Oj, coś się wydarzy. Czekam na komentarze.🤭🤗🥰
__________________________________
Po powrocie do Mararoka, Aralueńczycy zostali zamknięci w swoich pokojach, a Naadiya w swoim. Wojowniczki również miały trafić do oddzielnej komnaty, gdzie miały czekać na powrót armii, jednak Nawwaara wzięła je pod swoje skrzydła i nagrodziła za odwagę. Hafsa i Nada wróciły razem z armią, której udało się odbić Amnas z rąk Tualegów. Niestety ich przywódca zdołał uciec, jednak posłano w ślad za nim duży oddział wojowników pod dowództwem Siraaja, za to Saamir powrócił do miasta na czele zwycięskiej armii witany przez wiwaty mieszkańców Mararoka. Tego samego dnia odbyły się rozmowy, podziękowania i wstępne ustalenia, a wieczorem urządzono ucztę na cześć dzielnych wojowników, którym udało się przegnać bandytów. Wzniesiono wiele toastów, wygłoszono wiele mów.
I wszyscy zapomnieli, że swój udział w tym przedsięwzięciu miały niepozorne służące oraz księżniczka Naadiya.
Kilka dni później wznowiono rozmowy o umowie między Arydią oraz Araluenem. Tym razem Saamir był obecny, nadzorował wszystko i zastanawiał się nad każdym słowem sporządzanej umowy, ale w końcu był jej przychylny i nie podważał już kwalifikacji Daisy.
Kolejne dziesięć dni trwały dyskusje, aż w końcu umowa powstała w pełnej okazałości i gotowa do podpisania. Złożono zamaszyste podpisy, podbito woskowe pieczęcie, zarówno na wersji arydzkiej, jak i aralueńskiej, a także na kopiach, po czym zabezpieczono dokumenty i pogratulowano sobie nawzajem udanych rozmów. Praca posłów z Araluenu została zakończona, mogli więc wracać do domu.
Z tą myślą Daisy stała na tarasie obserwując zachodzące powoli słońce. Opierała się o kamienną barierkę czując na twarzy i we włosach delikatnie powiewający chłodny wiatr, będący zwiastunem nadchodzącej pustynnej nocy. Za plecami słyszała głosy Naadiyi i Nortona, którzy prowadzili ostatnią rozmowę i pragnęli aby trwała ona jak najdłużej.
- A więc tu się ukryłaś. - zażartował Michael pojawiając się znikąd za jej plecami.
Nie słyszała jak nadchodził, więc drgnęła lekko. Odwróciła w jego stronę głowę uśmiechając się.
- Powtarzasz się.
Oparł się obok niej o barierkę. Przez ostatnie dni spędzali tak prawie każdy wieczór. Prowadzili lekką rozmowę o różnych rzeczach, ludziach, zwierzętach. Wspominali swoje konie, które pozostały w Araluenie. Była też rozmowa o tym, co działo się w Amnas. Daisy wciąż czuła się winna, w końcu zabiła tamtego człowieka. Czasem budziła się w środku nocy, zlana potem i z ciężkim oddechem. Miała koszmary i czuła, że dopóki nie opuści Arydii, nie zazna spokoju.
Trwała cisza, w której dało się słyszeć rozmowę docierającą na balkon z pokoju wspólnego oraz szum wiatru kołyszącego rośliny w ogrodzie. Słońce było coraz niżej i zaczynało się już robić ciemno, a powietrze robiło się coraz chłodniejsze.
- Zastanawiam się - zaczęła Daisy. - co zrobimy po powrocie.
- Ty się pewnie zajmiesz kurierskimi sprawami, Pauline na pewno da ci masę obowiązków Mistrzyni Dyplomacji, a ja będę sobie rycerzem na Redmont. Tak, jak do tej pory.
- Tak. Tak, jak do tej pory. - powtórzyła nieobecnym głosem.
- Moglibyśmy też - kontynuował odrobinę zakłopotany, co przyciągnęło jej uwagę. - no wiesz, tak na przykład... - wziął głęboki wdech. - Tak teoretycznie. - dodał pospiesznie. - Zaręczyć się.
Daisy wyprostowała się puszczając barierkę i spojrzała na niego uważnie. Jej wyraz twarzy niczego nie zdradzał, teraz nawet Michael nie miał pojęcia o czym myśli. Wstrzymał oddech czekając na jej następne słowa.
CZYTASZ
Kurierka | Zwiadowcy
FanfictionWill i Daisy wychowali się w sierocińcu zamku Redmont. Pozbawieni nazwiska i wiedzy o własnej przeszłości, mają jedynie siebie nawzajem. Szlachetność barona jednak pozwala im wziąć życia we własne ręce i zbudować historię na nowo. Zastanawialiście...