Rozdział 26: Planeta światła

169 7 14
                                    


   Dla Dana sobota z całą pewnością nie była ani trochę dniem relaksu. Zaraz gdy wstał, gotowy psychicznie na wyprawę, postanowił pożegnać się z Julie, nim wraz z Drago opuszczą Bayview. Miała być to krótka i miła wyprawa, a skończyło się jak zawsze. Jego mama nie byłaby sobą, gdyby nie zrzuciła mu na głowę kilku spraw do załatwienia. Westchnął, ale uznał, że przecież spokojnie się wyrobi do dwunastej, kiedy to Shun, Marucho, Fabia i reszta ekipy mieli się pojawić koło głównego punktu dostępu.

   Epizod z Zenet udającą Julie, by ukraść mu Drago, wolał pominąć milczeniem, gdyż na same wspomnienie bolała go głowa. W gwoli ścisłości w miarę szybko zorientował się w mistyfikacji i wraz z Drago pokonali Gundaliankę w walce. Eh, mimo wszystko Fabia powinna mu powiedzieć, że Gundalianie tak potrafią! Co by się stało, gdyby nie był tak spostrzegawczy i nie zareagował w czas? (#skromnośćKuso).

   Sprintem jadąc na rowerze i po drodze łamiąc większość przepisów drogowych, wrócił do domu, pożegnał się z mamą i z powrotem w drogę! Kiedy dotarł pod umówione miejsce, miał wrażenie, że jak wstanie z siodełka, to zaliczy spotkanie trzeciego stopnia z chodnikiem.

– Mistrzuniu, spóźniłeś się! – powitał go radośnie Jake, machając ręką.

– Heh, sorka za to! – powiedział, podbiegając do niego i reszty.

   Pożegnali się jeszcze raz z Julie, która wygłosiła dla nich ostatni doping, wymachując czerwonymi pomponami. Dan trochę żałował, że nie mogą jej zabrać ze sobą, jednak wiedział, że dziewczyna ma naprawdę dużo na głowie. Treningi, praca, a ponadto obiecała mieć oko na poczynania Gundalian w Bakuprzestrzeni i ewentualne zatrzymywanie ludzi przed wchodzeniem do niej.

– Jesteś najlepszą cheerleaderką, Julie – stwierdził z uznaniem Marucho.

– Haha, nie musisz mi tego mówić! – Makimoto uśmiechnęła się, puszczając im oczko. – Dokopcie Gundalianom też ode mnie, zrozumiano?

– Masz to jak w banku, Julie! – Jake pokiwał energicznie głową.

– A i powodzenia, Heather – chan! – Julie wymierzyła w zielonowłosą pomponem. – Na pewno znajdziesz kumpli, nie martw się!

   Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.

– Dziękuje – odparła mocnym głosem.

   Jednak Dan widział, że Heather się denerwuje. Położył jej rękę na ramieniu i ścisnął uspokajająco. Odetchnęła głęboko i jej mięśnie lekko się rozluźniły.

– To ruszamy! – zadecydował i wszyscy zebrali się wokół Fabii.

   Aranaut zapłonął jasnym światłem, niemal oślepiającym. Przez to ani Dan ani Wojownicy ani nawet Julie stojąca z boku nie zauważyli Rena, który obserwował wszystko ukryty za drzewem.


****


   Zawiedli, to była porażka na całej linii. Nie zdobyli Żywiołu, Wojownicy połączyli siły z Neathią a nie nimi. Jeszcze ta przeklęta Zenet tak późno poinformowała go o planach Dana i reszty!

   Zacisnął pięści, czując, jak żołądek zawija się mu w supeł. Barodius nienawidził jakichkolwiek niepowodzeń i tępił je z wielką pasją. A ich błędy poważnie wpływały na jego plany. Jaka kara ich za to czeka?

   Mason już zapłacił wysoką stawkę za wpadkę z Żywiołem i próbę buntu. Rubanoid pewnie skończy na stole Kazariny jako jedna z jej zabawek, a sam chłopak...

   Będziesz go błagał o litość?

   Zacisnął szczęki. On, skazany od urodzenia na życie w ciemności, nie miał innego wyboru. Jeśli nie chciał skończyć ponownie w tym nieruchomym, pozbawionym życia miejscu, gdzie nie padał najmniejszy skrawek światła, musiał się wykazać. Musiał pokazać, że był kimś godnym.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now