Rozdział 55: Ostrzeżenie przeklętego i koniec udręk

133 9 6
                                    


   Języki fioletu rozchodziły się po osłonie już chyba po raz dziesiąty, lecz Barodius nie wyglądał na przejętego. Wręcz przeciwnie, szczerzył zęby i jedynie zbierał moc w dłoniach. Serena za to znów usiadła na tronie i ściskała mocno jego podłokietniki. Nie żeby coś, ale mogłaby mi pomóc, choć sama za wiele nie robiłam. Jedynie ruszałam dłonią, by wzmocnić barierę w miejscach, gdzie poczynała słabnąć.

Taaa, epicka i emocjonująca bitwa. Tylko źródło mocy też nie będzie wiecznie otwarte (oby, bo już się boję, co zastanę na Vestalii), a jakiejś odsieczy też nie było widać. Halo, nikt tu chyba nie wierzył, że pokonam Barodiusa na gołe pięści?!

– Nie nudzi ci się to? – westchnęłam. – I tak nie przebijesz bariery.

– Jess, nie prowokuj go – Fludim syknął mi do ucha. – Ciągle czuję się oszołomiony, nie będę mógł ci pomóc, jak coś.

Machnęłam uspokajająco dłonią, za co zarobiłam pociągnięcia za ucho. Barodius z kolei na moment zaprzestał ostrzału i uśmiechnął się niepokojąco.

– Twoja moc też wiecznie nie będzie trwała, Jessico – Wymówił moje imię w taki sposób, że mi się zupa cofnęła. – Zresztą jak nie ja, to mój bakugan chętnie rozbije to za mnie – Zaśmiał się. – Zostałyście wy dwie na drodze do zdobycia Kuli. Jaki sens ma pośpiech, skoro i tak wygrałem?

Rzuciłam spanikowane spojrzenie na Serenę, bo ja to tam rybka, Spectra mnie zabić nie da, ale ona ma pewnie jakieś klucze do tej cholernej Kuli. Mogłaby łaskawie się stąd zabrać, a nie siedzieć jak ten słup! Już miałam się wypowiedzieć w takim stylu, że każdy momentalnie by zwątpił w mój talent dyplomatyczny, kiedy poczułam nagłą falą gorącą uderzająca w kark i spływająca w dół ciała.

Oczy mi się rozszerzyły. O nie.

Zacisnęłam zęby, gdy niewidzialne szpilki wpiły się garściami w skroń i okolice wątroby. Ból na moment sprawił, że miałam mroczki przed oczami i nie ujrzałam jak zachwycony Barodius zbiera purpurowe wstęgi we dwie dłonie. Jak się ogarnęłam na tyle, by coś widzieć, to zdążyłam tylko wyczuć ostre osłabnięcie bariery, po czym dwie skumulowane fale piorunów w nią ugodziły.

Resztki mury prysnęły na boki, Serena wydała krótki okrzyk, chroniąc się przed uderzeniem, a ja zostałam odepchnięta w tył przed siłę odrzutu.

– Mówiłem – Barodius przechylił głowę i rozcapierzył palce. Kolejne iskry złowrogo zamrugały. – To która pierwsza?

No jasne, zawsze musiałam się znaleźć na tej zajebistej granicy śmierci. Ledwo coś widziałam, a moje ciało wydawało się być zrobione z ołowiu. Fale gorąca dalej przechodziły, sprawiając, że intensywnie się pociłam. Kurwa, aż mi się pałac Vestalian przypomniał.

Barodius wycelował piorunami na mnie, gdy usłyszeliśmy łomot i świst.

– Ani się waż, Barodius! – zakrzyknął bojowo Dan, wbiegając do sali.

– Gdzieś ty był tyle czasu?! – zawyłam z wyrzutem.

Olał mnie i wyskoczył na Gundalianina. Wtedy odwaliło się coś dziwnego, bo mianowicie znikąd między nimi pojawiła się błyszcząca jak reflektor z Tesco na dolara energia.

Eve.

Blask objął całą salę. Bojowy okrzyk Dana zaczął się oddalać, po czym się urwał. Zamrugałam kilka razy, ale na schodach nie było już nikogo.

– Co...co się stało? – wyszeptał zdumiony Fludim.

– To była chyba Kula... – Serena zadumała się na sekundę, a potem przecknęła i rzuciła w moją stronę. – Jak się czujesz?

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now