Dawid Kubacki przybył na cmentarz jako jedna z ostatnich osób. Z ulgą stwierdził, że ceremonia jeszcze się nie rozpoczęła – zależało mu przecież na tym, żeby godnie pożegnać Grzegorza, który był nie tylko jedną z najważniejszych osób w sztabie szkoleniowym, ale także jego dobrym kolegą.
Pośpiesznym krokiem ruszył w stronę tłumu zgromadzonego wokół miejsca przeznaczonego na pochówek Sobczyka. Rozpoznał tam mnóstwo znajomych, zatroskanych twarzy – takich jak Adam Małysz, Kamil Stoch czy Kuba Wolny, ale jeszcze więcej było tam ludzi, których nie kojarzył, nawet z widzenia. Prawdopodobnie byli to przyjaciele i rodzina Grzegorza.
Z pewnym ukłuciem w sercu pomyślał o jego bliskich. Musieli się teraz czuć naprawdę strasznie – zwłaszcza, że ten potwór, który im to zrobił, nadal pozostawał na wolności.
Dawida dzieliło już zaledwie kilka kroków od tłumu. Zamierzał już za chwilę się w niego wtopić, stanąć gdzieś za Kamilem i Ewą, żeby razem z nimi przeżywać te smutne chwile. Nagle jednak na uboczu, w pewnym oddaleniu od reszty zauważył jeszcze jedną, drobną, skuloną w sobie postać. Tak świetnie zakamuflowaną pomiędzy drzewami, że równie dobrze mogłaby pozostać zupełnie niezauważona przez całą ceremonię.
Jakiś wewnętrzny głos podpowiedział Kubackiemu, że pozwalanie jej na to nie byłoby najlepszym pomysłem.
Spróbował nawiązać kontakt wzrokowy z Kamilem. Wydawało mu się, że przyjaciel faktycznie na niego spojrzał. Posłał mu więc lekki, przepraszający uśmiech i skinął głową w stronę Krafta.
Stoch jednak nie zareagował na jego gest. Odwrócił głowę z powrotem w stronę dziury, w której już za chwilę miał spocząć Grzegorz Sobczyk, aby pozostać w niej już na zawsze.
„Może tylko mi się wydawało. Może w ogóle mnie nie zauważył," powiedział do siebie Dawid, poczuł jednak lekkie zaniepokojenie pomieszane z niepewnością.
Kamil przecież też bardzo źle znosił to wszystko. On też go potrzebował i – biorąc pod uwagę obecną sytuację – miał prawo niezbyt go rozumieć. Z tym, że Kamil miał Ewę. Miał Stefka Hulę, Piotrka Żyłę i wielu innych przyjaciół, którzy tkwili w tym razem z nim i na swój sposób starali mu się pomagać.
Stefan Kraft nie miał zupełnie nikogo.
Dawid bezszelestnie przemknął się w jego stronę. Austriak początkowo nawet tego nie zauważył. Stał, lekko opierając się o drzewo. Był wyraźnie pobladły, po jego twarzy widać było, że niedawno płakał. Wydawał mu się wtedy taki cholernie słaby i bezbronny. W pewnym momencie przechylił się w dość nienaturalny sposób, upadłby zapewne, gdyby Polak go nie przytrzymał.
Dopiero w tym momencie Kraft zdał sobie sprawę z jego obecności.
– O, tutaj jesteś – wyszeptał zaskoczonym tonem. – Myślałem, że staniesz ze wszystkimi. Ja... n-nie przejmuj się. Mało ostatnio sypiam.
– Zostanę z tobą – odpowiedział po prostu Dawid i położył mu rękę na ramieniu.
W milczeniu czekali na rozpoczęcie pogrzebu.
***
Pomimo pięknej, słonecznej pogody atmosfera była ciężka, wręcz przytłaczająca. Dziesiątki ubranych na czarno postaci zgromadzonych nad grobem, zbiorowa cisza, zbiorowy płacz, zbiorowe zamyślenie.
Dawid czuł się bardziej świadkiem niż uczestnikiem tej sceny. Rzecz jasna, szczerze żałował Grzegorza i przeżywał jego tragiczną, przedwczesną śmierć, tak samo jak wszyscy. Nie był w stanie jednak powstrzymać swojego umysłu od uciekania w rejony zupełnie odległe od cmentarza na którym właśnie stał.
![](https://img.wattpad.com/cover/180364043-288-k582467.jpg)
CZYTASZ
Orły Horngachera
FanfictionStefan Horngacher odchodzi ze stanowiska trenera polskiej kadry - to już pewne. Jednak za jego decyzją stoją zupełnie inne pobudki, niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się walka z czasem. Komu uda się z ujść z życiem, a kto polegnie? Kto zostanie now...