Rozdział 37. Dziurawa pamięć

217 9 1
                                    

   W pomieszczeniu co jakiś czas rozlegał się szelest kartek. Promienie południowego słońca wpadały przez okna umieszczone nad sufitem, zdobiąc meble jasnymi plamkami. Ogień trzeszczał delikatnie w kominku, rzucając na biały dywan pomarańczowe światło, a wskazówki starego drewnianego zegara ze złotą tarczą tykały cicho. Nadawało to całemu pokoju przytulnej i relaksującej aury.

   Jednak Reiko nie czuła się ani odrobinę spokojnie. Palce jej drżały, kiedy przewracała strony opasłych ksiąg ustaw, a w gardle nieustanie miała gulę. Ponadto nienawidziła pokoju, w którym teraz przebywała, choć wiedziała, że tutaj najrzadziej zagląda służba. Uniosła kącik ust w grymasie. Niektóre rzeczy się nie zmieniały.

   To był jej pokój w letnim pałacu za czasów, gdy jeszcze żyła jako królowa. Oczywiście przez te czterysta lat przez zamek przewinęło się kilkadziesiąt władców, tysiąc służb, poddanych, ministrów i innych osób. Ciągle coś się zmieniało, wynosiło, wnosiło, wyrzucało, przebudowywało. To było przecież normalne. Lecz z tym pokojem tak nie było. Wiadomo, meble nie mogły mieć czterech setek na karku, szyby były wymieniane, ale układ sprzętów pozostał niezmienny. Podobnie jak zapach jakby fiołków pomieszany z czymś dziwnym. Nie umiała tego określić, bo nie był to odór, a coś specyficznego. Niemal złowieszczego.

„Krwawa królowa!"

   Wypuściła wolno powietrze, zamykając oczy. Nieważne ile ksiąg przekopała, nie umiała znaleźć odpowiedzi, dlaczego miała być krwawą królową. Owszem, w wybuchu broni Zenohelda spłonęło wiele cennych rękopisów i kronik, tylko czy tam mogło być coś o niej? W końcu narodziła się jako przeklęta, więc po śmierci nikt nie traktował wspomnień o niej z honorem. Gdzie była odpowiedź? Potrzebowała właściwie jakiś odpowiedzi? Przecież nie była potworem. Nie była potworem. Nie była...

Dlaczego cię zabito?

   Zagryzła wargę i splotła razem palce. To była jedyna prawda, której nie mogła zaprzeczyć. Została otruta. Wspomnienia tamtego dnia były dla tak wyraźne, jakby stało się to zaledwie przed tygodniem. Dalej słyszała trzask rozbijanej filiżanki o marmurową posadzkę, ciepło herbaty pod palcami, ten ognisty ból, który stopniowo wypalał jej krtań, a potem jedynie dzwonienie w uszach i otaczające ją cienie.

Ocknęła się ze wspomnień i zauważyła, że nerwowo gładzi szyję. Westchnęła, odrywając dłoń. Normalnie obdarzonych mocą nie zabijano w obawie przed zemstą Tytana. Zamykano ich z dala, ale pozwalano żyć. Więc dlaczego ją zabito? Widziała swoją groteskową wersję, lecz jeśli to naprawdę była ona, czemu tego nie pamiętała? Czemu nigdzie nie było żadnych wzmianek? Kogo wtedy zabiła?

Zaraz... Otworzyła szeroko oczy. Jak i kiedy dostała się do Starożytnych? Pamiętała sam moment zawarcia kontraktu i trafienia na Vestalię, gdy Jessie się urodziła. Ale co było wcześniej? Gdzie przebywała? Co robiła? Jakim cudem odnalazła Starożytnych?

W pokoju było ciepło, mimo to Reiko poczęła dygotać. Jej pamięć była bardziej poszatkowana, niż do tej pory zdawała sobie sprawę. Jeśli tak, to naprawdę mogła....

Pukania do drzwi sprawiło, że poderwała się gwałtownie. Fotel upadł na podłogę.

– Proszę wejść – powiedziała, starając się, by głos jej za bardzo nie drżał.

Do środka wkroczył Falk, postukując swoją laską o podłogę. Złożył jej uprzejmy ukłon, na co pochyliła głowę, oddychając w duchu z ulgą. Rodzina de Vamkil była jedną z nielicznych, której mogła ufać.

– Prosiła mnie pani o przybycie – powiedział mężczyzna, wyrywając ją z odrętwienia.

– Ach tak! – Reiko odsunęła drugie krzesło. – Proszę, niech pan siada.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now