Jest rozdział. W końcu. Wiem, że dawno nic nie wrzucałam, ale w życiu różnie bywa. Odpowiadając na pierwsze i najważniejsze pytanie: czy za tydzień też będzie rozdział? Nie wiem. Jeśli uda mi się go napisać to będzie, a jak nie to będzie za dwa tygodnie, ale zawsze w poniedziałki.
Z ogłoszeń to by było na tyle. Miłego czytania. 😉
______________________________________
Daisy uniosła wzrok znad dokumentów słysząc pukanie do drzwi. Z niechęcią oderwała się od pracy i wpuściła przybysza do środka. Michael, który wkroczył odważnie do jej pokoi miał coś zagadkowego w wyrazie twarzy.
- Przybył posłaniec do ciebie. - oznajmił.
W dłoniach trzymał jakąś paczkę oraz list z pieczęcią. Daisy natychmiast ją rozpoznała - to była pieczęć Mistrza Petera. Paczka natomiast niebezpiecznie przypominała kształtem jakąś broń i Michael widocznie zdawał sobie z tego sprawę. Daisy jednak wzięła ją oraz list i usiadła w fotelu z pozornym spokojem czując na sobie jego spojrzenie.
„Droga lady Daisy, tak jak prosiłaś skonstruowałem specjalnie dla ciebie broń, która moim zdaniem odzwierciedla twoją duszę. Stworzyłem ją na podstawie projektu miecza, jednak jest ona dużo mniejsza i o wiele lżejsza, a miecz przypomina jedynie z wyglądu. Nie jest też za długa, tak jak prosiłaś. Zalecam częste treningi. Z pozdrowieniami, Mistrz Peter."
Daisy odłożyła list i z fascynacją rozwinęła materiał, w który była zapakowana jej nowa broń.
Pierwszym, co rzuciło jej się w oczy była elegancka pochwa oraz wystająca z niej rękojeść. Broń godna damy, a jednak niebezpieczna - pomyślała. Wyciągnęła ją z pochwy i przyjrzała się ostrzu. Faktycznie przypominało miecz, tyle że bardzo mały, rozmiarów dziecięcej drewnianej broni do zabawy.
Michael cały czas stał za nią i zaglądał jej przez ramię z pochmurną miną. Udawała, że nie czuje jego obecności, jednak nie mogła go dłużej ignorować, kiedy zadał pytanie.
- Mogę prosić o wyjaśnienia?
Daisy nie odwróciła się w jego stronę.
- Poprosiłam Mistrza Petera, żeby stworzył specjalnie dla mnie broń. - powiedziała nie zamierzając już niczego ukrywać. - Nie pozwolę, żeby sytuacja ze Skandii się powtórzyła, muszę miecz czym walczyć i muszę umieć walczyć.
Michael milczał przez chwilę. Powoli obszedł fotel i stanął naprzeciw Daisy.
- Chcesz się zabić? - spytał wprost. - Jesteś kurierką, a nie wojowniczką. Są ludzie, których obowiązkiem jest cię bronić. Na przykład ja.
- A co jak cię nie będzie? - zaatakowała. - Co jak będę sama w środku lasu, otoczona przez bandytów? Kto mnie wtedy obroni?
- Nigdy cię samej nigdzie nie puszczę. - stwierdził zdecydowanie. - I nie pozwolę nikomu, żeby cię nauczył się tym posługiwać.
Daisy odłożyła broń na stolik i wstała powoli. Spojrzała Michaelowi prosto w oczy.
- Więc sam mnie naucz.
Michael otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydobyło się z nich ani jedno słowo. W końcu otrząsnął się z zaskoczenia.
- Nie ma mowy.
Daisy prychnęła.
- To sama się nauczę. To nie może być przecież takie trudne. - wzruszyła ramionami.
- Daisy, proszę cię. Nie może być trudne? Nauka władania mieczem trwa kilka lat, a i tak przez całe życie trzeba te umiejętności doskonalić.
CZYTASZ
Kurierka | Zwiadowcy
FanfictionWill i Daisy wychowali się w sierocińcu zamku Redmont. Pozbawieni nazwiska i wiedzy o własnej przeszłości, mają jedynie siebie nawzajem. Szlachetność barona jednak pozwala im wziąć życia we własne ręce i zbudować historię na nowo. Zastanawialiście...