Epilog

948 61 64
                                    

Zanim zaczniecie panikować, przeczytajcie rozdział do końca!

_____________________________________________


Nikt nigdy w życiu tak nie rozpieszczał Daisy, jak mieszkańcy zamku przez te kilka miesięcy ciąży. Każdy podskakiwał na każde jej skinienie, choć wcale tego nie wymagała. Służba uwijała się prężnie, żeby przynosić jej rozmaite rzeczy, zanim jeszcze wpadnie na to, że ich potrzebuje. Sandra spędzała z nią kilka godzin dziennie, żeby doradzać i dyskutować oraz pytać co chwilę o jej samopoczucie.

Kiedy szła korytarzami zamku lub przez wioskę, ludzie kłaniali się jej z szacunkiem i pytali czy mogą jakoś pomóc. Takie propozycje stawały się tym częstsze, im większy był brzuch Daisy.

Jenny jednak przebijała wszystkich, jeżeli szło o kwestię jedzenia. Regularnie odwiedzała przyjaciółkę z koszem pełnym różnych smakołyków argumentując to tym, że dba o jej jadłospis, bo na pewno zamkowa kuchnia nie spełnia wystarczających wymagań w tej kwestii.

Nawet Intisaar, która niedawno urodziła zdrową córeczkę, biegała wokół Daisy. Ona akurat wiedziała najlepiej czego może potrzebować ciężarna, a że i tak nie miała nic do zrobienia, poza zajmowaniem się niemowlęciem, nadzorowała służących dbających o potrzeby przyszłej baronowej. Zapewne to właśnie dzięki niej Daisy dostawała wszystko, czego potrzebowała, zanim jeszcze wiedziała, że tego potrzebuje.

Spokoju Daisy mogła zaznać jedynie w towarzystwie Pauline. Obie Mistrzynie zamykały się w prywatnych pokojach starszej kurierki i nikt nie miał prawa im przeszkodzić. W końcu największe dyplomatki królestwa prowadziły ważne narady. W rzeczywistości jednak, kurierki rzadko rozmawiały o sprawach pracy, chyba że było coś ważnego do omówienia. Najczęściej popijały w milczeniu herbatę i zajadały się ciastkami, albo teoretyzowały o tym, co może dziać się właśnie w Nihon-Ja. Daisy musiała się też komuś wyżalić na lady Sandrę, która wręcz przechodziła samą siebie. Zdarzało się również, że potrzebowała miejsca na spokojną drzemkę i zawsze znajdowała je na kanapie dawnej mentorki.

Którejś nocy Daisy obudziła się z nieprzemożoną chęcią zjedzenia czegoś. Nie budząc Michaela, ześlizgnęła się z łóżka, złapała szlafrok i wymknęła się z sypialni. Betley, który czuwał w pokoju dziennym, zerwał się słysząc ciche kroki swojej pani i podreptał za nią niczym cień. Odkąd wróciła, nie odstępował jej na krok. Warczał na wszystkich obcych, chcących się do niej zbliżyć i dopiero na wyraźny rozkaz, uspokajał się na tyle, żeby się na daną osobę nie rzucić.

Daisy przemykała korytarzami zamku niczym zjawa, w koszuli nocnej i szlafroku, z wystającym brzuchem oraz psem depczącym jej po piętach. W nocy zamek był zupełnie opustoszały. O tej porze nie było już nawet żadnego służącego. Jedynie strażnicy na murach nie spali, czuwając nad bezpieczeństwem mieszkańców.

Zjawa wemknęła się do kuchni. Pomieszczenie rozświetlała jedynie lekka poświata z niedogaszonego paleniska oraz światło pochodni z dziedzińca wpadające przez okno, poza tym panował mrok. Kierując się węchem, Daisy obeszła całą kuchnię lecz nie znalazła tego, czego potrzebowała. Wytężone zmysły jednak zaprowadziły ją do spiżarni, a tam wprost do odszpuntowanej beczki z kiszoną kapustą. Bez zastanowienia złapała drewnianą chochlę leżącą opodal, nabrała w nią kapusty i z zadowoleniem wepchnęła sobie do ust. Nagle jej wzrok padł na lukrowaną babkę, pięknie oświetloną przez smugę światła wpadającą z kuchni. Odnalazła nóż i odcięła sobie spory kawałek. Pogryzając słodką babkę, znów nabrała na chochlę kapusty.

Drzwi skrzypnęły, a do spiżarni wlało się światło świecy. Daisy zamarła i powoli odwróciła głowę. Jeden z kuchcików wpatrywał się w nią bez zrozumienia, a kiedy zauważył, że jest tylko w koszuli nocnej, oblał się rumieńcem. Daisy przełknęła kęs.

Kurierka | ZwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz