YOONGI
Tydzień - tyle czasu potrzebowałem na zdanie sobie sprawy z własnej głupoty. Nie rozumiałem co takiego miałem w głowie i jak mogłem dać się tak łatwo grze Seulgi. Dostała dokładnie to czego chciała - pragnęła nas skłócić i jej się udało. Cieszyłem się, że miałem jeszcze jakieś granice rozsądku i nie zerwałem z chłopakiem. Przecież od początku wiedziałem, że on tu nie zawinił, ale jednak przez te dziwne ukłucie w sercu - nie potrafiłem myśleć racjonalnie.
Przez te siedem dni - unikaliśmy się. Ja nie patrzyłem na niego, bo czułem że znów wszystkie uczucia się we mnie skumulują i kolejna igła wbije się boleśnie w moje serce, a on patrzył. Przyglądał mi się twardym wzrokiem, który mogłem bardzo dobrze poczuć na swojej osobie. Jednak mimo to - nie podszedł do mnie. Zastosował się do mojej prośby, dawał mi czas. Chociaż tak oczywistym było, że pragnie coś zrobić, albo liczy że to ja w końcu naprawię naszą chwilowo zepsutą relację. A ja jak idiota po prostu stałem. Stałem i patrzyłem pustym wzrokiem przed siebie, nie pozwalając żadnym myślom o blondynie wejść do mojej głowy. A teraz, gdy w końcu wszystko wyleciało ze mnie jak powietrze z balonu - poczułem się jeszcze gorzej niż wcześniej, o ile jest to możliwe. Nie obchodziło mnie zdjęcie, które bez zaproszenia ciągle gościło w mojej głowie i pojawiało się przed oczami w najbardziej nieodpowiednich chwilach - ja chciałem go z powrotem. Musiałem naprawić wszystko co zepsułem swoją durną chwilą zawahania za wszelką cenę.
Byłem na tyle zdeterminowany, że nie obchodziło mnie nic - późna godzina, czy też fakt, że chłopaka może nie być w domu. Ja po prostu chciałem dostać się do niego i przytulić, przepraszając za bycie tak beznadziejnym chłopakiem.
Jednak w chwili kiedy otworzyłem drzwi wejściowe, odskoczyłem do tyłu, widząc mojego przyjaciela, który również nie spodziewał się mojej nagłej próby opuszczenia domu. Złapał się za serce i oddychał szybciej, przez zaskoczenie, które mu przed chwilą zafundowałem.
- Co tu robisz, Hobi? - odezwałem się pierwszy, podpierając się całym ciałem o ścianę obok. Może zabrzmiałem trochę niegrzecznie i nawet nie zaprosiłem go do środka, ale naprawdę chciałem już po prostu znaleźć się przy moim słodkim chłopcu.
- Przyszedłem Cię porwać - uspokoił się i zaśmiał cicho, łapiąc mnie za dłoń i wyciągając z domu, tym samym uwierzytelniając swoje wcześniejsze słowa. Patrzyłem na niego niezrozumiałym wzrokiem i dostrzegłem jak wyjmuje z mojej dłoni klucze, które po chwili sam włożył do zamka i przekręcił dwa razy. Oddał mi moją własność i pociągnął za sobą, tak że już po chwili znajdywaliśmy się na zewnątrz, a moja twarz została owiana rześkim powietrzem. Zamknąłem oczy, pozwalając wiatru rozwiać moje włosy na różne strony i otworzyłem je dopiero, gdy Hoseok wepchnął mnie do swojego samochodu.
- Dobra, uznajmy że się boję - przybrałem przestraszony wyraz twarzy i skuliłem się nieznacznie w sobie - Porywaczu, co chcesz mi zrobić? Gdzie chcesz mnie wywieźć?! Ja mam rodzinę i dzieci, nie mogę ich zostawić! - krzyknąłem przeraźliwie i dostrzegłem jak ten przewraca oczami.
- Ha ha, bardzo zabawne - powiedział sarkastycznie i odpalił samochód - Chciałem Cię zabrać na imprezę, aby poprawić Ci humor, ale widzę, że nie potrzebnie - wyjaśnił swoje czyny, a ja usiadłem już normalnie na swoim siedzeniu i obserwowałem jak odjeżdża z parkingu.
I tyle było ze spotkania z moim chłopakiem.
- U kogo tym razem? - spytałem, otwierając szybę i wystawiając za nią dłoń. Było dosyć zimno, ale lubiłem takie chłodne powietrze.
- Weź to zamknij - wyraził swoje zirytowanie moim zachowaniem i po chwili sam zamknął moją szybę. Westchnąłem, patrząc na jego czyny i założyłem ręce na piersi, czekając aż wróci do wcześniejszego tematu.
- U Wonho. - po usłyszeniu pseudonimu jego imiennika przewróciłem oczami.
- Przecież u niego zawsze jest największa dzicz - wyraziłem swoje zniechęcenie, a on machnął jedynie na mnie ręką.
- Więc tym bardziej będzie można się wyszaleć - westchnąłem, postanawiając nie drążyć już tego tematu, bo wiedziałem, że i tak nie uda mi się go przekonać do zawrócenia.
Pozwoliłem mu wywieźć mnie na drugi koniec miasta i jak to wcześniej określił - poprawić mi humor. Uznałem, że nie warto jest teraz udawać gbura, chcącego koniecznie wrócić do domu, zamiast skorzystać z sytuacji i po prostu wypić trochę. A jutro z samego rana załatwię mój dręczący problem.
Nie sądziłem, że będzie to najgorszy moment na pozwolenie dostaniu się kilku procentów do mojego organizmu.
CZYTASZ
dazzled • yoonmin
FanficJimin nienawidzi Yoongiego, a Yoongi proponuje mu niecodzienny układ. Czyli Yoongi namawia Jimina do udawania pary, aby się do niego zbliżyć. A Jimin jest zbyt zaślepiony, by dostrzec, że Yoongi wcale nie uważa tej relacji za kłamstwo. 01.03.19 ||...