Rozdział 15: Gdybym mógł cofnąć czas...

193 9 1
                                    


   Ciężko było mi określić, jakie konkretne uczucia towarzyszyły mi, kiedy szłam koło brata oraz jego dziewczyny – Veny. Oczywiście jednym z nich była ulga, że Kenji żył, ale inne? Strach, radość, smutek, złość? A może ich mieszanka? Wcisnęłam mocniej ręce w kieszenie płaszcza i schowałam twarz w szalu.

   Milczenie między nami było tak ciche że aż głośne. W mojej głowie roiło się od pytań, Kenji pewnie zastanawiał się, co teraz będzie. Gdzieś w naszych środkach wirowało pełno różnych emocji i uczuć, które pragnęły uwolnienia, lecz żadne z nas nie chciało im go dać. Jeszcze nie.

   Jedynie Vena nie wydawała się zakłopotana obecną sytuacją. Gdy dowiedziała się, kim jestem, przedstawiła mi się jako narzeczona Kenjiego i tyle. Nie wyglądała na zaskoczoną informacją, że byliśmy rodzeństwem. Szła z moim bratem za rękę i wpatrywała się w dal z delikatnym uśmiechem błądzącym po ustach. Wiedziała o wszystkim?

   To mnie zabolało, nie ma co owijać w bawełnę. Jednak nie chciałam krzyczeć ani urządzać żadnych scen na ulicy, zanim nie poznam wersji brata. Mama mówiła, że prawda może okazać się bolesna.

   Zatrzymaliśmy się przed piętrowym budynkiem. Na parterze znajdowała się spora restauracja, która nazywała się, jak wynikało ze napisu umieszczonego nad szklanymi drzwiami ze złotymi framugami, Suisen. Tłumacząc z japońskiego oznaczało to narcyza. Ulubiony kwiat naszej mamy.

   Kenji i Vena mieszkali na piętrze, gdzie weszliśmy dzięki schodom, które mieściły się z boku budynku. Brat otworzył drzwi, przepuścił swoją dziewczynę, potem mnie i sam wszedł. Znalazłam się w przytulnym holu utrzymanym w fioletowo – błękitnych barwach. Był dość obszerny i ciągnął się chyba przez całe mieszkanie, bo odchodziło od niego osiem różnych pomieszczeń.

– Wolisz pić herbatę czy kawę, Jessie? – spytała Vena, oddając kurtkę Kenjiemu i szybkim ruchem zrzucając z nóg buty.

– Poproszę kawę – odparłam, lekko się uśmiechając. Liczyłam w duchu, że nie będę chciała stąd wyjść, zanim dziewczyna skończy ją robić.

– Okej. Rozgość się, za chwilkę wrócę – rzuciła i weszła do pierwszego pokoju od prawej, gdzie była kuchnia.

   Kenji bez pytania wziął mój płaszcz i zarzucił go na drewniany wieszak. Potem podsunął mi kapcie. Cisza była już tak dobijająca, że wwiercała mi się w uszy. W końcu ruszyliśmy do salonu. Bez ceregieli usiadłam na miękkiej bordowej sofie. Nawet nie rozejrzałam się po pokoju, tylko utkwiłam oczekujący wzrok w Kenjiego, który usiadł naprzeciwko.

– Zmieniłaś się trochę, Jessie – powiedział ze słabym uśmiechem. – Jak byłaś młodsza, to opanowanie było ci niemal obce. Uwielbiałaś robić afery. Mniejsza. – Machnął dłonią, jakby chciał odepchnąć wspomnienia dawnych lat. – Co konkretnie chcesz wiedzieć?

– Co się wydarzyło, kiedy zniknęłam.– odparłam i przygryzłam wargę. – I...Kenji, dlaczego nigdy nikomu nie powiedziałeś, co się wtedy stało? Że to Zenoheld zabił naszych rodziców? – Spuściłam wzrok.

   Kenji oparł łokcie o kolana, opuścił ręce i splótł dłonie razem. Na jego twarz padł cień.

– Znalazłem się daleko za pałacem. Reiko wysłała mnie na przedmieścia, by Zenoheld nie mógł mnie dopaść. Jednak wtedy tego nie wiedziałem i nie rozumiałem, jakim cudem nagle byłem tak daleko. Niczego nie rozumiałem. Te płomienie, krzyki – Zatrząsł się delikatnie, mocniej zaciskając palce. – Te widoki są wypalone w mojej pamięci. Nie umiałem w nie uwierzyć, chciałem się ich pozbyć, ocknąć się i upewnić, że to jedynie koszmar. Tylko że tak się nie stało. Byłem w szoku, Jessie – Podniósł na mnie oczy przepełnione smutkiem i strachem. Przełknęłam ślinę. – Straciłem kontakt z rzeczywistością. Kiedy się ocknąłem, minęły dwa dni, a ja znajdowałem się w domu pary staruszków. Nasi rodzice rzadko wystawiali nas na widok publiczny, więc oni nie wiedzieli, kim jestem. Wtedy jeszcze czułem wściekłość, chciałem wrócić i ogłosić wszystkim, co się wydarzyło, lecz... – Umilkł i wziął kilka głębokich wdechów. – usłyszałem w radiu, że Zenoheld został nowym władcą i padł na mnie strach. Nie zrozum mnie źle, Jessie. Teraz wiem, że to było absurdalne, jednak jedenaście lat temu byłem święcie przekonany, że jeśli wrócę, to Zenoheld mnie zabije. Ta myśl mnie paraliżowała. Nie umiałem nic zrobić. Wmówiłem tamtym staruszkom historię, że uciekłem z domu od okrutnych rodziców. Postanowili mnie adoptować.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now