Rozdział 10

874 40 9
                                    

  Udało mi się jakoś zasnąć, ale nie na długo. Poszedłem spać dość późno - jak z resztą wszyscy - i wstałem dość wcześnie, bo jest przed ósmą rano. Spałem na kanapie w salonie, bo tam zasnąłem. Mama Martyny musiała mnie najwidoczniej przykryć kocem, bo pod nim właśnie się znajduje. Wstaje i idę od razu do jadalni gdzie tam zostaje tylko policjantów.

- Rodzice zaginionej pojechali zawieźć dzieci do szkoły i masz sobie zrobić coś do jedzenia. - Mówi do mnie jeden z policjantów nawet na mnie nie patrząc.

  Idę więc do kuchni i postanawiam, że zrobię dla wszystkich posiłek, bo zapewne nic nie jedli w tym zamieszaniu. Robię ciasto na naleśniki i zaczynam je smażyć. Trochę tak głupio, że żądze się w nie swoim domu, ale poznałem już dość panią Kasię i wiem, że się nie pogniewa. Kiedy kończę je robić pani Kasia i pan Marcin wchodzą akurat do domu.

- Mmmmm co tak ładnie pachnie? - Pyta kobieta wąchając zapachy dochodzące z kuchni.

- Zrobiłem śniadanie, bo pomyślałem, że państwo jeszcze nic nie jedli. - Mówię zgodnie z prawdą.

- Oooo jak miło z twojej strony. Wiadomo coś na temat Martyny? - Zwraca się tym razem do policjantów.

- Niestety nie. - Odpowiada ten sam policjant co mi. - Nasze patrole cały czas są w tym miejscu gdzie namierzono jej telefon, ale nic nie znaleźli.

- Zaraz Andżelika przyjdzie przyjaciółka Martyny, może ona będzie kojarzyć to miejsce. - Informuje ich pan Marcin.

- O świetny pomysł może coś będzie wiedziała na ten temat. Czy miała jakiś wrogów czy coś? - Dodaje drugi z policjantów po czym wraca do laptopa.

- Wątpię, żeby moja córka miała wrogów. To prawda jest pyskata i wredna, ale dla ludzi których nie lubi albo ludzi którzy są dla niej niemili. Zawsze próbuje szukać kompromisów i nie lubi się kłócić. - Stwierdza blondynki mama.

- Rodzice często myślą, że ich dzieci nie mają wrogów a w rzeczywistości jest inaczej. A ty młody człowieku? Wiesz czy Martyna miała jakiś wrogów? - Pyta mnie policjant.

- Nie znam się tak długo z Martyną i mi nic nie mówiła na temat czy ma wrogów czy nie. Wspominała tylko, że ma słabszy kontakt z przyjaciółmi. Nawet raz widziałem na naszym koncercie jak Martyna jest przez nich smutna, ale nie pytałem, wiedziałem że nie chce o tym rozmawiać. - Od razu w tedy zauważyłem, że coś jej jest, ale było widać, że nie ma ochoty o tym rozmawiać.

- Dobrze a wiesz jak się oni nazywają? - Dopytuje.

- Nie wiem, ale pewnie Andżelika będzie wiedzieć. Można też spytać Martyny przyjaciela Wojtka. - Dodaje.

- Z Wojtkiem już rozmawiałem nic nie wie. Kiedy dziewczyna przyjdzie? - Pyta mamę dziewczyny.

- Powinna zaraz być. - Odpowiada po czym siada do stołu i je śniadanie.

  Zjedliśmy śniadanie i czekamy na Andżelikę z tego co słyszałem strasznie się przejęła tym, że Martyna zastała porwana. Nie dziwie jej się w końcu są z Martyną przyjaciółkami. Po chwili rozbiega się dzwonek do drzwi.

- To pewnie Andżelika. - Mówi ojczym Martyny. - Pójdę otworzyć. - Wstaje i tak jak powiedział, tak robi.

- Dzień dobry. - Mówi dziewczyna w długich rudych, włosach wchodząc do salonu.

- Dzień dobry. - Odpowiadają jej wszyscy.

- O hej Kuba. Wiadomo już coś o Martynie? - Pyta łamiącym się głosem a ja jej tylko odmachuje głową.

- Nie, ale mamy do Ciebie kilka pytań. - Odsuwa od siebie laptopa jeden z policjantów.

- No dobrze słucham. - Mówi siadając przy stole.

Będę Stać Tak Tysiąc Lat || 4DreamersWhere stories live. Discover now