Reiko uniosła dłoń, jednak nie wysunęła się z niej choćby cieniutka nitka mocy. Czuła, jakby w jej środku już wszystko się rozpadło i została sama pustka. Palce zaczęły jej dygotać. Przełknęła głośno ślinę.
To była ona? To chciała przed samą sobą ukryć? Osunęła się na kolana, czując, jak wstrząsają nią dreszcze. Czyli ta wizja, ta skrwawiona suknia, taka właśnie była?
Vestalianie mieli rację?
Młodsza ona wolnym krokiem obeszła martwe ciała, ciągnąc za sobą miecz. Materiał sukni szeleścił, co w wypełnionym grobową ciszą korytarzu brzmiało niczym głośne wystrzały. W końcu odchyliła głowę i zaczęła się śmiać. Głęboki, mroczny ale i pełen bólu śmiech wypełnił każdą szczelinę, każdy atom powietrza.
Wtedy Reiko go ujrzała. Choć niewyraźnego i osnutego czernią, to mógł być tylko on. Tytan opierał się o jedną z ozdobnych zbroi i z pełnym satysfakcji uśmiechem obserwował scenę.
Zerwała się na równe nogi.
- Ty! – warknęła.
Jednak Tytan już zniknął. Reiko łapczywie wciągnęła powietrze, zaciskając pięści Czyli to znów był on? Za każdym razem musiał niszczyć ich rodzinne szczęście, pogrążać w wiecznej otchłani ciemności?
Przychodzę tylko do tych, którzy mają w sobie mrok, wiesz o tym.
Prychnęła. Same bzdury. Ona miała moc. Dlatego musiała z nim żyć.
Nagle usłyszała oddalające się kroki. Jej oszalała wersja odchodziła w stronę zachodniego skrzydła. Nie mając wyboru, ruszyła za nią. Serce miała niemal w gardle, patrząc na błyszczące, zbrukane ostrze. Kto jeszcze padł jego ofiarą? Ile krwi przeleje? Zerknęła przez ramię. A ile szkarłatnej posoki już krzepnieje na marmurowych posadzkach?
– Nie chcę.
Zatrzymały się gwałtownie, a młodszą nią wstrząsnął dreszcz. Błękitne wstęgi łasiły do nóg swej władczyni jak smutne pieski, pragnące ją pocieszyć. Miecz upadł na ziemię, a kobieta złapała się za głowę i zgięła w pół.
– Dlaczego ja ich zabiłam? – wyszeptała. – Przecież nie tam miało być. Miałam tylko porozmawiać. Zabijanie ono...ono... - Odwróciła się i spojrzała na Reiko. Jednak tym razem jej oczy były przepełnione przerażeniem i bólem. Łzy ciurkiem ciekły po policzkach – udowodniło, że jestem taka, jak mówili.
Nie! chciała krzyknąć Reiko. Nie było tak. Nie były takie! Przecież były zdolne do miłości, założenia rodziny! Wmówiono im urodzenie się potworem! Nie mogła się temu poddać!
Lecz jej słowa nie miały tu żadnej siły. Jej moc nawet gdyby mogła się przecknąć, nie mogłaby zniszczyć struktur czasu. Nikt nie był do tego zdolny nawet Starożytności.
Nagle wyraz twarzy kobiety się zmienił. Przechyliła głowę i przybrała chłodną maskę. Sama moc też zaczęła zmieniać barwę w głębszy, ciemniejszy błękit. Młodsza ona ujęła miecz i podpierając się nim, wstała. Poprawiła koronę i rozłożyła ręce, robiąc obrót w przód.
– Ale tak odzyskam dzieci.
Nie..
Kobieta machnęła ręką jak batem. Niebieski promień rozsadził trzy kolumny z rzędu, a za nimi kondygnacja schodów. W górę wzbiła się chmura pyłu.
Nie!
Pod stopami oszalałej wersji rozpływała się fala energii. Kiedy kobieta przeszła przez wewnętrzny dziedziniec, pstryknęła palcami, a ten eksplodował.
YOU ARE READING
Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.II
FanfictionPo zakończeniu konfliktu z Zenoheldem każdy może powrócić do zwykłego życia wypełnionego przebywaniem z rodziną, walkami bakuganów, szkołą, spotkaniami ze znajomymi. Przynajmniej do chwili, kiedy wybucha wojna między Gundalią a Neathią, a Wojownicy...