Rozdział 32: Poszukiwanie drogi

206 11 5
                                    


   Wtargnęłam do pałacu z prędkością rozjuszonego byka. Brakowało jedynie buchającej pary z nozdrzy oraz pary ostrych rogów z boku głowy. Całe szczęście, że było już późne popołudnie, bo mogłam mijać skąpane w pomarańczowym świetle korytarze bez lawirowania między tłumem ludzi. Zresztą nawet jeśli ktoś akurat postanowił się przejść, to na widok mojej miny sprawiał, że pośpiesznie usuwał się mi z drogi.

   Otworzyłam podwójne drzwi, niemal wyrywając je z zawiasów i truchcikiem ruszyłam w dół schodami. Szczęście wyraźnie nade mną czuwało, bo pomimo rozwiązanej sznurówki nie potknęłam się i sturlałam zgrabnie niczym worek ziemniaków.

– Reikooooo! Mamy kłopoty! – krzyknęłam, wpadając do biblioteki.

   Zmrużyłam oczy przez ostre światło lampionów i zaczęłam szukać wzrokiem zjawy. Biblioteka była przestronnym pomieszczeniem i posiadała nawet półpiętro, gdzie głównie znajdowały się różnej maści dokumentacje. Jednak Reiko uwielbiała przesiadywać przy stolikach z wysłużonymi, ale miękkim fotelami, które stały w pobliżu drzwi wejściowych. Tymczasem zjawy ani widu ani słychu.

– Reiko? – zawołała.– Jesteś tu?

   Weszłam pomiędzy regały sięgające niemal po sufit. Od razu uderzył mnie zapach starego pergaminu i atramentu. Półki ciągnęły się tak długo, że ich koniec ginął w mroku.

– No jasne, jak jest potrzebne, to jej nie ma – westchnęłam, niezbyt mając ochotę iść dalej. Nie było ciężko się tu zgubić.

– Widzisz, a tak narzekałaś na waszą więź – odezwał się Fludim. – Przynajmniej byś teraz wiedziała, gdzie jest.

– To był jedyny plus tamtego cholernego łańcucha.

   Nagle trzasnęły deski i w ciemności wynurzyła się Reiko. Światła było niewiele, ale spore sińce pod jej oczami oraz białe włosy przypominające szopę zauważyłam natychmiastowo. Kobieta uśmiechnęła się wymuszenie.

– Co się stało, Jessie?

   Najpierw wyszłyśmy z regałów i dopiero wtedy zaprezentowałam jej list. Szybko przebiegła po nim wzrokiem i spojrzała na mnie, lekko blednąc.

– Deklaracja gotowości do wojny – szepnęła.

– Dokładnie – przytaknęłam. – Dlatego potrzebuję twojej wiedzy o polityce i dworskich pierdołach. A i lepiej zachowaj dyskrecję, bo czuję, że Ethan może mi za to głowę ujebać.

   Zjawa bez życia (pomińmy szczegół, iż jest martwa) padła na fotel. Sprężyny skrzypnęły i rozległo się ciężkie westchnięcie. Spojrzeliśmy na siebie z Fludimem. Zapowiadała się jakiś wywód, więc też sobie usiadłam.

– Nadzieja to matka głupich, ale istnieje jakaś szansa, że nie chcesz lecieć na Neathię? – spytała.

– No niestety nie. Jest tam taki mały duży problem pod postacią Heather i to wredna sucz.

– I czego oczekujesz po mnie?

– Jak tam się dostać, jednocześnie nie dając pretekstu Gundalii? Myślałam nad przybyciem dyskretnie i pod przykrywką, ale to chyba nie zadziała?

– Ty i dyskrecja się wykluczają, to jedno. Drugie, to ryzyko demaskacji i jej konsekwencje – Reiko zaczęła się drapać po brodzie, marszcząc brwi. – Wydaje mi się, że będzie kilka dróg, jednak tak, by Rada się nie zorientowała... Chyba panicz Kenji będzie niezbędny. Ale muszę się namyślić, Jessie. Byłoby łatwiej, gdybyś nie poleciała już raz na Gundalię.

   Lekko ścisnęło mnie w brzuchu. Co prawda to prawda przez tą cholerną akcję zrobił się niezły cyrk, ale no cóż mówi się trudno i idzie dalej.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now