46

888 66 11
                                    

Biorąc pod uwagę dużą ilość skarg i zażaleń złożonych w formie pisemnej, Mannoc od tego rozdziału ma na imię Vandil, jednak okręt wciąż nazywa się "Morski Jastrząb". Dziękuję za uwagę. 🤓

______________________________________

Środek pokładu został oczyszczony, a Skandianie otoczyli go luźnym kręgiem. Kilku siedziało na ławkach wioślarzy, pozostali stali. Vandil obserwował wszystko z rufy trzymając w dłoniach wiosło sterowe. Nawet Norton w końcu wyłonił się spod pokładu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.

Daisy co jakiś czas pracowała nad swoimi sukniami konsultując się przy tym z najlepszymi krawcowymi z Redmont. Teraz każda jej suknia, oprócz sprytnie ukrytego rozcięcia, dzięki któremu jazda konna była o wiele wygodniejsza, posiadała również odpinaną spódnicę. Było to bardzo przydatne, zwłaszcza przy treningach. Spódnica zawadzała, nogi się w nią zaplątywały. Daisy uznała więc, że na początku nauki lepiej będzie ćwiczyć bez niej, przynajmniej dopóki nie osiągnie zadowalającego poziomu. Kiedy Michael uzna, że Daisy radzi sobie nawet nieźle, wprowadzi utrudnienie w postaci owej spódnicy. Jednak póki co po prostu ją odpięła zostając w białej górze od sukni oraz spodniach włożonych w wysokie buty. Włosy związała rzemieniem, aby jej nie przeszkadzały.

Paru Skandian zagwizdało cicho wzbudzając rozbawienie pozostałej części załogi, ale Daisy się nie przejęła. Prawdę mówiąc była już przyzwyczajona do rubasznych żartów wilków morskich, więc takie dźwięki z ich strony uznawała za swojego rodzaju komplement, a nie, powiedzmy, napaść.

Michael rozgrzał ramiona i złapał za drewnianą imitację miecza, którą Daisy zamówiła specjalnie do ich treningów. Była idealnie wyważona, tak jak oryginał. Pogwizdywania oraz śmiechy Skandian irytowały go. Na początku rzucał im ostrzegawcze spojrzenia, ale to jedynie wzbudzało większą radość, więc postanowił, że z godnością będzie ich ignorował, ale jeśli któryś obrazi wprost lub dotknie Daisy, odetnie mu rękę.

Daisy również miała kurierski sztylet oraz swój mini miecz zrobione z drewna na wzór oryginałów. Kiedy zamykała oczy, mogłaby przysiąc, że trzyma w dłoniach prawdziwe ostrza.

Stanęli naprzeciw siebie. Michael zaatakował pierwszy. Wywinął młyńca mieczem wywołując świst powietrza i wycelował w Daisy, która odskoczyła w ostatniej chwili. Ciosy spadały na nią jeden po drugim, a ona odskakiwała, parowała i odbijała drewniany miecz. Nie kryła skupienia, ale oddychała powoli i miarowo tak, jak uczył ją Michael. Taka walka to bardzo męczące zajęcie, nie trudno przy nim stracić oddech, dlatego to właśnie jego należy kontrolować najbardziej.

Daisy poczuła, że jej siły zbliżają się ku końcowi i za chwilę straci kontrolę nad sobą. Zacisnęła zęby widząc nadlatujący miecz, ale nie zamierzała już go unikać. Swojego czasu często oglądała treningi Willa, do których dołączał Horace, kiedy tylko był w Redmont i widziała w jaki sposób należy bronić się przed mieczem za pomocą dwóch ostrzy. Widziała też jak zrobił to sam Horace podczas walki z Morgarathem.

Skrzyżowała treningowe ostrza przed sobą i czekała na uderzenie. Jeśli wykonałaby ten ruch źle, zapewne dostałaby mieczem w głowę, ale postanowiła jednak zaryzykować.

Drewniany miecz Michaela zatrzymał się w jednej chwili po zetknięciu się z osłoną Daisy. Na jego twarz wypłynęło zdziwienie, jednak kurierka nie zamierzała na tym poprzestać. Skrzyżowała nadgarstki zmuszając Michaela do odwrócenia miecza wraz z całym ramieniem i wycelowała jego ostrze w deski pokładu obracając się przy tym z gracją. Dzięki temu obrotowi znalazła się tuż przy lewym boku młodego rycerza. Miecz wbił się idealnie w szczelinę pomiędzy deskami, a Michael został lekko wytrącony z równowagi tym niespodziewanym ruchem.

Kurierka | ZwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz