7. Sny o Słowenii (1/2)

158 19 13
                                    

Dawid Kubacki obudził się wczesnym rankiem, kiedy za oknem królowała jeszcze szarość. Z niechęcią rozchylił oczy i leniwym, niemrawym gestem sięgnął po telefon, leżący na szafce nocnej. Parę minut przed piątą. No pięknie. Ale czego właściwie się spodziewał, kładąc się o osiemnastej? Przecież i tak spał cholernie długo. Ile to było... jedenaście godzin?

Z westchnieniem pełnym zniechęcenia do świata odłożył telefon na swoje miejsce, przekręcił się na drugi bok i zamknął oczy, choć w głębi serca wiedział, że to na nic. Nie zaśnie przecież. Spało mu się tej nocy świetnie, ale czuł, że więcej tego snu nie da rady wmusić w swój organizm.

Przekręcił się na plecy. Oczy ponownie otworzył i popadł w zamyślenie. Może i nie uda mu się powrócić w objęcia Morfeusza, ale z łóżka wychodzić póki co nie zamierzał. Odpocznie jeszcze chwilę, da sobie parę godzin jakiej takiej przyjemności. Tak cholernie nie miał ochoty tam wracać. To, co go czekało nie zapowiadało się najprzyjemniej i nie miał za wiele motywacji, żeby się z tym mierzyć.

Załatwił tylko konieczne sprawy w toalecie, wpadł jeszcze na chwilę do kuchni, chwycił z półki pierwsze lepsze płatki, wsypał do miski, zalał mlekiem. Z tak przygotowanym posiłkiem wrócił do łóżka i ponownie opatulił się kołdrą. Jedną ręką jadł, w drugą ujął telefon. Nie mógł, no po prostu nie mógł się powstrzymać, żeby się nie sprawdzić, co tam nowego w świecie. W ostatnich dniach nie docierały do niego bowiem prawie żadne wieści z Polski. Zmienił kartę SIM na niemiecką, rzadziej używaną. Pod polskim numerem nie był więc dostępny, a ten niemiecki posiadali tylko nieliczni wybrańcy, do których jego koledzy z kadry się nie zaliczali. Messengera także na czas pobytu w Estonii odinstalował. W ubiegłym tygodniu potrzebował po prostu jak najwięcej spokoju.

Już parę minut po włożeniu w telefon starej karty natłok wiadomości SMS, które dostał, uświadomił mu, jak doskonałą decyzją była ta krótkotrwała zmiana.

Pięćdziesiąt siedem SMS-ów. Pięćdziesiąt siedem! I dziewiętnaście nieodebranych połączeń!

– Przecież im mówiłem, że nie będę dostępny pod tym numerem – Mistrz Świata mruknął pod nosem z dezaprobatą, a następnie przystąpił do sprawdzania, który był taki mądry.

No tak. Oczywiście zdecydowana większość zarówno tych wiadomości, jak i połączeń była sprawą Jakuba Wolnego. Prawie wszystkie pochodziły z początku zeszłego tygodnia – pewnie potem ktoś mu wreszcie uświadomił, że dalsze próby nie mają szczególnego sensu. Jedynym wyjątkiem była ostatnia wiadomość, pochodząca sprzed dwóch dni.

Dawid przystąpił do odczytywania ich chronologicznie. Kilka pierwszych miało bardzo podobną treść. W stylu: "Dawid, co się z Tobą dzieje? Dlaczego się nie odzywasz?". Następna była wiadomość o treści "nie chcesz się odzywać to nie", ale już kilka godzin po niej pojawiły się pełne paniki SMS-y, jakoby Stefan Kraft miał być ich nowym trenerem. Kubacki przez dłuższy moment zastanawiał się, czy to nie są jakieś głupie żarty, ale uznał, że nie ma co za dużo myśleć, bo i tak jeszcze dzisiaj się dowie. Potem było jeszcze dość sporo tego narzekania na Krafta, wiadomości od innych chłopaków z drużyny (też o Krafcie; Dawid poczuł przy nich delikatne zaniepokojenie), następnie długo nic. I ta ostatnia.

Jakub Wolny: Przyszły pocztą wyniki badań. Środek nasenny był w torcie.

Dawid aż uniósł brwi do góry z niedowierzania. W torcie? Przecież to niemożliwe, zrobili go we dwóch z Kamilem. Sami. Od podstaw do samego końca. I nie dodali do niego żadnych pieprzonych środków nasennych.

Rzucił telefon niedbale na łóżko i zamaszystym krokiem ruszył w stronę skrzynki na listy. Oznaczało to, że musiał wyjść na zewnątrz w swojej piżamce, ale w ogóle się tym nie przejmował. Zresztą, uważał, że nie było się czego wstydzić.

Orły HorngacheraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz