Emrikir był człowiekiem w słusznym wieku. Miał długą, siwą brodę, a jego postura zdradzała, że w życiu nie oszczędza na jedzeniu, nie był jednak otyły. Właściwie można było wyjść ze stwierdzeniem, iż niegdyś był wojownikiem, jednak pożegnał się z wojaczką już wiele lat temu. Jego szaty oraz turban były utrzymane w kolorach bieli oraz błękitu z elementami złota. W pogotowiu miał szablę w ozdobnej pochwie - stała oparta o tron. Jego oczy błyszczały inteligencją oraz mądrością związaną ze zdobytym doświadczeniem.
Obok tronu stał mężczyzna dużo młodszy, o ciemnych włosach i równie ciemnej, ale krótko przystrzyżonej brodzie. Ubrany był podobnie jak wszędobylscy strażnicy, jednak o wiele bogaciej, najwidoczniej był wysokim rangą oficerem. Biła od niego pewność siebie i ostrzeżenie.
Seley el'then zatrzymał się przed podwyższeniem, na którym stał tron i wyprostował jak struna. Aralueńczycy zatrzymali się tuż za nim, tak jak im wcześniej polecił.
W końcu emrikir oderwał się od rozmowy i podniósł wzrok na przybyłych. Jego oblicze rozjaśnił uśmiech.
- Ah, Seley el'thenie. - zawołał. Wszyscy ludzie w pomieszczeniu zamilkli i spojrzeli na wakira. - Jakże miło mi cię widzieć.
Seley el'then skłonił się głęboko wykonując w tym samym czasie powitanie.
- Wzajemnie, wasza wysokość.
- Cóż cię do mnie sprowadza? O ile się nie mylę miałeś do mnie przybyć w przyszłym miesiącu.
Seley el'then skłonił się ponownie.
- Rzeczywiście. Proszę o wybaczenie, wasza wysokość, jednak uznałem, że zapewnię osobistą eskortę posłom przybyłym z Araluenu.
Emrikir pokiwał głową.
- A tak, tak. Twoi posłańcy przynieśli wiadomość o tym. Nie było w niej jednak nawet wzmianki w jakiej sprawie przybywają.
- Zbyt duże ryzyko, wasza wysokość. Niebezpieczeństwo, że ta informacja mogłaby wpaść w niepowołane ręce, było zbyt wysokie.
Władca westchnął ciężko.
- Rzeczywiście, Seley el'thenie, w rzeczy samej masz rację. Ci bandyci spędzają mi sen z powiek. Saamir - wskazał na stojącego obok tronu mężczyznę. - dwoi się i troi, aby przegnać Tualegów, jednak są niczym szarańcza - można ich wybić co do nogi, a i tak powrócą w najmniej spodziewanym momencie i miejscu.
Seley el'then skłonił się Saamirowi, który odpowiedział skinieniem głowy.
- Jego starania nie pozostają bezowocne.
- W rzeczy samej. - potwierdził emrikir. - Ale dość już o sprawach Tualegów, zajmijmy się teraz kwestią przybyłych do nas posłów.
Wakir Al Shabah skłonił się ponownie i odsunął na bok ukazując trójkę Aralueńczyków w pełnej okazałości. Emrikir skinął na nich dłonią.
- Przedstawcie siebie i swoją sprawę. - rozkazał.
Daisy postąpiła krok do przodu, wykonała arydzkie powitanie i skłoniła się głęboko.
- Wasza wysokość, nazywam się lady Daisy Treaty, a to są moi towarzysze, sir Michael Eastwind oraz lord Norton Barbay. - przedstawiając, kolejno wskazywała ich dłonią, a oni kłaniali się. - Przybywamy z rozkazu Jego Wysokości, króla Araluenu, który wyraża chęć i wnosi prośbę o spisanie umowy handlowej z Arydią.
Po tych słowach ponownie się skłoniła.
Emrikir uniósł brwi.
- Rozumiem, jednak Arydia oraz Araluen od wielu lat handlują ze sobą. Po co więc taka umowa?
CZYTASZ
Kurierka | Zwiadowcy
FanfictionWill i Daisy wychowali się w sierocińcu zamku Redmont. Pozbawieni nazwiska i wiedzy o własnej przeszłości, mają jedynie siebie nawzajem. Szlachetność barona jednak pozwala im wziąć życia we własne ręce i zbudować historię na nowo. Zastanawialiście...