7

7K 555 202
                                    

YOONGI

Po tym jak Chanyeol zabrał mi Jimina postanowiłem, że poszukam Hoseoka. Chodziłem ostatnio rozdrażniony, a nie powinienem. Wiele sprzecznych uczuć zebrało się we mnie i nie potrafiłem sobie z nimi poradzić. Potrzebowałem rozluźnienia, chwilowego szczęścia. Jednak nie byłem idiotą i zdawałem sobie sprawę, że nie mogę pić. W końcu prowadziłem samochód, a miałem jeszcze na głowie pewnego blondynka.

Warknąłem pod nosem, gdy przeszedłem cały ten wielki dom po raz drugi i wciąż nie znalazłem przyjaciela. Nie mogłem uwierzyć w to, że nie przyszedł. To nie było w jego stylu. Jest bardzo rozrywkową osobą i pojawia się na takich rzeczach, z resztą to on wspominał mi o tej imprezie. Miałem już do niego napisać, kiedy nagle jakieś ciało się do mnie przykleiło od tyłu. Zmarszczyłem brwi, odwracając się powoli, a mój szok był bardzo wyraźny. Jednak po chwili skojarzyłem fakty i niedowierzanie zastąpiło zdenerwowanie.

- Nie patrz się tak na mnie. - podniósł ręce do góry w geście obronnym, a ja zacisnąłem pięści.

- Chanyeol. - warknąłem. - Coś ty mu dał? - wskazałem na chłopaka przytulającego mnie. Ciepło roznosiło się po całym moim ciele, ale to nie było teraz ważne. 

- To tylko alkohol. - wzruszył ramionami. - Powinieneś mi dziękować. To jedyna okazja zbliżenia się do niego. - uniosłem brwi do góry. - Chyba nie sądzisz, że jestem ślepy? - spojrzał na mnie jak na idiotę, a ja wiedziałem, że go nie okłamię. Byłem na siebie zły bo czy każdy widział jakie są moje uczucia do młodszego? Ta durna szkoła miała jedynie w to wierzyć. A teraz i jego przyjaciele widzą jaka jest prawda. Brakuje mi jeszcze, aby sam blondyn wiedział. - Zapomni o wszystkim, uwierz mi, znam go. - wskazał na niego, wzdychając. - Miłej zabawy. - mrugnął do mnie i odszedł, wcześniej klepiąc po ramieniu.

Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, ani co powinienem zrobić. Nie chciałem go wykorzystać bo jest pod wpływem alkoholu. Stałem tak, trzymając młodszego w objęciach i zastanawiając się co powinienem zrobić? Może po prostu wywieźć go do domu i zapomnieć o tej sytuacji? 

W pewnej chwili zostałem pchnięty na ścianę, a przez to, że moje myślenie było spowolnione przez natłok myśli i ciepło spowodowane dotykiem blondyna, nie zarejestrowałem momentu kiedy wpił się brutalnie w moje usta. Całował mnie, a ja nie chciałem go odpychać. 

W końcu miałem się nie powstrzymywać.

Zamieniłem nas stronami, że teraz on był przyparty do ściany i kontynuowałem całowanie go. Mruknął mi w usta, a ja uśmiechnąłem się przez pocałunek. Miałem go tak blisko, a zarazem tak daleko. Nie obchodzili mnie ludzie wokół, ani to, że możliwe, że robimy teraz sensację. Nie byłem nim, nie obchodziła mnie ta uwaga. Liczył się dla mnie tylko on. I nawet jeśli zdawałem sobie sprawę, że na pewno gdzieś w tłumie Chan patrzy na nas, olałem go. Olałem cały świat. W końcu nie na co dzień mogę trzymać mojego anioła w objęciach. Wiedziałem, że on nie będzie pamiętał tej chwili. Ale czy tego właśnie chciałem? Chciałem, aby rano po obudzeniu miał przed oczami te scenę, żeby wiedział, że to on zainicjował nasze zbliżenie. Żeby pamiętał to uczucie, ten moment.

To była jedyna okazja do zrobienia czegoś na co on w życiu nie dałby mi zgody. A ja chciałem ją wykorzystać, więc oderwałem się od jego ust, przechodząc na szyję. Zasysałem się na niej, tworząc kilka widocznych śladów. Słuchając dźwięków, wychodzących z ust chłopca obok mnie czułem jeszcze większą satysfakcję. Oderwałem się od jego biednej szyi dopiero po dłuższym czasie i aż otworzyłem szerzej oczy. Przejechałem ręką po moim dziele. Nie sądziłem, że zrobiłem mu aż tyle malinek, ale wiedziałem, że jutro za to zginę. Zaśmiałem się cicho, mając w głowie obraz Jimina krzyczącego na mnie i wzbraniającego się, że on na pewno sam z własnej woli się do mnie nie zbliżył. A przecież był to już drugi raz. Tyle, że teraz było to o wiele dłuższe, bardziej namiętne i intymne. I nieświadome z jego strony.

Uśmiech zszedł mi na chwilę z twarzy, ale równie szybko wrócił, gdy blondyn znów złączył nasze usta. Przerzucił ręce przez mój kark, przybliżając się jeszcze bardziej. Trzymałem dłonie na jego talii, gładząc jego biodra. Nie wiem jak długo trwało nasze zbliżenie. Może było to kilka sekund, może minut, a może godzin? Nie liczył się dla mnie czas, rolę grało teraz tylko to uczucie.

Ale musiałem to przerwać. Odsunąłem się od niego z niechęcią. Byłem podniecony, z resztą nie tylko ja. Dlatego właśnie to musiał być koniec. Miałem w sobie trochę rozumu i zdawałem sobie sprawę, że mogłoby to zajść za daleko. Nie to co mój udawany chłopak, który był teraz w istnym amoku przez procenty w jego ciele, jak i pożądanie, które nim władało. Złapałem go pod kolanami co on bardzo szybko zrozumiał i wskoczył na mnie. Myślał, że kontynuujemy naszą zabawę, ale uniemożliwiłem mu to, na co jęknął zrozpaczony, a ja zaśmiałem się. Wyniosłem go z budynku, od razu kierując się do mojego samochodu. Świeże powietrze trochę go uspokoiło i teraz przytulał się do mnie normalnie. Uznałem, że zabiorę go do siebie. Nawet jeśli to wiąże się ze spaniem na kanapie dzisiejszej nocy. Nie znam zbyt jego rodziców, więc wolę nie ryzykować co zrobiliby, widząc swojego syna w takim stanie. Włożyłem go na miejsce pasażera, zapinając mu pasy, po czym okrążyłem samochód i siadłem od strony kierowcy, odpalając silnik. Spojrzałem na niego, widząc jak słodko śpi. Zaśmiałem się cicho, przypominając sobie jak się zachowywał zaledwie parę minut temu. 

Zrób to jeszcze raz, będąc trzeźwym.

dazzled • yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz