Rozdział 12

793 47 5
                                    

  Przez ostatni tydzień nic się nie działo. Siedziałam cały czas w domu. Byłam na policji złożyć zeznania. Nie chodziłam do szkoły ani nic. Kuba pojechał kilka dni temu bo próby i szkoła wzywają. Dzisiaj idę pierwszy raz do szkoły od tego czasu. Z dziewczynami nie rozmawiałam, tylko Andżelika mnie odwiedzała. Teraz wiem, że na nią mogę zawsze liczyć.

  Ubieram czarne spodnie dżinsowe i do tego białą bluzkę a włosy zostawiam rozpuszczone. Schodzę na dół zrobić sobie śniadanie, postanawiam zrobić tym razem płatki z mlekiem, wsypuję płatki do miski a następnie wlewam mleko i siadam przy stole po czym zaczynam jeść. Od tego porwania mama się boi zostawiać mnie samą w domu. Boi się, że znowu mnie ktoś porwie. Rano gdy wszyscy są w pracy a mój brat w szkole przychodzą do mnie ciocie. Tym razem przyszła ciocia Wiola.

- I jak się czujesz skarbie? - Pyta ciocia siadając na przeciwko mnie i upija łyka kawy.

- A dobrze nawet. Boje się tylko iść do szkoły. Z dziewczynami w ogóle nie gadam jak ci mówiłam, tylko z Andżeliką. - Odpowiadam bawiąc się łyżką w mleku z płatkami.

- No to ładnie z jej strony. Tamte się zachowały nie ładnie w stosunku co do ciebie. - Mówi ciocia. Uwielbiam jej teksty. Jak ktoś ma doła, ciocia od razu go rozweseli byle czym.

- Wiem, ale to już nie moja wina, że tak myślą, i że za taką mnie mają. - Dodaje odkładając miskę do zmywarki.

- Racja. Na którą masz do szkoły? - Pyta sprawdzając godzinę na telefonie. - Zawiozę Cię. Nie będziesz się w tą ulewę targała autobusami.

- Serio pada? - Wychylam się by zobaczyć pogodę zza okna. - Nie zauważyłam. Idę na dziesiątą.

- To pakuj się i jedziemy. - Mówi wstając.

  Z obiema ciociami mam bardzo dobry kontakt tak jak z mamą, wszystko mogę im powiedzieć. Idę na górę po swoją torbę i parasol na wszelki wypadek. Schodzę na dół i ubieram buty, a następnie wychodzę z domu gdyż ciocia już na mnie czaka w aucie.

- Możemy jechać. - Mówię wsiadając.

  Mija już druga godzina lekcyjna, a dziewczyny dalej się do mnie nie odzywają. Zachowują się tak jakby mnie unikały, jakby w ogóle mnie tu nie było, jakbym nie istniała... Ostatnio jak były gadały jak oszalałe, a teraz nic. Wszyscy się na mnie jakoś dziwnie patrzą i wytykają palcami. Czuje się dziwnie. Nie na co dzień każdy się na mnie tak patrzy i ogląda za mną. Wchodzę do klasy i siadam w ławce. Siedzę teraz z Marceliną. Super nie gadamy ze sobą w ogóle a ja jestem osobą co cicho nie może siedzieć, ale też nie o to chodzi. Byłyśmy przyjaciółkami a teraz nawet " hej " sobie nie mówimy. Mamy teraz akurat długą przerwę. Wyszłabym na dwór, ale nie chce mi się samej siedzieć, Andżeliki dzisiaj nie ma a Wojtek chyba jeszcze nawet nie przyszedł do szkoły.

-Hej. - Mówi dziewczyna siadając koło mnie. - Chcesz iść z nami na dwór? Laski już tam na nas czekają.

- Hej. No możemy iść. - Obie wstajemy i kierujemy się w stronę drzwi wyjściowych. Nie rozumiem dlaczego teraz mi to zaproponowała a przez ostatni tydzień mnie wszystkie zlewały. Coś mi się to nie podoba. Idę tam tylko po to by się dowiedzieć o co chodzi. Na pewno za tym coś się kryje. Ruszam wraz z Marcelą w stronę bieżni, tam gdzie zawsze siedzimy. Z daleka widzę Wojtka który idzie w moją stronę. Czyli już przyszedł do szkoły.

- Martyna, hej! - Krzyczy chłopak.

- Wojtuś, hejka. - Witam się z nim kiedy podchodzi bliżej.

- Jak się czujesz? - Pyta mnie przytulając. Delikatnie na początku się odsuwam, na co Wojtek się peszy, ale wiem że to mi nie pomoże.

Będę Stać Tak Tysiąc Lat || 4DreamersWhere stories live. Discover now