Przeleciałam przez połowę pokoju, po tym, jak Zachary popchnął mnie ze złości. Chciałam wstać sama, ale złapał mnie za przedramię i ściskając z całej siły, uniósł do góry, jakbym była kukłą nie człowiekiem.
- Jak mogłaś mnie tak ośmieszyć?! - Wykrzyczał w moją stronę, a ja poczułam czysty strach, ten potwór nie miał zamiaru się powstrzymywać. Postawił mnie na ziemi i złapał za szczękę. - Dobrze znasz zasady albo przeżyje, albo umrze!
Gardziłam nim bardziej, niż potrafiłam to wyrazić, był dla mnie śmieciem, potworem, definicją ścierwa i zła. Był mrokiem i potrafił zgasić najjaśniejszą gwiazdę tylko swoim spojrzeniem, był wszystkim tym, czego nienawidziłam.
- Ona była kimś, nie rzeczą! - Wykrzyczałam i zostałam rzucona na łóżko.
- Była tylko numerem, tylko kolejną, która zmarła, bo była słaba. - Wysyczał do mojego ucha i ścisnął moje gardło, czułam jak zaczyna brakować mi powietrza, ale on nie zamierzał mnie wypuścić.
- Jesteś potworem... - Wydyszałam. Jeśli mnie zabije, przynajmniej będzie wiedział, co o nim myślę. - Gardzę tobą...
- W takim razie... - Syknął wściekły - poradzisz sobie bez mojego jadu partnerko... i pamiętaj, że kara dopiero na ciebie czeka. - Dokończył i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z mocno bijącym sercem i poobijaną twarzą.
Zsunęłam się z łóżko i usiadłam na ziemi. Przyglądałam się swoim dłoniom z już zaschniętą krwią Sky i poplamionej sukience, na której było widać horror oznaczania, która była dowodem na to, że wilkołaki to potwory. Z tej odległości mogłam zobaczyć się w ogromnym lustrze naprzeciw, widziałam każdego siniaka, rozcięty łuk brwiowy i ślady na przedramionach, które zafundował mi mój wilczy partner. W tym momencie śmierć wydała się bardzo kusząca, wręcz szeptała mi do ucha, że z radością otuli mnie w swoje chłodne ramiona i zostanie ze mną na zawsze.
Wiedziałam jedno — musiałam stąd uciec, nieważne czy umarłabym w czasie ucieczki. Ważne było to, że nie mogłam tam zostać — wolałam zginąć z własnej woli, tego nie odbierze mi nawet on, nie zabije mnie, bo taka jest jego wola — jeśli umrę to dlatego, że ja tak postanowiłam.****************
Trzy dni leżałam w łóżku, wychodziłam tylko po jedzenie lub do toalety, Zachary przez ten czas też zniknąłby pojawić się w końcu z szatańskim uśmiechem. Na początku myślałam, że może mnie pobije, albo zgwałci lub przywiąże do słupa w formie kary, bo jego uśmiech nie oznaczał niczego dobrego, ale nie spodziewałam się tego, co miał mi do powiedzenia. Czułam, jak w jednej chwili wszystko runęło, wszystko to, co uważałam za swoje, za namiastkę normalności zniknęło w jednej chwili, całe moje serce rozbiło się na milion kawałków a nienawiść do Alfy urosła do niebotycznych rozmiarów.
- List pożegnalny do matki.- Podał mi kopertę i uważnie mi się przyglądał.
Zamarłam. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, nie mogłam przyjąć do wiadomości, że był wstanie to zrobić, tylko po to, by ukarać mnie. Czy można było być jeszcze gorszym niż on?
- Zabiłeś moją matkę, by ukarać mnie? - Mój głos drżał i miałam wrażenie, że nie ja zadawałam to pytanie, tylko ktoś inny przejął kontrole.
- Powiedziałem, że czeka cię kara adekwatna do czynów, teraz masz powód do rozpaczy.
Przez chwilę miałam wrażenie, że to sen, że to mi się śni, ale kiedy spojrzałam w jego oczy, wszystko było jasne. Wystarczyła mi sekunda, by rzucić się na niego w szale, nie miałam szans, ale ogarnęła mnie nienawiść i chęć zemsty, moje dłonie zaciskające się na jego gardle wyglądały śmieszne, jak rączki dziecka.
- Przestań - Powiedział stanowczo, ale ja nie mogłam przestać, wbiłam paznokcie mocniej w jego szyję, tak mocno, że poleciała strużka krwi. - Jesteś zabawna, nie zrobisz mi krzywdy i dobrze o tym wiesz. - Zdjął moje dłonie ze swojej szyi i przyglądał mi się przez chwilę. - Ten widok jest do prawdy uroczy, jesteś taka wściekła, a nie możesz nic mi zrobić.
Miał racje, miał cholerną rację, byłam słaba i byłam bezsilna. Zanim wyszedł upewniłam się, że usłyszał, co miałam mu do powiedzenia.
- Zabije cię Zach... kiedyś, nie teraz...zapamiętaj... - Zatrzymał się na chwilę i byłam pewna, że uśmiecha się do siebie, pewnie myślał, że żartuje.
Od tej chwili miałam już całkiem nowy plan, musiałam uciec i przeżyć, by później zabić Zachary'ego Sandersa, by zemścić się, za to wszystko, co zrobił mnie i innym. Chciałam zobaczyć, jak z jego oczu uchodzi życie i delektować się tą chwilą. Śmierć mogła poczekać — mogła poczekać na nas oboje.
Usiadłam na łóżku i drżącymi dłońmi otworzyłam kopertę, w której znajdował się list od mojej rodzicielki. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam go czytać, czy może ten psychol nie zmusił jej, by napisała jakichś bredni, ale nie mogłam się powstrzymać.
'' Nie obwiniaj się za to, co się stało, zawsze będę cię kochać i na zawsze pozostaniesz moją córeczką.
Znajdź ciotkę Emily Wattson, mieszka teraz w miasteczku o nazwie Maple Tree, jeśli powiesz jej, że nie żyje da ci pamiątki, które należały do mnie. Ona wie o mnie wszystko, więc odpowie na każde twoje pytanie.
Kocham cię, mama''
Wpatrywałam się w list przez chwilę, byłam w szoku, mama wyraźnie napisała, jaka jest jej ostatnia wola, jednak był jeden problem — nie miałam ciotki Emily Wattson, a przynajmniej nigdy mi o niej nie mówiła. Wiem, że mama nie byłaby tak głupia, by wystawiać na tacę rodzinę ojca, ale coś mi podpowiadało, że miała zaplanowane wszystko i znajdując Emily Wattson, znajdę dużo więcej niż tylko to, co napisała w liście. Po drugie matka z pewnością wiedziała, że Alfa nie pozwoli mi nikogo szukać, więc może to była jej ukryta wiadomość, wiedziała, że będę chciała uciec, a ona chciała mi pomóc tego dokonać — może to tez już miała zaplanowane, zawsze powtarzała, że nie odda mnie wilkołakowi.
Zacisnęłam mocno pięści, a po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy — dość skromnie jak na kogoś, kto właśnie stracił matkę, ale ona zawsze powtarzałaby ból w sercu, zmienić na działania. Płacz nie pomoże mi się uwolnić od tego psychola, płacz nie doda mi sił i nie uratuję mojej matki, płacz jedynie mnie osłabi.
Kiedy przyszedł po kilku godzinach, sprawdzić, czy się złamałam z uśmiechem powiedziałam mu, że jest dla mnie ''śmieciem'' i, że wole umrzeć. Byłam z siebie dumna, bo pomimo pogarszającego się stanu odmówiłam mu, czułam się gorzej bez jego jadu i bliskości, ale nie złamałam się. Im dłużej nie wstrzykiwał mi jadu, tym słabsza była więź dzięki, której mógłby mnie wyczuć, a to oznaczało, że zbliżała się godzina ucieczki. Kiedy moje ciało całkowicie pozbędzie się jego jadu, będzie jak wcześniej, ale musiałam to przeżyć, choć jeszcze nie wiedziałam jak — rzadko komu udawało się przeżyć odstawienie, ale nie miałam zamiaru się poddawać.
- Teraz ci się wydaje, że jesteś taka twarda... - Pogłaskał mnie po policzku - Poczekaj, aż będziesz umierać. - Jego oczy rozbłysły nienaturalnie.
Niczego nie byłam pewna bardziej, niż tego, że Zachary Sanders to skurwiel, który czerpał przyjemność z ludzkiego cierpienia. Nie zamierzałam się przed nim płaszczyć, każda komórka w moim ciele kazała mi walczyć i dopiec mu jak to tylko możliwe.
- Śmierć jest moim wybawieniem... Nie dość, że jesteś szkaradny to jeszcze masz paskudny charakter. - Wyszeptałam do jego ucha.
Twarz alfy przybrała czerwony kolor ze złości. Uderzył mnie w twarz po raz kolejny i jak zwykle polała się krew — nic nowego.
- Tylko na tyle cię stać?! - Wykrzyczałam, kiedy odchodził, ale nie odezwał się ani nie zareagował na to.
Wskazówki zegara tykały, głośniej niż kiedykolwiek, a ja z każdą minutą czułam się coraz gorzej, miałam gorączkę i trzęsłam się jak osika. Jednak musiałam przetrwać odstawienie, nie mogłam zginąć, dopóki Alfa nie zapłaci za wszystko co mi zrobił.
Wstałam i chwiejnym krokiem wyszłam na korytarz, alfa zrobił to celowo i kiedy ja ledwo stałam na nogach, on bezczelnie przeszedł koło mnie z długowłosą Emma Martins. Popatrzył się z politowaniem i bez ogródek złapał dziewczynę za pośladki, głośno wzdychając.
- Jak w końcu umrze, to ty zostaniesz moją partnerką.
Blondynka zaśmiała się i oplotła rękoma jego szyje — po prostu żałosne. Chciałam powiedzieć, by uciekała od niego, ale nie wyglądała na załamaną faktem, że alfa wybrał ją sobie na kolejną niewolnicę — niektóre dziewczyny były po prostu głupie.
Kiedy schowali się do pokoju Zacha wiedziałam, że to moja szansa, jedyna szansa na ucieczkę. Zachary był zajęty, a ja miałam na tyle sił, by wyjść z domu. Włożyłam buty i najciszej jak to możliwe, uchyliłam drzwi wejściowe i rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było, więc zaczęłam biec — nie wiedziałam gdzie i jak długo będę miała siły, ale zostać z tym potworem nie zamierzałam. Dookoła było dużo lasów i łąk, i jedna, jedyna droga, która prowadziła do centrum miasta, dlatego postanowiłam, że będę szła blisko drogi, by w razie co złapać stopa, ale na tyle schowana w gąszczu lasu bym nie została od razu zauważona.
CZYTASZ
Mrok
Fantasy''Nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON - ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swojego życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będziesz od niego uzależniona, jego jad będzie twoim narkotykiem...'' ''Nigdy nie chciałam zostać oznaczo...