Rozdział 33: Bitwa o wszystko

214 11 9
                                    


   Airzel uważnie wpatrywał się w dwa bakugany, które zacięcie toczyły bitwę od dobrych kilkunastu minut. Mimo że żadne z nich nie pokazywało po sobie żadnych oznak poddania, to zdecydowanie wąż górował. Przez cały czas syczał z satysfakcją i oblizywał się, jakby jego przeciwnik był wyjątkowo smacznym kąskiem.

   Co do samej dziewczyny... wysłał ją do walki przeciwko swoim, by udowodniła do jakiego stopnia mówiła prawdę. Zrobiła to bez wahania, a teraz z chorą radością wymalowaną na twarzy wykrzykiwała kolejne nazwy super mocy. Airzel podrapał się po brodzie. Był dowódcą gundaliańskich wojsk nie od dziś i doskonale zdawał sobie sprawę, że to wszystko mogło być tylko sprytną pułapką Neathian. Jednak coś w tej... jak ona miała? Chyba Heather. W niej było coś niepokojącego, a jej drapieżność nie wyglądała na udawaną. Cesarz Barodius z pewnością zechciałby kogoś takiego w swoich szeregach.

   Brutalnie rozbiła oddział Elrighta, raniąc wielu żołnierzy, a teraz walczyła przeciwko jednemu z Wojowników. Taki plan wydawał mu się zbytnio brutalny jak na czyste i naiwne umysły Neathian. Nie, Elright by się do tego nie posunął, jak już to ci Ziemianie mogli to wymyślić.

   Westchnął i rozłożył się wygodniej na swym fotelu. Większość jego podwładnych pokornie czekała na rozkazy, w tym Mason, choć Airzel widział, że chłopak nie był zachwycony z faktu przebywania tu.

– Mason – przywołał go mimo to.

– Tak, panie Airzel? – spytał, padając na jedno kolano.

– Zamierzam wziąć tą dziewczynę na próbę do naszego cesarza i tam przedyskutować jej sprawę – powiedział, wskazując na ekran, gdzie toczyła się bitwa. – Masz ją obserwować. Nie może nigdzie pójść sama oraz ani na moment pozostać bez nadzoru. Możesz to przekazać pozostałym członkom swojej drużyny.

– Zrozumiałem – Mason skinął głową, po czym powstał.

– Dobrze – Airzel uśmiechnął się. – A i nie zapominaj, Mason. Jeśli zawiedziesz, a ta kobieta choć delikatnie zakłóci plan Barodiusa – sama, to los Sida przy twoim będzie wyglądał jak wybawienie, rozumiesz?

   Mason z trudem przełknął ślinę, ale skłonił się i zszedł na swoje miejsce. Airzel jeszcze przez moment obserwował go kątem oka. Szczerze to nie cierpiał dzieciaka i tolerował jego obecność tylko przez to, że był członkiem Drużyny Rena, który deklarował pełną lojalność ich władcy. Zawsze wydawał mu się taki lekceważący wobec wagi ich misji, ale póki wypełniał rozkazy było dobrze.

– Coredem!

   Zaalarmowany krzykiem przeniósł wzrok na ekran i z uśmiechem potwierdził porażkę Jake'a. Jego bakugan wił się w konwulsjach pokryty purpurowymi plamami. Heather odgarnęła włosy i spojrzała wyczekująco w stronę, gdzie był jego statek. Skinął dłonią ku podwładnym tym samym dając sygnał do wyruszenia.

   Jeśli Heather okaże się przydatna, to dobrze. A jeśli to pułapka Neathian, to cóż. Kazarina zyska ciekawy obiekt na swoje testy.


****



   Dlaczego? Jake padł na kolana, wpatrując się w swojego bakugana. Zestaw bojowy wypadł mu z dłoni i potoczył się po piachu. Bitwa trwała tak krótko, on już miał użyć swojej karty atutowej, aż nagle...Dlaczego? Wszelkie odgłosy docierały go niego jakby był pod powierzchnią wody, a całe pole widzenia zwęziło się do jego cierpiącego bakugana, który ciężko dyszał, szarpany bólem.

   Heather zachichotała, kiedy ujrzała czystą rozpacz w oczach Vallorego. Złapała Crueltiona, poprawiła włosy rozwichrzone przez wiatr i spojrzała w prawo, gdzie był schowany gundaliański statek.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now