

– No chyba twoja stara!

Starszy z Estończyków westchnął głęboko i zrobił facepalma.

– No widzisz, tak wygląda każda próba dyskusji z tobą.

– Ty nie próbowałeś ze mną dyskutować! Ty zacząłeś mnie obrażać!!!

– Nieważne. – Martti przewrócił oczami. – Mam nadzieję, że ten dzieciak niedługo z powrotem zacznie się zachowywać normalnie i będziesz mógł wrócić denerwować jego – mruknął, uruchamiając laptopa.

– Czy ty sugerujesz, że Artti zasłabł z mojej winy?! Twierdzisz, że zaprowadziłem mojego najlepszego przyjaciela na skraj śmierci?!

– Na jaki znowu skraj śmierci? On po prostu stracił przytomność, a w szpitalu powiedzieli, że to nic poważnego. Zastanów się choć raz, zanim coś powiesz.

– Ja go widziałem, jak go zabierali karetką! Widziałem, jaki był blady!

– W takim razie gratuluję dobrego wzroku.

– Ty w ogóle nie bierzesz na poważnie jego problemów!

– To pewnie przez dorastanie.

– Jakie znowu dorastanie?! On ma dwadzieścia lat!!!

– Kevin, proszę cię, spróbuj mówić choć trochę ciszej. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale przynajmniej spróbuj.

– Wiesz co, Martti?! Ty mnie też już wkurwiasz. Jakby nie to, że Artti jest chory, to poszedłbym w tej chwili do niego!

– Bardzo chory – Nomme wymamrotał pod nosem. – Zwłaszcza dziś na skoczni było widać tę jego chorobę.

– Po prostu mu zazdrościsz!

– Przecież ty też mu zazdrościsz.

– No i co z tego? I tak bym nie chciał, żeby umarł.

– O czym ty, do cholery, teraz mówisz? Ja też bym nie chciał, żeby umarł, ale póki co chyba i tak nie zamierza umierać, a my mamy inny problem.

– Wiem, wiem. Trzeba porwać Horngachera.

– To też. Ale najpierw musimy się wreszcie pozbyć obecnego trenera.

– Co masz na myśli?! Jego też chcesz zabić?! – zainteresował się Kevin, natychmiast zapominając o swoim oburzeniu sprzed chwili.

– Nieee. Za duże ryzyko. Ale możemy jakoś spróbować pomóc mu odejść.

– To znaczy?

– Możemy mu powoli zacząć pokazywać, że mamy go dość. Najpierw dyskretnie. A potem coraz mocniej.

– Myślisz, że to coś da?

– Da, jeśli tego nie spierdolisz. Sam widzisz, jaki on jest miękki.

– No nie wiem. Artti go chyba lubi.

– Chuj z Arttim.

– Jak ty możesz tak mówić?! Artti z nami współpracuje! On też się liczy.

– Tak, ale on też czasem jest zbyt miękki – powiedział, wpatrując się w ekran swojego laptopa. – Słuchaj, Kevin, chcesz zostać tym Mistrzem Świata czy nie?

Orły HorngacheraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz