Spokojne wieczory w domu Ferminów były niemal regułą. Ani Keith ani Mira nie należeli do osób głośnych i umieli wzajemnie szanować swoją przestrzeń. Ponadto często zdarzało się, że jedno z nich siedziało w laboratorium, na wykładach, randce – nie trzeba wspominać któremu z nich niezbyt się to podobało – więc mijali się gdzieś w drzwiach. Dlatego takie wieczory jak te, gdzie spędzali czas razem, zdarzały się rzadko.
Śnieg delikatnie sypał za oknem, przykrywając dachy białym puchem, elektroniczny czajnik szumiał cicho, w wyniku czego Keith czuł się dziwnie zrelaksowany. Jeśli miał być szczery sam ze sobą, to od czasu dołączenia do Vexosów i przekonania się, że to wybitnie upierdliwa banda, rzadko pozwalał sobie choćby na krótkie odprężenie. „Służba" królowi, próba zdobycia rdzenia, moc Jessicy, walka z Zenoheldem, potem próba ogarnięcia Vestalii i własnego życia. Papierosy niemal wypadały z popielniczki, łeb go bolał niesamowicie od wycia Shadowa (co ten kretyn nazywał śpiewem), a nerwy przypominały splątane słuchawki. Wspomnienia Gusa wpatrującego się w niego niczym zatroskana matka i próbującego grzecznym głosem wymusić na nim dodatkową godzinę snu ciągle były niczym żywe.
– Wyglądasz na szczęśliwego, braciszku – głos Miry wyrwał go z fali nostalgii. Przeniósł na nią wzrok, kiedy kładła kubek z kawą na stoliku. Uśmiechnęła się, przymykając oczy. – O czym myślisz?
– O wszystkim, co wydarzyło się do tej pory – odparł. – Przede wszystkim za czasów Vexos.
Na moment uśmiech Miry ustąpił miejsca stropieniu.
– Oh – mruknęła, próbując to szybko zamaskować.
Westchnął. Ten temat ciągle stanowił dla ich dwójki cienki lód i wcale nie obwiniał za to siostry. Zrobił wtedy kilka wątpliwych moralnie rzeczy, łamiąc jej serce.
– Wiem, że nie byłem dobrym bratem – powiedział i ujął ją za nadgarstek, gładząc delikatnie kciukiem jej dłoń. – Popełniłem błędy, będąc zaślepiony własnymi marzeniami i egoizmem – Kącik ust mu drgnął. – Ale jakby nie patrzeć doprowadziło to nas do tego momentu. I szczerze to tego nie żałuję – Spojrzał jej prosto w oczy.
Mira rozluźniła się i skinęła głową. Nie musiał nic więcej mówić. Doskonale zrozumiała z tych kilku słów, o co mu chodziło.
– Ważne, że jesteś w domu – uznała.
– Zmieniając temat, to jak idą twoje projekty? – spytał i podniósł kubek z kawą, upijając kilka łyków.
– Mój promotor już mi niemal wisi na głowie, choć są prawie skończone i zostało jeszcze półtora miesiąca – westchnęła. – W ogóle to dobrze mówiłeś, że pan Lavell wymaga absolutnej perfekcji, zwłaszcza we wtorek, kiedy...
Dobre pół godziny upłynęło im na rozmowie, podczas której uzupełniali informacje o sobie z minionego tygodnia lub poruszali zwyczajne tematy (choć o Ace'ie Mira kamiennie milczała, ale Fermin zanotował sobie w umyśle, by się temu przyjrzeć), ciągle naprawiając ich dawną więź. Keith przez cały czas czuł to przyjemne rozluźnienie, aż do czasu gdy Mira udała się do łazienki wziąć prysznic. Sięgnął po swój laptop i wtedy coś jakby zaswędziało go w umyśle. Czegoś brakowało. Zmarszczył brwi. O czymś zapomniał.
Przez chwilę wpatrywał się uważnie w laptop, aż zaświeciła mu się lampka. Komunikator! Podniósł się i wyciągnął z kieszeni płaszcza zapasowy, bowiem oryginał ciągle miał Grav i wybrał jego numer.
– Mistrzu! – powitał go głos Gusa po zaledwie jednym sygnale.
Przewrócił oczami. Litości, minął już rok, a Grav ciągle nie umiał przestać go tak nazywać. Z jednej strony łechtało to jego ego, lecz z drugiej inni ludzie w laboratorium robili dziwnie miny i doskonale wiedział, o czym myśleli i wcale mu się to nie podobało.
YOU ARE READING
Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.II
FanfictionPo zakończeniu konfliktu z Zenoheldem każdy może powrócić do zwykłego życia wypełnionego przebywaniem z rodziną, walkami bakuganów, szkołą, spotkaniami ze znajomymi. Przynajmniej do chwili, kiedy wybucha wojna między Gundalią a Neathią, a Wojownicy...