59

801 55 21
                                    

Daisy miarowo stukała końcówką pióra w pergamin przygryzając wargę i wpatrując się w mapę Araluenu wiszącą na ścianie. Martwiła się. Nawet bardzo.

Od tygodni nie było żadnych wieści o tym gdzie się podziali Will, Horace oraz Halt. Ostatnio widziano ich w Fingle Bay, kiedy wsiadali na łódź o nazwie "Wróbel". Nie udało się jednak ustalić dokąd popłynęli; zarówno kapitan jak i załoga milczeli jak zaklęci.

Mimo wszystko Daisy dalej próbowała ich znaleźć. Korzystając z sieci gołębi wysyłała zapytania czy w jakimś lennie nie słyszano przypadkiem o dwóch zwiadowcach i młodym rycerzu, jednak wszystkie odpowiedzi były przeczące. Zaczynało jej brakować pomysłów. Nie wiedziała co się z nimi działo, co było potworną torturą. Wiedza to wszystko, co było dla Daisy cenne, jej broń i tarcza, światło w ciemności. Jeśli nie wiedziała, to co miała robić? Czuła się bezsilna, a bezsilność wpędzała ją w panikę.

Drgnęła słysząc pukanie do drzwi.

- Proszę. - zawołała i odłożyła pióro.

Kiedy spojrzała na kartę pergaminu zauważyła, że rozlała się na niej kwiecista plama atramentu, który ściekł z nieosuszonego pióra. Zmięła kartę w kuleczkę i wrzuciła ją do wiklinowego kosza z dokumentami przeznaczonymi do spalenia.

W międzyczasie do gabinetu weszła Alyss i usiadła naprzeciw Daisy. Przez dłuższą chwilę przyglądała się zmaganiom przyjaciółki, która usiłowała oczyścić biurko z atramentu, jaki przesiąkł przez pergamin.

- Żadnych wieści. - bardziej stwierdziła niż zapytała.

Daisy pokręciła głową. Westchnęła

- Nie wiem co robić, Alyss. Nie mam pojęcia co się z nimi dzieje.

- Ja również. - przyznała. - Może po prostu pościg za Tennysonem trwa dłużej niż sądzimy.

- Ale czy nie powinni wysłać jakieś informacji? Jakiejkolwiek? Gdzie są, co się dzieje? Przecież my tu wszyscy odchodzimy od zmysłów już od paru tygodni.

Alyss opuściła ramiona w geście bezsilności. Ona również nie mogła spać po nocach zamartwiając się nad losem Willa.

- Chyba nie muszę odpowiadać, bo odpowiedź jest oczywista. Tak, oczywiście że powinni, ale to zwiadowcy. Dostaniemy informacje o tym co się z nimi działo, kiedy wrócą.

- Jeśli wrócą. - szepnęła Daisy i odwróciła wzrok zawstydzona własnymi słowami.

- Nawet tak nie myśl. - skarciła ją Alyss. - Wrócą. To najbardziej uparci, nieprzewidywalni i pomysłowi zwiadowcy w Araluenie, a Horace jeszcze trochę i zasłuży na tytuł pierwszego rycerza królestwa. Oni zawsze dadzą sobie radę.

Daisy przytaknęła niemrawo.

Nagle, słysząc hałas na dziedzińcu, obie zerwały się na równe nogi i dopadły do okna w nadziei, że ujrzą powracające ze zwycięskiej misji postacie w szarozielonych pelerynach. Zawiedzione wymieniły spojrzenia, kiedy ujrzały barona Aralda zsiadającego z trudem z konia. Nie odeszły jednak od okna obserwując jak zaraz po baronie zsiada Michael oraz żołnierze będący strażą wielmoży w czasie podróży. Odwiedzali zamek Araluen, choć Daisy nie udało się wyciągnąć z Michaela w jakim celu, co znaczyło, że on sam nie wiedział.

A teraz wrócili, więc mogła skupić myśli na tej zagadce zamiast wciąż się zamartwiać.

Alyss nie próbowała dociekać co też knuje baron. Pokładała w jego decyzjach większą ufność niż Daisy, która jedynie słowa Pauline uznawała za prawdę objawioną, za to kwestionowała wszystko inne.

Kurierka | ZwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz