Wesele wyglądało jak wszystkie przyjęcia tego typu. Odbył się piękny ślub, na którym wygłoszono wzruszające przysięgi dozgonnej miłości, następnie uczta, w czasie której doszło do kilku zamieszań, kłótni i łez, jak to zwykle bywa, jednak większość czasu panowała atmosfera radości i dobrej zabawy. Było dużo tańca, alkoholu i dobrego jadła. Wygłoszono wiele poruszających toastów.
Podczas jednego z tańców, późno w nocy, wzrok Daisy wciąż umykał ku Debrze w pięknej białej sukni. Przez cały wieczór się uśmiechała patrząc z miłością na nowo poślubionego małżonka. Sir Oisin, choć wydawał się na początku dość ponury, był dobrym człowiekiem. Daisy była pewna, że razem będą szczęśliwi.
Patrząc na Michaela czuła to samo, co widziała w spojrzeniu Debry. Miłość, szczęście, pewność, że ten właśnie człowiek kocha ją ponad wszystko i że to właśnie z nim pragnie spędzić resztę życia.
- Michael... - zaczęła i urwała nagle.
Uniósł pytająco brwi przypatrując się jej niewyraźnej minie.
- Ja... chyba zdecydowałam. Nie chcę dłużej czekać. Pragnę spędzić z tobą resztę życia, więc czekanie nie ma sensu.
Michael uśmiechnął się szeroko i objął ją mocno. Po chwili jeszcze się zawahał.
- Jesteś pewna? - dopytał.
- Zdecydowanie. Kocham cię.
Pocałował ją, kiedy tak stali na samym środku sali. Wzrok paru osób skierował się na nich, jednak większość weselnych gości nie zwróciła na nich uwagi.
- Ja tez cię kocham. - powiedział trzymając jej twarz w dłoniach.
- Ogłosimy wszystko jak tylko wrócimy do Redmont. - zdecydowała, a Michael przytaknął.
- Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć ich miny.
Daisy zachichotała.
***
Odkąd przekroczyli granice lenna Redmont, Daisy nie mogła przestać się uśmiechać. Wyobrażała sobie jak wjadą do zamku, zbiorą wszystkich swoich przyjaciół w jednym pomieszczeniu i ogłoszą radosne wieści. Nie wątpiła ani przez chwilę, że wszystkich to ucieszy. Od dawna już posyłali zarówno jej, jak i Michaelowi, sugestywne spojrzenia i elegancko zawoalowane propozycje, aby w końcu ogłosili, że są razem.
Daisy musiała przyznać, że oficjalne ogłoszenie ich zaręczyn będzie miało swoje plusy w postaci spokoju od strony młodych mężczyzn, którzy niezrażeni plotkami o tym, że Daisy i Michael mają się ku sobie, próbowali ją zapraszać w różne miejsca i sugerować, że to właśnie z nimi powinna się związać młoda kurierka. Było to nie tylko męczące, ale również irytujące. Ile razy można odmawiać jednej i tej samej osobie? Całe szczęście oficjalne zaręczyny powinny położyć temu kres. Daisy zerknęła na jadącego obok Michaela. Jak również położą kres wianuszkowi młodych panien wzdychających do przystojnego, dzielnego rycerza, pomyślała.
Końskie kopyta zadudniły na drewnianym moście zwodzonym prowadzącym na dziedziniec zamku. Właśnie ten dźwięk sprawił, że Daisy poczuła się jak w domu. Uśmiechem pozdrowiła kłaniających się jej strażników. Jeszcze nie zdążyli dojechać do stajni, kiedy z wnętrza zamku wyłoniła się postać w białej sukni. Rozpoznali ją natychmiast.
Daisy szybko zeskoczyła z konia.
- Alyss! - zawołała zdziwiona, kiedy przyjaciółka ją objęła. - Co tu robisz? Już wróciłaś?
Po twarzy Alyss poznała, że stało się coś złego.
- Chodź, musimy porozmawiać. - szepnęła i lekko skinęła głową w stronę zamku.
CZYTASZ
Kurierka | Zwiadowcy
FanfictionWill i Daisy wychowali się w sierocińcu zamku Redmont. Pozbawieni nazwiska i wiedzy o własnej przeszłości, mają jedynie siebie nawzajem. Szlachetność barona jednak pozwala im wziąć życia we własne ręce i zbudować historię na nowo. Zastanawialiście...