23

1.2K 102 48
                                    

Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, Halt wskazał ręką na opuszczone gospodarstwo majaczące spory kawałek od głównego traktu. Całą trójką zgodzili się, że spanie pod dachem to znacznie lepsza perspektywa niż spędzenie nocy na twardej ziemi. Halt osobiście sprawdził czy w gospodarstwie rzeczywiście nie ma nikogo, kogo można by spytać o pozwolenie na nocleg, ale nie znalazł żywej duszy, nie licząc przestraszonego kota, który wyskoczył przez okno starej chaty, kiedy tylko zwiadowca wszedł do środka. Wprowadzili więc konie do niedużej stodoły, żeby je oporządzić.

Horace uwiązał Kickera i zdobycznego konia do jednego ze słupów, rozsiodłał obydwa, ściągnął juki z drugiego i zniknął na zewnątrz w poszukiwaniu jakiegoś źródła wody. Daisy w tym czasie wyszczotkowała porządnie Tajemnicę i zajęła się galijskim rumakiem. Wiedziała, że każdy dobry jeździec woli się zająć swoim wierzchowcem osobiście, a Horace zdecydowanie do takich należał, dlatego nie zaczepiała Kickera. Halt natomiast zajął się zwiadowczymi konikami i odnalazł w kącie stodoły drewniane koryto. Przyciągnął je bliżej, a Horace napełnił je wodą ze studni, która znajdowała się za starą chatą.

Kiedy konie zostały oporządzone, ich właściciele postanowili zająć się sobą. Weszli do starej chaty, w której było widać pośpiech osób, które ją opuszczały: porozrzucane drewniane kubki i talerze, przewrócona ława przy stole, na którym zaległa plama po rozlanym piwie, wygaszone palenisko pełne na wpół spalonego drewna.

Halt wciągnął głośno zatęchłe powietrze i zmarszczył nos.

- Fiołkami tu nie pachnie. - zauważył niezadowolony. - Ale przynajmniej mamy dach nad głową.

Horace mruknął coś na potwierdzenie i rzucił ciężkie sakwy na drewnianą podłogę, po czym bez słowa wziął się za rozpalanie ognia w palenisku. Daisy postanawiając mu pomóc, zaczęła rozpakowywać juki poszukując w nich rzeczy, które przydadzą się do przygotowania ciepłego posiłku. Halt w tym czasie wspiął się po drabinie na strych, skąd przez dłuższy czas dobiegały jakieś hałasy świadczące o tym, że zawzięcie czegoś szuka.

Horace nie potrafił gotować, a Daisy zdążyła opanować jedynie marne podstawy dzięki kilku lekcjom z Jenny, ale wiedziała, że nauka gotowania to część szkolenia zwiadowców, dlatego przygotowanie posiłku zostawili Haltowi. Posprzątali na stole i pozbierali porozrzucane po izbie naczynia, a Horace przyniósł ze studni wiadro wody, dopiero wtedy Halt zszedł ze strychu ze zwycięskim uśmiechem na ustach trzymając w ręce dziwny pojemnik oraz zniszczony pędzel. Nie pytali do czego jest mu to potrzebne, a on nie kwapił się z opowiadaniem o tym. Zajął się przygotowywaniem posiłku widząc, że jego towarzysze są skupieni na innych czynnościach.

Horace wyciągnął z pochwy miecz, który otrzymał od sir Rodney'a przed wyjazdem. Bardzo mu on przypadł do gustu i dbał o niego lepiej niż o samego siebie. Ostrzona klinga zadźwięczała cicho. Daisy w tym czasie rozpakowała tajemniczą paczkę, z którą wyszła ze sklepu krawieckiego. Sukienka, którą nabyła nie była tą, której potrzebowała, dlatego kupiła również kilka igieł, trochę nici, kawałek materiału, z którego uszyto suknię oraz nożyce. Wydała na to wszystko sporo pieniędzy, dlatego nie miała w planach błędów. Wyciągnęła z juków również swoją kurierską suknię i przyjrzała się uważnie sposobowi, w jaki królewskie krawcowe ją przerobiły, po czym ostrożnie odpruła spódnicę od górnej części swojej sukni.

Horace przerwał ostrzenie miecza, żeby przyjrzeć się temu co robi młoda kurierka.

- Co ty robisz? - spytał w końcu ze zdziwieniem w głosie.

- Przerabiam sukienkę. - odparła krótko.

- Potrafisz szyć?

- Trochę. - przyznała. - Bardziej wyszywać, ale to są dość podobne czynności.

Kurierka | ZwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz