Rozdział 31: Nóż wbity w plecy

208 8 7
                                    


   Nie było się co czarować, sytuacja należała do tych z gatunku tragicznie chujowych. Ja siedziałam na Ziemi (no w chwili obecnej na Vestalii, ale nie czepiajmy się szczegółów), Wojownicy – a raczej część z nich – znajdowała się na łasce chorej na łeb dziewczyny oraz neathiańskiej łączności, Gundalia dalej sobie szaleli, a wojna trwała. Cudownie, chyba życie uznało, że póki co było za spokojnie, więc czas rozkręcić jakiś balet. Żebym się kurwa przypadkiem nie zanudziła! No dzięki za troskę, idź w cholerę!

   Objęłam dłońmi ciepły kubek z gorącą czekoladą, napawając się jej kojącym aromatem. Jednak nawet ten wspaniały zapach nie był w stanie odgonić ode mnie ponurych myśli, przez które mocno zacisnęłam palce na cienkiej ceramice.

– Zawsze lubiłaś niszczyć rzeczy przez złość, ale kubek to oszczędź, niewinny – mruknął chrapliwie Helios z nutką uszczypliwości.

   Spojrzałam na niego spod byka. Z wszystkich, którzy przeżyli cyrk z Zenoheldem, akurat ten jaszczur uległ najmniejszej przemianie emocjonalnej. Jedynie przestał uznawać Wojowników za wrogów i wyzywać Drago na pojedynki przy każdym spotkaniu. A tak to pozostał złośliwym i pewnym siebie bakuganem nawet w formie kulistej.

– Sorki, nie pomyślałam, że to może być twoja wanna – odparłam, unosząc kącik ust.

   Helios nie zdążył odbić piłeczki, bo do rozmowy dołączył Fludim.

– Wymyśliłaś już, co robimy w kwestii Heather?

   Przerwałam bitwę na wzrok z jaszczurem i westchnęłam, opierając policzek o dłoń.

– Lecenie tam w tym momencie nie ma sensu, bo ani nie wiemy, gdzie jest Dan, Marucho czy ta cholerna Heather. Zresztą Neathianie raczej nas miło nie potraktują, jeśli znikąd się u nich pojawimy – Odchyliłam się na krześle. – Tyle dobrze, że udało się ostrzec Wojowników.

– Proszę, proszę, wreszcie zrezygnowałaś ze spontana? – spytał Keith, wchodząc do kuchni. Wracał z łazienki, gdzie zmywał z rąk jakiś smar, którego użył do podrasowania komunikatora.

– Nie, tylko patrzę na to logicznie. Wtedy przynajmniej wiedziałam dzięki Sheen, gdzie jest pałac Gundalian i mniej więcej jego rozkład, a o Neathii nie wiem nic.

   Vestalianin przeszedł koło mnie i uruchomił jedną płytkę kuchenną, której brzegi stały się neonowo czerwone. Położył na tym garnek chyba z makaronem i dopiero potem usiadł koło mnie.

– Później postaram się jeszcze raz skontaktować z Danem, o tym jak im poszło – mruknął.

– Powinnam z nimi polecieć. Pewnie też bym nie tak szybko zauważyła manipulacje Heather, jednak z mocą... – Zagryzłam wargę, pokręciłam głową i podniosłam kubek.

   Ostrzegłam ich, lecz w środku czułam, że to za mało. To nie było wszystko, co mogłam dla nich zrobić. Oni mnie raz uratowali, a ja... Mogłam się usprawiedliwić próbą ustabilizowania sobie życia, obudowywaniem relacji z bratem i zwyczajnym pragnieniem spokoju, ale i tak...

– Wiesz, że nie masz się o co obwiniać? – szepnął Keith wprost do mojego ucha.

   Zrobił to tak niespodziewanie, że instynktownie odskoczyłam na lewo. Krzesło zachybotało się niebezpiecznie i gdyby blondyn nie złapał oparcia, leżałabym na podłodze ubabrana płynną czekoladą od stóp do głów.

– Ostrzegaj na przyszłość – jęknęłam, przykładając dłoń do karku. Jeszcze dmuchnął we mnie takim zimnym powietrzem!

   Rozległo się ziewnięcie. Helios podleciał do swojego wojownika i usiadł na jego przedramieniu.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now