Rozdział 48: Pościg za demonami

186 8 14
                                    

 – Musimy wymyślić jakiś dobry plan. Wątpię, że Kazarina nie wykorzysta do czegoś Akane.

– Lecz Serena, moja siostra....

– Zacznijmy może od tego, że Dana również wyjebało.

– Uwierz mi, Jane, jesteśmy już po części przyzwyczajeni. Czasami tak już się zdarzało.

Słońce nad naszymi głowami świeciło ostro, odbijając jasne refleksy dookoła. Gulasz przygotowany przez Linusa był bardzo dobry, a rozmowa przy stole o dziwo toczyła się w pełnym spokoju. Ta, wyglądało na sielankę, jednak Shiena siedziała wyprostowana jakby połknęła kij od szczotki, Jane nieustannie gryzła wargę, a Marucho nie zjadł więcej niż dwie łyżki potrawy. Nie było to nic dziwnego, absolutnie. Gdyż nasza sytuacja, delikatnie rzecz ujmując, była chujowa.

Akane porwana przez sucz, Dan z dupy wyparował przed naszymi oczami, natomiast Serena nie zezwalała na wycieczkę na Gundalię. No mówię wam, było rozkosznie. Wręcz czekałam na rozwój akcji, bo znając życie, to karuzela cyrku i spierdolenia dopiero ruszyła.

- Ile może zająć Danowi powrót? – spytała Shiena.

– Zależy co się z nim stało – mruknęła Fabia. – Ktoś ma jakiś pomysł?

– Jak Gundalianie to mnie coś trafi – westchnęłam, trąc rękami czoło.

– Dobra, zakładając, że pojawi się do godziny, to jak planujemy się dostać na Gundalię? – Ren dalej próbował ustalić jakikolwiek plan, choć od zniknięcia Dana to nikt się nie kwapił, by podjąć temat.

– Przecież królowa Serena nam zabroniła – przypomniał Marucho. – Bez jej pozwolenia nie tkniemy teleportu.

– Zawsze mogę spróbować pożyczyć Niszczyciela Spectry.

– Pożyczyć? – Jane uniosła brew.

– Ty go nawet nie umiesz prowadzić – dodał Fludim. – Puknij się w głowę, to by było samobójstwo.

– Chyba że namówisz Gusa na bycie kierowcą.

– Wtedy zginiemy z rąk Aki – powstrzymała machinacje Wilson Haru.

– Ale przecież nie możemy pozwolić jej zostać samej z tą bandą na dłużej niż kilka godzin! – jęknęłam. – No i Jake!

– Nie zapominajmy o Danie – westchnął Marucho.

– Sprawy wzięły koncertowo w łeb – podsumowała Jane.

Rzuciłam wzrokiem na wysoki garnek z gulaszem. Miałam nieco ochotę, by wziąć sobie dokładkę za dokładką, bo w końcu jedzenie to sposób na wszystko, ale przecież i tak polecę po Aki, choćbym miała przetrzeć Sereną podłogę albo zagrozić rozwaleniem trzeciej osłony, a wtedy nie mogę się toczyć jak kulka ze wzgórza. Tak sobie debatowałam sama ze sobą, gdy nad stołem pojawił się ekran, gdzie wyświetlała się neathiańska królowa.

– Właśnie z kapitanem Elrightem obejrzeliśmy nagrania z walki Drago z Linehartem – przemówiła.

Wszyscy wbili w nią oczekujący wzrok, lecz Krawler się nieco spiął. Marucho poklepał go pokrzepiająco po ramieniu.

– I zrozumiałam, co się wydarzyło. To jakaś działalność świętej Kuli doprowadziła do zniknięcia Dana. Możliwe, że chciała go poddać jakiejś próbie.

Reszta zaczęła się dopytywać o jakieś szczegóły, na które władczyni i tak nie miała odpowiedzi. Ja natomiast na słowo „próba" zaczęłam mieć falę wspomnień z własnej dość mało przyjemnej. Spojrzałam na równie zaniepokojonego Fludima. Jeśli Dan też wróci opętany przez jakiegoś swojego przodka, to ja się wypisuje z tej powalonej imprezy.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now