Rozdział 47

484 28 15
                                    

Pov. Martyny

*Wcześniej

- Nie podskakuj mi tak. Myślisz, że ja nie wiem co ty z nim robiłaś w Krakowie? Ja doskonale wiem. I tak kocham Cię zdziro i jeszcze jeden taki wybryk a twój Romeo pożałuje za Ciebie. - Grozi i z całej siły uderza mnie w policzek i potem w drugi i tak kilka razy...

- Zostaw mnie. - Krzyczę i uderzam go ręka. Nie przestaje tylko popycha mnie przez co upadam na ziemię i zaczyna mnie bić w miejscach gdzie nie widać.

- Zasłużyłaś sobie szmato. - Mówi kolejny raz mnie uderzając.

- Przestań to boli. - Zaczynam bardziej płakać i próbuje się uwolnić.

  Pierwszy raz dostał takiego ataku, wcześniejsze mnie bił, ale nie tak jak teraz. Teraz to mnie katuje a nie bije. Chcę już zakończyć cały ten koszmar, chce żeby to wszystko się skończyło i było takie jak dawniej, chce do tego wszystkiego wrócić co było przed tym co jest teraz...

- Teraz masz tutaj siedzieć cicho i stąd nie wychodzić dopóki Ci nie pozwolę. - Patrzy na mnie groźnie i po chwili złącza nasze usta w brutalnym pocałunku. Wycieram usta kiedy kończy i się odwracam w stronę lustra.

  Policzki mam całe czerwone, ale na szczęście nie będzie śladów, nadgarstki całe posiniaczone tak samo brzuch i plecy. Cały czas płaczę i nie mogę przestać. Najgorsze jest toz że dzisiaj śpi u mnie Wika z Mateuszem bo on za daleko mieszka a no wiadomo nie mogą wynająć hotelu ani nic, ale jeszcze gorsze jest to, że Kuba również u mnie będzie spał. Mateusz nie mógł sobie wybrać lepszego kompana.

  Przemywam twarz wodą i poprawiam lekko makijaż. Całe szczęście, że mam w łazience szufladkę w której trzymam kosmetyki a nie tylko w toaletce. Jakbym tam wyszła i by moi przyjaciele to zobaczyli, to na pewno to by się dobrze nie skończyło. Wzdrygam kiedy słyszę otwierające drzwi i odwracam się z powrotem w tamtą stronę.

Błagam, żeby to nie był on.

- Stało się coś? - Pyta wuja wchodząc do środka. Kamień z serca, że to tylko on.

- Tak, tak. Już wychodzę. - Mówię i wchodzę do pokoju. - Gdzie są wszyscy? - Pytam kiedy nikogo nie zostaje w pokoju, nawet Kamila...

- Wyszli przed chwilą myślałem, że wiesz.

- No tak. Myślałam, że poczekają aż wyjdę. - Odpowiadam zmieszana nic z tego nie rozumiejąc. Dlaczego wyszli? Kamil im kazał?

- Przychodzę Ci powiedzieć, że wieczorem z ciocią idziemy do sąsiadów. Z tego co wiem to Kuba dzisiaj śpi. - Mówi uważnie mi się przyglądając.

- Tak a co? - Pytam lekko zmieszana.

- A nic. Chciałem tylko powiedzieć żebyś uważała na siebie i dobrze się bawiła. - Uśmiecha się szeroko i wychodzi z mojego pokoju.

  Opadam na łóżko głośno wzdychając, obracając się na bok. Cokolwiek nie zrobię, jakiegokolwiek ruchu nie wykonam to mnie wszystko boli. Sięgam telefon z tylnej kieszeni spodni, jak czuję że ktoś do mnie dzwoni.

Ja: No? - Mówię niezadowolona widząc jego numer.

Kamil: Czekam przed domem. - Mówi obojętnie i się rozłącza. Czego on ode mnie chce? Dopiero co poszedł.

  Niechętnie wstaję i ubieram laczki a następnie wychodzę z pokoju. Nie uśmiecha mi się do niego iść ani nie mam na to siły żeby znowu się z nim użerać.

- Co jest? - Pytam, kiedy wychodzę przed dom.

- Grzeczniej. - Gasi papierosa i podchodzi bliżej mnie. - Słyszałem, że Twój kochaś dzisiaj u Ciebie śpi.

Będę Stać Tak Tysiąc Lat || 4DreamersWhere stories live. Discover now