Usłyszeli tętent kopyt na chwilę przed tym, nim Hlat i Erak wpadli galopem do Wężowego Przesmyku. Wszyscy zerwali się na równe nogi, tylko Daisy wciąż siedziała spokojnie na jakimś głazie.
Kiedy Halt wyruszył na przeszpiegi ze Skandyjskim jarlem, uznała że nie musi być już dłużej anonimowa. Założyła śnieżnobiały płaszcz kurierski, który dotąd woziła ukryty głęboko w jukach. Czuła się lepiej będąc znów sobą. Z trójki Aralueńczyków tylko Cassandra wyraziła swoją wątpliwość względem tego pomysłu.
- Posłuchaj. - powiedziała jej wtedy Daisy. - Dopóki nie zaskoczył nas oddział Skandian byliśmy zwykłymi podróżnymi, ale teraz jesteśmy uwikłani w międzynarodowy konflikt, który najprawdopodobniej przerodzi się w wojnę. Nie uważasz, że dobrze by było, gdyby Araluen miał dwójkę oficjalnych przedstawicieli, zamiast jednego?
Królewna zmarszczyła brwi w zamyśleniu, ale przytaknęła.
- Zamierzasz podać się za pełnoprawną kurierkę? - spytał szeptem Will, a Daisy przytaknęła.
Horace nabrał tchu, żeby coś powiedzieć, ale uniosła dłoń, by go powstrzymać.
- Wiem, Horace, to nieuczciwe i niehonorowe według ciebie, ale Haltowi będzie potrzebne wsparcie, nawet jeśli Skandianie niezbyt poważają zdanie kobiety.
Zmarszczył brwi nieprzekonany.
- Twoja mistrzyni nie będzie tym faktem zachwycona.
Daisy posłała mu lekki uśmiech i wyciągnęła z kieszeni srebrną broszkę w kształcie gałązki laurowej. Cała trójka otworzyła szeroko oczy patrząc jak przypina ją do płaszcza.
Gałązka laurowa była symbolem Służb Dyplomatycznych i każda osoba, która złożyła przysięgę przed królem, stając się pełnoprawnym dyplomatą w jego służbie, dostawała właśnie taką gałązkę jako przypinkę. Owa przypinka służyła również jako pieczęć i każda była spersonalizowana do swojego właściciela. Przypinka Daisy miała wygrawerowaną pierwszą literę jej imienia, co oznaczało, że Pauline kazała ją przygotować zawczasu. Ukłucie w sercu spowodował brak pierwszej litery nazwiska, którą, oprócz tej z imienia, mieli wszyscy pozostali Kurierzy i Kurierki, ale tego Daisy nie mogła zmienić prawdopodobnie do chwili aż nie wyjdzie za mąż. Gorzej miał jej brat, bo przejęcie nazwiska po żonie nie wyglądało za dobrze.
- Jeśli miałbyś rację, to raczej nie znalazłabym tej broszki kurierskiej wśród moich rzeczy. - powiedziała otrząsając się z ponurych myśli.
Horace zacisnął usta i nic już nie powiedział.
- No dobrze, ale jesteś pewna, że to w czymś pomoże? - spytał Will.
- Pewna nie jestem, ale mam taką nadzieję. - przyznała szczerze.
Halt zatrzymał się przy oczekującym na niego Willu i spokojnie zsunął się z siodła, natomiast Erak wpadł pełnym galopem między swoich ludzi nie mogąc zatrzymać temudżeińskiego konika, którego dosiadał. Konik w końcu wyhamował rozrzucając na około błoto i śnieg, a skandyjski jarl przefrunął nad jego łbem lądując na twardej ziemi. Śmiechy kilku jego podwładnych szybko uciszyło jego groźne spojrzenie.
- I co, znaleźliście jakiś większy oddział Temudżeinów? - spytał Will.
Halt ponuro skinął głową, a Daisy wstała i podeszła bliżej, żeby lepiej słyszeć.
- Można tak rzec.
- To nie oddział, tylko wielotysięczna armia. - sprostował Erak. Skandianie wydali okrzyk zdumienia, ale przywódca uciszył ich gestem ręki. - Liczy pięć do sześciu tysięcy zbrojnych i prawdopodobnie zmierza właśnie w naszą stronę.
CZYTASZ
Kurierka | Zwiadowcy
FanfictionWill i Daisy wychowali się w sierocińcu zamku Redmont. Pozbawieni nazwiska i wiedzy o własnej przeszłości, mają jedynie siebie nawzajem. Szlachetność barona jednak pozwala im wziąć życia we własne ręce i zbudować historię na nowo. Zastanawialiście...