Rozdział 27: Dawny grzech

191 8 10
                                    


   Jaśniejące gwiazdy tańczyły wokół niej, gdy zwinięta w kulkę, obejmując rękami kolana, unosiła się w swoim wymiarze. Choć bardziej pasowało do niego określenie więzienie. Była więźniem tego miejsca przez długie dziesięć lat. Udało jej się wydostać tylko raz i...

   Zagryzła mocno wargę, aż po brodzie popłynęła błękitna posoka. Moc płynąca przez jej sztuczne ciało. Przekleństwo. Plugastwo.

   Uchyliła powieki, ukazując puste fioletowe tęczówki. Ile czasu już tu spędziła? Dzień? Dwa? Tydzień? Tutaj wszystko stawało się ulotnym pojęciem rozciągniętym w nieskończoność. Miała niewyczerpaną ilość czasu na przemyślenia ostatnich wydarzeń.

   Nie, to kłamstwo. Jej koniec się zbliżał, a ona coraz bardziej zastanawiała się, jaki był tego sens. Powinna była zniknąć, kiedy tylko Zenoheld poszedł do diabła. Byłoby to prawdziwie satysfakcjonujące zakończenie. Jednak przeklęci Starożytni wyznaczyli jej inny warunek.

   Oczy powoli zaczynały ożywać. Iskierki złości przemknęły w kącikach, a kolor począł zmieniać się w purpurę.

   Dlaczego musiała tak cierpieć? Miała już wystarczająco okrutne życie! Tak, zraniła wiele osób, ale nigdy nie celowo!

   Może naprawdę byłaś potworem?

   Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo! Nigdy nim nie była! To ludzie próbowali ją taką uczynić! Popychając na skraj wytrzymałości, odbierając dumę, radość, dzieci. Przeklęci, przeklęci, przeklęci! Oni byli jedynymi potworami!

– Reiko – rozległ się poważny, tubalny głos.

   Spojrzała w górę. Bakugan Ciemności stojący na czele innych unosił się nad nią, wpatrując uważnie swoimi pustymi oczodołami.

– Exedra – wycedziła przez zęby. – Czego tutaj chcesz?

– Znów tracisz nad sobą panowanie, Reiko – powiedział, pokazując na nią palcem. – Nie zapominaj, jaka tragedia rozegrała się, gdy zrobiłaś to ostatnim razem.

   Zmrużyła oczy, jednak nie zmieniając swojej pozycji. Musiał mieć o niej naprawdę niskie mniemanie, jeśli myślał, że wymazała z pamięci śmierć Leily Fermin. Huh, no tak. Wykrzywiła usta w grymasie. W końcu była tylko marną hybrydą człowieka i bakugana, co mogła dla niego znaczyć?

– Przestań – przemówił, jakby czytał jej myśli. – Niepotrzebnie nakręcasz samą siebie, Reiko. Nikt nie patrzy na ciebie z góry.

– Exedra, powiedz mi, czy to wydarzenie z biblioteki to twoja sprawka? Czy może Tytan znów chce zacząć jakąś chorą grę? Hm?

   Starożytny pokręcił głową.

– Nie był to żaden z nas. Tytan nie ma już takich sił, a ja nie bawię się w takie rzeczy.

– Hoo? W takim razie kto bawi się moimi wspomnieniami?

– Nie jest to przypadkiem twoje sumienie?

   Otworzyła szeroko oczy, unosząc brew. Jednak poważny wzrok Exedry mówił, że nie żartuje. Wybuchnęła chłodnym śmiechem.

– Moje sumienie? – powtórzyła. – O czym ty mówisz? Nigdy nie byłam potworem! Nie skrzywdziłam kogoś celowo! To, że ci żałośni Vestalianie kreowali naszą rodzinę na monstra, niczego nie dowodzi! Nie popełniłam żadnego grzechu!

   Cisza. Ciężka poważna cisza. Zacisnęła zęby, powstrzymując swoje resztki mocy przed wyrwaniem się w przód i zaatakowaniem Starożytnego. Ich nigdy nie należało lekceważyć, to jak skończył Tytan pokazywało to doskonale.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now