Artti przebrał się w kombinezon i wyszedł z szatni. Nie miał ochoty na towarzystwo kolegów z drużyny. Mimo że trochę się już uspokoił, wciąż odczuwał w sobie skutki porannego załamania. Zdecydowanie nie był teraz w stanie, w którym powinien przychodzić na trening. Potrzebował odpoczynku, zwłaszcza psychicznego, ale na to obecnie nie mógł sobie pozwolić.
Nadal czuł się dość słabo.
A jeszcze gorzej robiło mu się na myśl o tym, że będzie musiał wjechać tam, na górę skoczni, będzie musiał skoczyć. Mimo to wiedział, że to zrobi.
Usiadł na ławce przy szatni, kładąc kask przy kolanach i lekko przymknął oczy. Mógł sobie pozwolić na zaledwie kilka minut takiego odpoczynku, ale lepsze to niż nic. Oparł głowę o ścianę.
– A ty Artti co, nie wyspałeś się? – Usłyszał po chwilach głos trenera, Jaana Jurisa.
Zrobiło mu się ciężko na sercu, bo wiedział, że trener jest dobrym człowiekiem i daje z siebie wszystko, żeby on, Kevin i Martti skakali jak najlepiej, a tamci dwaj skrycie nim gardzili.
Przywołał uśmiech na usta.
– Przydałaby się w jeszcze z godzinka – odpowiedział cicho, choć oczywiście nie o to chodziło.
Trener zbliżył się i położył mu rękę na ramieniu.
– Idziemy.
Aigro z wysiłkiem się podniósł. Zakręciło mu się w głowie, ale bardzo lekko i tylko przez chwilę. Ruszył za trenerem.
Przez całą drogę na górę skoczni ledwo powstrzymywał łzy. Kolejna osoba, która postrzegała go jako kogoś innego, niż był w rzeczywistości. A on na to nie zasługiwał, tak cholernie nie zasługiwał.
Trener udał się w stronę gniazda trenerskiego, Artti wszedł na wybieg prowadzący na górę skoczni. Po paru sekundach dołączył do niego Kevin Maltsev.
– Hej – przywitał się, waląc go pięścią w ramię.
Aigro poczuł się przy nim dziwnie – z jednej stronie nie miał największej ochoty na jego towarzystwo, a z drugiej czuł się przy nim swobodniej niż przy wszystkich innych ludziach. Przy Kevinie nie musiał niczego udawać. On i tak wiedział, jak złym człowiekiem był Artti.
– Hej – odpowiedział mu słabo.
– Jak tam, Artti?
– Jak zawsze. – Wzruszył ramionami. Nie za bardzo rozumiał, po co Kevin w ogóle go o to pytał.
– U mnie słabo. Rozwaliłem samochód ojca.
– Faktycznie słabo.
– No, nie będę miał czym jeździć.
Ku ogromnej uldze starszego z Estończyków dojechali już na górę, dzięki czemu ta rozmowa dobiegła końca.
Artti rozejrzał się wokół siebie niepewnie.
– Marttiego nie będzie? – zapytał Kevina, ale on w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Powtórzył to pytanie do siedzącego obok Kristjana Ilvesa.
– Ja go dzisiaj nigdzie nie widziałem. Może jeszcze przyjedzie – odparł kombinator.
– Tak. Może – zgodził się Artti.
Naszło go jednak niejasne, niepokojące przeczucie. Martti nigdy nie spóźniał się na treningi. Zdarzało mu się w ogóle nie przyjść, ale nigdy się nie spóźniał. A jeśli już nie przychodził, to zawsze miał jakiś powód. I Artti był się tego powodu.
CZYTASZ
Orły Horngachera
FanfictionStefan Horngacher odchodzi ze stanowiska trenera polskiej kadry - to już pewne. Jednak za jego decyzją stoją zupełnie inne pobudki, niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się walka z czasem. Komu uda się z ujść z życiem, a kto polegnie? Kto zostanie now...