Postanowili opuścić oberżę z samego rana. Zgodnie stwierdzili, że im szybciej wyjadą, tym lepiej. Daisy obudziła się pierwsza z zamiarem uczesania włosów w galijskim stylu, co zajmuje trochę czasu. Odkupiła również prostą sukienkę od córki oberżysty. Stwierdziła, że nie może wyglądać jak ktoś ważny i związany ze swoimi towarzyszami podróży. Horace i Halt dziwili się odrobinę, ale nie komentowali jej uczesania ani ubioru.
Gdy stali pod stajnią siodłając konie, oberżysta zbliżył się do Halta nerwowo rozglądając się na boki. Rozmawiali tak cicho, że Daisy nie mogła usłyszeć o czym jest mowa. Nie wiedzieć czemu, właśnie to irytowało ją najbardziej ze wszystkich rzeczy na świecie.
Wskoczyła na siodło, a po niej zrobił to Horace, ściskając w dłoni linę, do której uwiązane były wszystkie zdobyczne rumaki. Halt wspiął się na Abelarda chwilę później.
- W takim razie przeprawimy się promem. - oznajmił donośnym głosem. - O ile się nie mylę, droga do niego prowadzi od rozstajów kilka mil stąd, czy nie tak?
- Tak jest, panie. To będzie pierwsze znaczniejsze rozwidlenie. Aby dotrzeć do przeprawy, trzeba skręcić na prawo.
Halt uniósł rękę w geście podziękowania oraz pożegnania, po czym spiął Abelarda kolanami i ruszył przodem, wyjeżdżając z podwórza. Daisy była tuż za nim z drepczącym obok Wyrwijem, a Horace dogonił ich dopiero, kiedy wyjeżdżali z miasteczka. Ciągnięte na linie konie mocno go spowalniały.
Kiedy młoda kurierka stwierdziła, że oddalili się od wioski wystarczająco, a wokół nie było żadnych zarośli, w których ktoś mógłby się skryć i podsłuchiwać, postanowiła wyłożyć pomysł, który narodził jej się w nocy.
- Posłuchajcie, od tej chwili nie jestem już Daisy, nie jestem uczennicą kurierki, nie jestem nawet Araluenką. Jestem Gallijką, której ojciec zapłacił wam za przewiezienie na drugą stronę rzeki, gdzie mieszka jego brat. I nie znam aralueńskiego. - podkreśliła.
- Ale dlaczego mamy udawać, że jesteś kimś innym? - zdziwił się Horace.
- Żeby czarny rycerz nie wiedział kim jestem. - mruknęła.
- A co to za różnica? Przecież nie mamy w planach go spotkać. Po to powiedziałem oberżyście, że mamy zamiar przeprawić się promem, żeby czekali na nas w Les Sourges, a my pojedziemy dalej na północ. - powiedział pewnie Halt.
- Zapewniam cię, że nie jestem głupia i się domyśliłam. - odparła. - Ale on też nie jest. Nie możemy go lekceważyć.
- Więc sądzisz, że będzie na nas czekał na trakcie prowadzącym na północ? - prychnął.
- Sądzę, że istnieje taka możliwość.
- No dobrze. - wtrącił się Horace. - Ale dlaczego ma nie wiedzieć kim jesteś?
- Jeśli uzna, że jestem zwykłą gallijską dziewczyną, to nie uwięzi mnie razem z wami, a dużo łatwiej jest robić rozpoznanie nie będąc zamkniętą w celi.
- Skąd pomysł, że nas uwięzi? Nie prościej byłoby nas po prostu zlikwidować? - zdziwił się.
Halt pokręcił głową.
- Tacy jak on rządzą za pomocą strachu, więc jeśli zrobi przedstawienie dla swoich poddanych z nami w roli głównej, wzbudzi w nich jeszcze większy lęk i umocni swoją władzę. - wyjaśnił Horace'emu, po czym zwrócił się do Daisy. - A nie pomyślałaś, że może cię użyć do szantażowania nas?
- Owszem, właśnie dlatego jestem dla was nikim. Wykorzysta mnie do własnych celów, bo mój ojciec raczej nie najedzie jego zamku, żeby mnie odzyskać. Zapewne zostanę jego kolejną służącą.
CZYTASZ
Kurierka | Zwiadowcy
FanfictionWill i Daisy wychowali się w sierocińcu zamku Redmont. Pozbawieni nazwiska i wiedzy o własnej przeszłości, mają jedynie siebie nawzajem. Szlachetność barona jednak pozwala im wziąć życia we własne ręce i zbudować historię na nowo. Zastanawialiście...