Prolog

15.6K 719 372
                                    

Druga klasa szkoły średniej. Sześć lat znajomości z Park Jiminem, który nienawidzi mnie od samego początku. Ja za to go lubię, co jest kompletnie sprzeczne z wszystkimi plotkami. W końcu każdy uważa, że nienawidzimy się ze wzajemnością. Sam z resztą udaję, że tak jest. Na początku może i tak było, ale z czasem zacząłem zauważać, że wcale nie jest taki zły jak każdy sądzi. Ludzie uważają go za samolubnego dzieciaka, pragnącego uwagi. Mają rację, ale ja wiem, że jest w nim też coś dobrego, a chęć bycia wśród zainteresowania innych nie jest najważniejsza. Chociaż w moim planie bardzo istotna i przydatna. Kilka miesięcy temu uświadomiłem sobie, że powiedzenie 'nienawiść i miłość dzieli cienka nić' nie jest wcale takie bez sensu. Na początku nie mogłem tego zaakceptować. Bo jak mogłem zakochać się w tym dzieciaku bez uczuć? W moim własnym wrogu? Nie rozumiałem tego, ale z czasem zacząłem się z tym oswajać oraz myśleć nad zmianą jego nastawienia. Oczywistym było, że nie rozkocham go w sobie tak po prostu, więc pozostały mi irracjonalne kroki. Bo udawanie pary raczej nie było zbyt rozsądne. Ale przez to zdobędziemy zainteresowanie całej szkoły, a on tego nie odpuści. 

Nie chciałem z nim rozmawiać w szkole bo wiedziałem, że ściany mają uszy i ktoś od razu mógłby się dowiedzieć. Tak więc właśnie szedłem za nim w piątkowe popołudnie, czekając na odpowiedni moment. Czułem się jak jakiś przestępca, który planuje porwanie. Dawka adrenaliny zawsze przydatna. Kiedy zobaczyłem, że obok nas zaraz będzie cicha ulica, w której na pewno nie spotkamy żadnego znajomego, podszedłem bliżej chłopaka i szybko pchnąłem go w tamtą stronę, wcześniej zakrywając mu usta. Wiedziałem, że jakbym tego nie zrobił jego krzyk słychać by było w drugiej części miasta. 

- Min Yoongi, ty idioto! - krzyknął, kiedy odwróciłem go w swoją stronę. - Przez Ciebie mogłem paść na zawał, co ty sobie wyobrażasz, jesteś...

- Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. - przerwałem mu. Wiedziałem, że już szykował na mnie jedno ze swoich obraźliwych pseudonimów, a słyszałem ich doprawdy wiele. Zmarszczył brwi i założył ręce na piersi. Lustrował mnie wzorkiem, próbując doszukać się odpowiedzi w mojej twarzy, ale ja byłem pewny, że nie spodziewa się tego co mam do powiedzenia. 

- Od Ciebie nic nie przyjmę, nie wiem czego chcesz, ale się na to nie zgadzam. - zaśmiałem się na jego słowa i zbliżyłem trochę, przez co on odruchowo zrobił krok w tył.

- A więc nie pragniesz, aby cała szkoła była tobą zainteresowana? - powiedziałem spokojnie i z uśmiechem. Wiedziałem, że namącę mu tym w głowie, a o to chodziło. - Abyś był tematem numer jeden? - mówiłem to wszystko uwodzącym tonem, ale on oczywiście nie zwrócił na to uwagi. Widziałem konsternację na jego twarzy, nie odzywał się dłuższą chwilę, próbował sam się domyślić o czym mówię.

- O czym mówisz? Robisz sobie jakiś żart? - prychnął. - Nie dam się nabrać, za dobrze Cię znam! - wskazał ręką w moim kierunku, a ja westchnąłem. Wcale mnie nie znasz - powiedziałem w myślach. 

- Przejdę do rzeczy. - uznałem, że muszę mówić wszystko od razu bo znając jego zaraz sobie pójdzie, wyzywając mnie od najgorszych, a na to nie mogłem pozwolić. Musiał dać mi dokończyć, a co najważniejsze się zgodzić. - Jak wiemy my, jak i wszyscy nasi rówieśnicy, nienawidzimy się. - A raczej ty nienawidzisz mnie - sprostowałem w myślach. Pokiwał niepewny głową, a ja kontynuowałem. - Jakby zareagowali, gdyby nagle pomyśleli, że jesteśmy w związku? Jak myślisz? - Ledwo skończyłem to zdanie, kiedy słyszałem jak chłopak zaczyna przerażony kaszleć. - To byłby udawany związek. - sprostowałem i poklepałem go po plecach, ale on szybko odepchnął moją dłoń, prostując się. 

- Boże, nie strasz mnie tak. - powiedział, wciąż oddychając przestraszony tym co usłyszał. - Już się przeraziłem, że proponujesz mi chodzenie. - zrobił zniesmaczoną minę. - A ja bym w życiu z tobą nie był, nienawidzę Cię. - zabolało, ale cóż. Musiałem grać dalej.

- Ale dzięki mnie możesz zdobyć uwagę, a oboje wiemy, że jej pragniesz. - powiedziałem spokojny, próbując udawać, że jego słowa mnie nie zabolały. Chociaż ja wcale nie musiałem udawać, Jimin był zbyt zaślepiony i w życiu by nie pomyślał, że jego słowa mnie urażą. A nawet jeśli - nie przejąłby się tym. 

- Może i tak, ale... - przedłużył. - To się wiążę z tym, że musiałbym Cię dotykać, a ty, ugh. - powiedział zniesmaczony tym pomysłem, ale jednocześnie wiedziałem, że kusi go, aby zaryzykować. - Dlaczego w ogóle mi coś takiego proponujesz, co? - rzekł trochę głośniej, przyglądając mi się, aby doszukać się w tym co powiem kłamstwa. Ja skłamię, ale on tego nie zauważy. Nie zna mnie ani trochę, nawet jeśli tak uważa. 

- Bo uznałem, że bycie w centrum uwagi jest całkiem intrygujące. - kłamstwa przychodziły mi tak łatwo. Tak na prawdę dla mnie to całe zwracanie na siebie uwagi było bez sensu, ale coś musiałem wymyślić. - Możemy razem pośmiać się z tych wszystkich idiotów, którzy połkną każde nasze kłamstwo. Wyobraź sobie te zabawę, nie daj się prosić. - doskonale wiedziałem, że mi ulegnie. Moje słowa były zbyt dopracowane pod niego. Ja w przeciwieństwie do niego, znałem go na prawdę i wiedziałem co zrobić, aby go zmanipulować. 

Widziałem niepewność w jego oczach i zniesmaczenie. Ale dostrzegłem też te iskierki w oczach, które wręcz rwały się do tego pomysłu. Od początku byłem pewien, że to wyjdzie, w końcu on by nie przepuścił takiej okazji, nawet jeśli to ze mną musi udawać związek.

Zgodził się, a ja jeszcze nie wiedziałem w co się wpakowałem. 


dazzled • yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz