Obróciłam się i zostałam uraczona widokiem wyższej ode mnie o jakieś pół głowy dziewczyny. Miała różowe włosy związane w wysoki kucyk, a na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, który nieco przypominał mi wyszczerz klauna z horroru. Dobra, Knight, musisz nauczyć się panować na skojarzeniami, bo zaraz wszystkich zaczniesz brać za potencjalnie niezrównoważonych.
– Tak, to ja. O co chodzi? – spytałam, przyglądając się jej uważnie, bo była w stroju, który przypominał mi mundurek w jednej z prywatnych szkół.
Była ubrana w błękitną koszulę z białym krawatem, czarną spódnicę kończącą się kilka centymetrów przed kolanem oraz ciemne buty na niskim obcasie. Do bluzki miała przypiętą broszkę w kształcie ważki.
– Nazywam się Reinare i zostałam poproszona przez pana Klausa, by zaprowadzić panien... – Skrzywiłam się, a ona uśmiechnęła – ...cię do pewnego dżeltemena, który chce koniecznie cię poznać.
Myślałam, że popłaczę się ze szczęścia. Wreszcie jakaś osoba mniej więcej w moim wieku normalnie do mnie mówiła! Doczekałam się cudu, warto było wyklinać na Starożytnych!
– Jess wystarczy. Miło poznać, Reinare – wyciągnęłam rękę, ale dziewczynie tylko oczy się zaświeciły jak bożonarodzeniowe lampki i rzuciła mi się na szyję.
– Reinare Volan, ale wszyscy wołają na mnie „Rei", mam dwadzieścia jeden lat, nienawidzę sztywniaków i już cię lubię! – powiedziała na jednym oddechu, prawie zgniatając mi kark. – Matko, ulżyło mi. Bałam się, że będziesz jakąś nadętą panienką jak ci z Rady – przyłożyła ręce do serca i wypuściła powietrze z ulgą.
– Znam ten ból – Poklepałam ją po ramieniu. Nagle coś mnie tknęło i prawie się zakrztusiłam śliną. – Zaraz...Volan...jesteś siostrą Lynca?! – wypaliłam, celując w nią palcem. Reiko by mnie już opieprzyła za złe zachowanie, ale halo mówimy o Lyncu! Różowej piszczałce, która z pewnością nie była chodzący wulkanem energii i w dodatku miłym wulkanem!
– Pff, weź! – Wzdrygnęła się. – Chyba by mnie szlag trafił. Jesteśmy...a nie przepraszam...byliśmy kuzynostwem. Nasi ojcowie to bracia – Spojrzała na zegarek, który miała na nadgarstku i podskoczyła, prawie wybijając mi książkę z ręki. – Jeny, musimy się pośpieszyć, za pół godziny muszę wrócić do roboty! – Złapała mnie pod ramię i popędziła w stronę wyjścia, energicznie wymachują w przód i tył drugą ręką.
Niestety potknęła się o próg i wspólnie poleciałyśmy na Ethana, który szedł ze swoją nieodłączną teczką i wzrokiem utkwionym w papierzyskach. Reinare złapała go za ramię i pociągnęła na posadzkę, próbując ratować się przed upadkiem, a ja uraczyłam kochanego pana sekretarza ciosem kolana w wątrobę. Całą trójką wylądowaliśmy na podłodze i przykryły nas różnej maści dokumenty. Ja przejechałam na łokciach tuż pod ścianę, Fludim wytoczył się z mojej kieszeni i zapoznał bliżej ze ścianą, Rei potoczyła się w prawo, a starszy Grit rozpłaszczył malowniczo na podłodze.
– Co to ma znaczyć?! – wycedził Ethan, czerwniejąc na twarzy. Spojrzał na mnie złym wzrokiem, mówiącym, że mi tego nie przepuści i zwrócił się do Reinare. – A ty co sobie wyobrażasz?! Od kiedy to służba biega tak beztrosko po pałacu? – wysyczał, podnosząc się i otrzepując swoją marynarkę obszytą złotą nicią. – Nikt cię nie uczył, jak się zachowywać?
Reinare jednak kompletnie olała jego wrzaski i złapała się za głowę, błądząc dookoła skonfundowanym wzrokiem. Dopiero po chwili odzyskała równowagę i spojrzała na niego zniesmaczona, również się podnosząc.
– Nie ma to jak krzyczeć na dziewczynę, z którą nie tak dawno świętowało się zakończenie studiów, co? – spytała z przekąsem, poprawiając przekrzywioną broszkę.
YOU ARE READING
Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.II
FanfictionPo zakończeniu konfliktu z Zenoheldem każdy może powrócić do zwykłego życia wypełnionego przebywaniem z rodziną, walkami bakuganów, szkołą, spotkaniami ze znajomymi. Przynajmniej do chwili, kiedy wybucha wojna między Gundalią a Neathią, a Wojownicy...