Rozdział 7: Wszystko na odwrót

220 12 9
                                    

   Czytaliście kiedyś „Romeo i Julię"? Jeśli tak, to pewnie pamiętacie tą poruszającą scenę balkonową, kiedy to Romeo wyznaje Julii miłość. Wtedy cała atmosfera była mega romatyczna i przepełniona takim swoistym ciepłem, że aż się człowiekowi milej w serduszko robi.

   Właśnie dlatego nie umiałam zrozumieć, czemu akurat ta scena pojawiła mi się przed oczyma, gdy usłyszałam głos Spectry. Halo, halo mózgu jesteś tam? Nie opuszczaj mnie i działaj normalnie, do cholery!

– Czy ty chcesz mnie przyprawić o zawał? – wycedziłam przez zęby, odwracając się w jego stronę.

   Kurde, piękna scena balkonowa, naprawdę! Ja byłam taką idealnie współczesną Julią z mokrymi w połowie rozczesanymi, włosami, które kleiły mi się do twarzy i telefonem robiącym za broń, a Keith cudnie odgrywał rolę Romeo w swoim płaszczu z kruków i miną diabła.

   Życie, czy ty nigdy nie możesz być normalne? Chociaż na jeden dzień, kurwa?!

– Nie chciałem cię przyprawić o zawał, tylko chcę, byś mi wyjaśniła, czemu mówisz takie bzdury za moimi plecami, Jessica – powiedział swoim tonem pana i władcy.

   Oho, mogłam się już pakować, skoro użył pełnej wersji mojego imienia. To była forma wysokiego wkurwu. Gorzej może być tylko, jeśli powie pełne imię, drugie imię i nazwisko. Wtedy pozostaje jedynie użycie patelni, tłuczka do mięsa albo wyjazd z kraju.

– Ehehe, no wieeesz...- Podrapałam się po głowie, wbijając wzrok w ścianę. Co tu zrobić? Zacząć ryczeć, strzelić focha jak typowa baba, wytłumaczyć się, czy go stąd wywalić? – Działanie na spontana i takie tam. Możemy pogadać rano? Jestem śpiąca.

– Nie.

– Hmpf! – Nadęłam policzki i odwróciłam głowę. – Ja to nie ty o pierwszej w nocy mam ochotę spać!

– Więc wyjaśnij pokrótce i idź spać – Spectra uśmiechnął się oschle.

    Westchnęłam ciężko i przysiadłam na krawędzi łóżka.

– Powiedziałam to przez nieuwagę, no! Ren ewidentnie coś ukrywa i tak wtedy myślałam, że ty mógłbyś z niego to wyciągnąć i on się spytał i tak mu palnęłam – powiedziałam, machając rękami jak wiatrakami. – Gdybym chciała to odkręcić, to bym się zorientował, że kręcę i przestał ufać!

   Podczas mojej jakże żywej wypowiedzi Keith zdążył przyciągnąć sobie skórzane krzesło na kółkach i usadowić się na nim okrakiem, opierając brodę o oparcie. Ignorując jego płaszcz, można by powiedzieć, że ze swoim sennym wyrazem twarzy i poczochranymi włosami wyglądał identycznie jak Mick, kiedy ktoś próbował mu wyjaśnić zadanie z chemii. Widać, że byliśmy rodzeństwem, każde było matołem w jakiś przedmiocie przyrodniczym, hehe. Ciekawe, czy Kenji również...

   Chociaż Vestalianie są chyba mądrzejsi...Chwila...też byłam z Vestali...Nie ma to jak zjechać samą siebie...

   Mózguuu, wróć!

– Jeśli dobrze rozumiem sytuację, to wybrałaś najlepsze wyjście.

– Ara, przyznajesz mi rację? Co to za święto? – uśmiechnęłam się z kpiną.

– Ogólnie palnęłaś głupotę, ale szczerze wątpię, że Martin umiałby sobie poradzić z tym Renem – powiedział Keith z lekką pogardą.

– Czyli mi pomożesz!

– I tak nie mam wyjścia.

– Oprócz Renu pojawiła się też laska z Neathiii, ale onaaaa – ziewnęłam, przymykając powieki.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now