1. Bal

50.3K 1.5K 695
                                    

Wilkołakiem można się urodzić albo nim stać, choć jeśli chodzi o tą drugą opcje, to nie polecam, bo jeśli zostanie się wilkołakiem w jakimś momencie swojego życia, to już nigdy, ale to przenigdy nie wróci się do swojej ludzkiej postaci. Jeśli urodzisz się wilkołakiem, to jesteś wstanie zmieniać postać kiedy chcesz, i ile razy zechcesz. Niestety, ale jeszcze żadna kobieta nie urodziła się wilkołakiem, gen wilkołactwa dziedziczą tylko mężczyźni i to oni mają władze - kobiety są potrzebne, ale traktowane jak dodatek.

Po drugie nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swoje życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będziesz od niego uzależniona, jego jad będzie twoim narkotykiem.

Po trzecie wilkołaki z rodziny Królewskiej bardzo cenią sobie czystość krwi, tak więc żadna kobieta ze szlachetnego rodu nie ma prawa związać się z człowiekiem lub z kimś, kto nie jest szlachetnie urodzony. Moja matka złamała zasady i związała się z moim ojcem - człowiekiem - na szczęście lub raczej nieszczęście zostało jej to wybaczone, a ja zostałam przyjęta jak ktoś czystej krwi. Z drugiej strony nie miała wyboru, musiała opuścić ojca i wrócić do wilkołaków, inaczej delikatnie mówiąc, obie mogłyśmy stracić głowę - dosłownie.

**********

Skończyłam dwadzieścia lat, do tej pory zawsze mi się udawało nie zostać wybraną, ale kiedyś szczęście musi się skończyć prawda? No i moje też się skończyło, w dniu, w którym ogłosili bal, na tym balu następca naszego głównego alfy (czyt. jego syn) miał znaleźć partnerkę, gdyż poprzednie zbyt długo nie wytrzymały, jego jad zabił kandydatki w ciągu roku - choć moim zdaniem to nie tylko jad.


Stałam przed budynkiem, w którym miał być bal i podświadomie czułam, że od tej chwili wszystko się zmieni. Piękny, ogromny budynek zbudowany w nowoczesnym stylu specjalnie na takie okazje, stał i nie chciał zniknąć, gdyby zniknął może odwołali by bal? Cała drżałam na samą myśl o wejściu tam, wszystko w środku krzyczało bym uciekała, ale nie mogłam narażać mamy, nie mogłam uciec, bo na pewno ktoś by się o tym dowiedział - wierzcie lub nie oni naprawdę znają każdą kobietę czystej krwi - lub taką, która jest za nią brana.

- Winter? - Usłyszałam głos za plecami.

Odwróciłam się i ujrzałam Nathana ubranego w elegancki garnitur. Nie znałam go zbyt dobrze, był wysoko urodzonym wilkołakiem, ale wydawał się być dość przyjaźnie nastawiony. Na pewno wyróżniało go to, że traktował kobiety z szacunkiem. Cóż, może to zasługa tego, że jego ojciec zmarł wcześnie i matka mogła wychowywać go sama, a może pamiętał jakim potworem był jego ojciec i nie chciał taki być?

- Stoisz tu jakieś dziesięć minut, czyżbyś się bała? - Zapytał i wykrzywił usta w wymuszonym uśmiechu.

Przyjrzałam się jego twarzy, był przystojny, choć nie całkiem w moim guście. Miał hebanowe krótko ścięte włosy i soczyście zielone oczy, które otoczone były najgęstszymi rzęsami, jakie widziałam. Moim zdaniem miał też zbyt szerokie ramiona, takie trochę nienaturalnie duże, ale w dziwny sposób pasujące do niego.

- Mam przeczucie, że wchodząc tam, zacisnę pętle na mojej szyi. - Odpowiedziałam w końcu i przegryzłam wargę. - Jeszcze, gdyby chodziło o kogoś innego... nawet wzięłabym ciebie, ale Zachary... - Westchnęłam głośno.

Nathan uśmiechnął się w moją stronę i zrobił krok do przodu.

- Naprawdę zgodziłabyś się na mnie? Ty Winter buntowniczka? - Uniósł jedną brew do góry w udawanym zdziwieniu.

- Cóż, powiedziałabym w najgorszym wypadku, ale chyba nie ma nikogo gorszego niż Zachary. - Puściłam mu oko i odwróciłam się w stronę wejścia.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz