20. Inauguracja (1/2)

108 10 38
                                    

Wisła nigdy nie należała do ulubionych przystanków w Pucharze Świata Stefana Horngachera. Z wielu przyczyn. Jedną z nich z pewnością byli kibice (z roku na rok zachowywali się coraz gorzej...). Kolejna kwestia: lokalizacja sama w sobie. Uważał rozgrywanie inauguracji w takim miejscu jak Wisła za naprawdę poroniony pomysł. Niepotrzebnie narażano zdrowie zawodników. Któryś prędzej czy później nabawi się kontuzji od tego lądowania na ubitym lodzie!

A po trzecie (to „po trzecie" doszło właściwie ostatnio): to była Polska. Najgorsze możliwe miejsce, żeby ponownie przywitać się z Pucharem Świata po takim pożegnaniu, jakie z nim zrobił w Planicy.

Ci wszyscy ludzie tutaj – nie tylko skoczkowie, ale i kibice – doskonale przecież pamiętali, co się stało. I nadal nie otrzymali żadnych konkretnych wyjaśnień. Niby nikt nie był w stosunku do niego do tej pory natarczywy, ale wiedział, że się zastanawiają. I jeśli chodzi o dziennikarzy – to na pewno prędzej czy później zaczną go wypytywać. Przecież właśnie z tego często się utrzymywali – z wywlekania cudzych brudów.

– Nie będzie tak źle. – Hannawald uspokajał go w busie, którym razem jechali do Wisły. – Pamiętasz LGP? Na LGP było naprawdę spokojnie.

– Bo prawie nie wychodziłem z hotelu! – syknął Horngacher.

– To prawda. – Wzruszył ramionami. – W ostateczności będzie można znowu tak zrobić.

– No nie wiem.

– Dla chcącego nic trudnego.

– Sven, to już nie są Letnie Gry Podwórkowe. To Puchar Świata. Poważniejsza sprawa. Większe zainteresowanie.

– Wiem, wiem. – Niemiec westchnął. – Słuchaj, mogę robić za twojego agenta!

– Jakiego znowu agenta?! Co ty, do cholery, znowu wymyśliłeś?!

– Mogę odpowiadać na pytania w twoim imieniu. Możesz kierować dziennikarzy do mnie, a wtedy...

– Lepiej nie – Stefan wciął mu się w zdanie grobowym tonem.

– Dlaczego? Mógłbym...

– Lepiej nie, Sven. Byłoby jeszcze gorzej.

– Skoro tak twierdzisz. – Hannawald wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę okna.

– Sven...

– Hm? – Nie spojrzał nawet w jego stronę.

– Nie obrażaj się na mnie.

– Ja się wcale nie obraziłem.

– Proszę cie, ja nie mam dzisiaj na to siły.

– No dobra, przepraszam! – Komentator obrócił się z powrotem do niego. – Postaram się dzisiaj cię nie denerwować.

– To ci się pewnie nie uda, choć doceniam dobrą wolę.

– Stefan?

– Tak?

– Będzie dobrze. Wiem, że to już nie LGP, ale jak jakoś wymyśliliśmy, jak przetrwać LGP, to i wymyślimy jak przetrwać Puchar Świata.

– Będzie trudniej. Ale przynajmniej tyle dobrego, że w czasie trwania Pucharu Świata nie mam już urodzin i nikt mi nie urządzi żadnej żenującej imprezy w hotelu.

– Przecież mówiłeś, że ci się podobało!

– Powiedziałem to, jak byłem pijany!

– Dokładnie! Upiłeś się, bawiąc się na mojej imprezie którą urządziłem dla ciebie!

Orły HorngacheraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz