Po kilku tygodniach pracy na zamku Araluen, Daisy zdążyła przywyknąć do panującego w nim zamieszania. Przywykła też do myśli, że może już nigdy nie zobaczyć własnego brata. Snuła się korytarzami zamku wypełniając polecenia lady Pauline. Służący, którzy ją mijali nie zauważali nic niepokojącego, zwyczajna uczennica Szkoły Dyplomacji. Nikt z nich nie wiedział też, że księżniczka została zabrana jako skandyjski łup, wciąż myśleli, że bezpiecznie przebywa u przyjaciół króla, choć nie wiedzieli gdzie dokładnie.
Na zamku panowała nerwowa atmosfera. Częste odwiedziny zwiadowców zaburzały pracę służących, którzy nie byli przyzwyczajeni do takiego natężenia cętkowanych, szaro-zielonych peleryn. Duży ruch kurierek i kurierów również wzbudzał ich niepokój. Ubrane na biało postacie biegały po całym zamku w tą i z powrotem lub wjeżdżały i wyjeżdżały przez bramę główną.
Król nie wychodził ze swojego gabinetu i tam właśnie przyjmował interesantów, czy jadł posiłki. Daisy nie była nawet pewna czy na noc wraca do swojej sypialni. Mimo wszystko wciąż prezentował się godnie i po królewsku. Nie dał po sobie poznać, że cierpi z powodu utraty jedynego dziecka. Nikomu nie pozwolił wyruszyć na ratunek, więc Daisy nawet nie widziała sensu w pytaniu czy ona by mogła.
Spojrzała na trzymaną w dłoniach stertę raportów i potrząsnęła lekko głową. Dość bujania w obłokach, czas wziąć się za pracę. Przyspieszyła, żeby czym prędzej dostarczyć kolejne raporty dowódcy Korpusu Zwiadowców. Lekko zdyszana zatrzymała się przed drzwiami prowadzącymi do jego gabinetu, żeby uspokoić oddech. Uniosła dłoń, żeby zapukać, ale wtedy usłyszała czyjś podniesiony głos. Nie byłoby w tym nic interesującego, gdyby ten głos nie należał do Halta.
Daisy szybko rozejrzała się po korytarzu, ale był zupełnie pusty, co nie dziwiło. Mało kto wchodził tak wysoko do tej wieży. Szybko przyłożyła ucho do niewielkiej szpary między sękatymi deskami, z których sklecono drzwi.
- ...całym królestwie, a tymczasem powinienem udać się na poszukiwanie Willa! - krzyczał Halt, a serce Daisy zabiło mocniej.
- Król stwierdził, że odnalezienie Foldara jest naszym najważniejszym zadaniem. - odezwał się Crowley. - Prędzej czy później dostaniemy tego prawdziwego.
- Ale do tego ma czterdziestu dziewięciu pozostałych zwiadowców! Na litość boską, to chyba dosyć?
- Król potrzebuje wszystkich czterdziestu dziewięciu i ciebie jako pięćdziesiątego. Wierzy ci, polega na tobie. Jesteś z nas najlepszy.
Daisy usłyszała jak Halt głośno wypuszcza powietrze.
- A mnie się zdaje, że swoją część roboty już wykonałem. - odparł, tym razem spokojnie. - W takim razie udam się do króla. - dodał zrezygnowany po dłuższej chwili milczenia.
- Król cię nie przyjmie. - powiedział Crowley bezbarwnym głosem.
- Król odmówi? Po tym wszystkim? - Daisy usłyszała zdumiony głos Halta. Chyba po raz pierwszy w życiu słyszała, żeby był on czymś zdziwiony do tego stopnia, ale go rozumiała. W końcu to między innymi on pomógł Duncanowi odzyskać władzę podbitą przez Morgaratha, kiedy byli jeszcze młodzi, a potem przez wiele lat mu doradzał i wspierał.
- Tak, bo przecież nie gorzej ode mnie zdaje sobie sprawę, czego będziesz od niego żądał. Odmówi audiencji, bo będzie chciał oszczędzić sobie bezpośredniej odmowy twoim prośbom. - odparł Crowley.
- Cóż, postaram się, by zmienił zdanie. - wycedził z zimną determinacją w głosie.
Daisy usłyszała ciche kroki jego miękkich butów, więc szybko wyprostowała się i uniosła dłoń jak do pukania. Machnęła lekko nadgarstkiem, kiedy drzwi się otworzyły i okazała lekkie zdziwienie tym widokiem. Halt uniknął jej spojrzenia i odszedł szybkim krokiem. Daisy z namysłem patrzyła za nim.
CZYTASZ
Kurierka | Zwiadowcy
FanfictionWill i Daisy wychowali się w sierocińcu zamku Redmont. Pozbawieni nazwiska i wiedzy o własnej przeszłości, mają jedynie siebie nawzajem. Szlachetność barona jednak pozwala im wziąć życia we własne ręce i zbudować historię na nowo. Zastanawialiście...