Korytarze zdawały się złączyć w jeden nieskończony tunel. Choć pewnie biegła już z dobry kwadrans, to adrenalina buzująca w jej żyłach ciągle dodawała energii, ignorując jęki zmęczonych mięśni. Dźwięki z zewnątrz nie dochodziły do niej, a wzrok skupił się jedynie na oddalających się zielonych włosach.
Jane jednak wiedziała, że za niedługo będzie musiała przystanąć, by móc złapać oddech. Pewnie Heather liczyła na zgubienie jej w tym gąszczu korytarzy, lecz mocno się przeliczyła. Pociągnie tą małą sucz za sobą, tak jak jej obiecała.
Wykorzystując resztki krążącej po organizmie epinefryny, przyśpieszyła, układając dłoń na palce teleskopowej. Jeden celny cios w kolano i dziewczyna była jej. Zagryzła zęby. Słyszała już przyśpieszony, płytki oddech Ventuski.
Wtem Heather się odwróciła, a w jej palcach błyszczała karta otwarcia. Puściła ją. Upadła z cichym stukiem. Zielone światło rozeszło się falą po linoleum.
– Zagrajmy, Jane – san – Rozłożyła ręce w zapraszającym geście. – Tu na pewno nikt nam nie przeszkodzi.
– Nie wydaje mi się, żeby Gundalianom podobało się, że się obijasz – odparła chłodnie, robiąc kilka kroków w tył. Nie była Aki, która odrzuciłaby walkę, byle zdzielić sucz po głowie. Jane nie była tak gwałtowna. Crueltiona też lepiej było unieszkodliwić, skoro trafiła się okazja.
Heather w odpowiedzi zaprezentowała uśmiech pełnym jadowitej słodyczy i przechyliła głowę. Jej strój w postaci ciemnego topu, obcisłych skórzanych spodni, do który miała przyczepiony mały sztylet oraz wysokich butów z łańcuchami po bokach tylko potęgował aurę spragnionej krwi bestii. Choć w przypadku Heather bardziej chodziło o chaos.
– Ale ciebie przecież to nie obchodzi – Jane pokiwała głową.
– Owszem.
– Kochasz tylko chaos i ból, który powodujesz. Nieważne kto kim jest.
– Zamierasz mi prawić kazanie? Przyznam, że nie o to mi chodziło – Heather wydęła wargi w geście zawiedzenia.
– O to się nie martw. Jestem ostatnią osobą mogącą coś mówić o moralnych wyborach – Jane wzruszyła ramionami, po czym wyrzuciła bakugana. – Ulvida!
Heather zrobiła to samo, ciągle milcząc. Patrzyła oczekująco na Wilson, czując, że dziewczyna wcale jeszcze nie skończyła.
Ulvida: 700
Crueltion: 800
– Tylko widzisz, jesteś strasznie rozpieszczonym dzieciakiem. Albo po prostu masz coś z głową, tego nie wiem. Bawisz się swoim życiem, szukając jakiegoś dreszczu adrenaliny, bo wydaje ci się, że jesteś jakimś bogiem – Wyciągnęła paczkę papierosów i kciukiem otworzyła wierzch. – I zajebiście rób sobie jak chcesz, tylko nie myśl, że ci nie oddam, gówniaro.
Jednocześnie z odpaleniem srebrnej zapalniczki, Ulvida zamachnęła się kosą. Powietrze przeciął błękitny błysk. Crueltion przygotował się do obrony, gdy za nim rozległ się lekki wybuch.
W poprzek ściany biegło głębokie pęknięcie. Jane wydmuchała dym ku sufitowi, otulając się ciasno jedną ręką.
– Oko za oko, Heather.
Dziewczyna dotknęła palcami policzka. Wyczuła ciepłą lepką substancję powoli spływającą ku ustom. Spuściła rękę i zachichotała, widząc czerwoną posokę plamiącą skórę.
– Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz, Jane – san – Wyciągnęła następną kartę. – Razem obrócimy to miejsce w ruinę, jak było mu przeznaczone. Super moc, aktywacja! – wykrzyknęła radośnie. – Zdradliwe Opary!

YOU ARE READING
Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.II
FanfictionPo zakończeniu konfliktu z Zenoheldem każdy może powrócić do zwykłego życia wypełnionego przebywaniem z rodziną, walkami bakuganów, szkołą, spotkaniami ze znajomymi. Przynajmniej do chwili, kiedy wybucha wojna między Gundalią a Neathią, a Wojownicy...