37. Nikt się tego nie spodziewał

8.7K 441 38
                                    

- Oni dalej myślą, że będą z tego dzieci. - Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, kiedy przypomniałam sobie Roxy, Gi i Liama i ich głośnie kibicowanie pod domem.

Pewnie ku ich rozczarowaniu Kyle tylko zaniósł mnie do pokoju, ale skończyło się na tym, że opatrzyłam mu ranę i leżeliśmy na łóżku, wtulając się w siebie. Nie chodziło o to, że stawiałam straszny opór, ale Kyle raczej bardziej niż seksu potrzebował odpoczynku.

- Może powinniśmy poudawać trochę, żeby im się lepiej na duszy zrobiło? - Zapytał, śmiejąc się pod nosem.

- Co masz na myśli? - Spojrzałam na jego twarz i nie mogłam oderwać wzroku. Był idealny — zwłaszcza kiedy się uśmiechał.

- No nie wiem... ja będę obijał łóżko o ściany, a ty jęcz. - Kiedy te słowa wyszły z jego ust, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, a on zaraz po mnie. Ten pomysł był tak absurdalny, że aż śmieszny. Czy on w ogóle się zastanawiał nad tym?

- Jezu Kyle... Ty w ogóle nie dorastasz, tylko się starzejesz. - Ledwo powstrzymywałam łzy, które wywołał napad śmiechu.

Spędziliśmy razem jeszcze godzinę, oglądając jakiś przy nudnawy film i kiedy miałam już dość, powiedziałam, że zrobię coś dojedzenia, ale nie wiem, czy mnie słuchał, bo był tak zapatrzony w ekran, że chyba nic by go nie ruszyło. Kiedy schodziłam po schodach, usłyszałam jakieś szmery na dole, byłam pewna, że to Roxy z Gi, albo Nathan i chyba nigdy w życiu się tak nie myliłam. W kuchni panował już pół mrok, ale nie czułam niepokoju, tylko zapaliłam światło i ruszyłam prosto do blatu, na którym stał czajnik. Nastawiłam wodę i wyciągnęłam kubki i wtedy usłyszałam głos, który myślałam, że przepadł na zawsze.

- Winter. - Jeden kubek spadł na ziemię i się potłukł, kiedy gwałtownie się odwróciłam i machnęłam ręką. Moje serce zabiło szybciej, a dłonie zaczęły się pocić. - Jak miło cię znowu widzieć.

Wpatrywałam się w niego i byłam pewna, że mam omamy. Marshall nie mógł tam stać, przecież go zabiłam... Strzeliłam prosto w jego serce i po tym nie ruszał się ani nie oddychał. Jednak jakimś cudem stał tam i wpatrywał się we mnie czarnymi jak węgiel oczami, a na twarzy miał szyderczy uśmiech. Zrobiłam krok do tyłu, ale moje ruchy zablokował blat. Byłam pewna, że w tamtym momencie dostanę zawału serca, ale na moje nieszczęście tak się nie stało.

- Ty nie żyjesz... zabiłam cię... - Wyjąkałam przerażona i byłam pewna, że moja twarz pobladła.

- Prawie zabiłaś. - Poprawił i ruszył w moją stronę. Nie było jak uciec, a poza tym moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Byłam w potrzasku i byłam sparaliżowana — tak jak we śnie, kiedy przed kimś uciekasz, ale biegniesz zbyt wolno, albo wcale.

Reszta działa się, jakby czas przyspieszył, jakby ktoś włączył przewijanie, a ja byłam tylko widzem. Shaw złapał mnie, a ja zaczęłam krzyczeć, do kuchni weszli inni ludzie, których nie znałam, ale kiedy zobaczyłam Zacharego we własnej osobie, szybko połączyłam fakty. To było wtargniecie i wiedziałam, że nie przyszli na kawę.

Ściągnięty przez moje krzyki do kuchni wpadł Kyle i kiedy tylko zobaczył co się dzieję, rzucił się jak lew na napastników. Wyglądał, jakby nic nie mogło go powstrzymać, ale on sam nie dałby rady sześciu wilkołakom, nawet gdyby bardzo się starał, zwłaszcza że walka była nie równa, bo posługiwali się bronią nasączoną jakimś gównem. Shaw wyciągnął mnie na zewnątrz i szeptał coś o zemście, ale byłam w takim szoku, że nie potrafiłam zrozumieć jego słów. Po chwili z domu wyszli napastnicy, z Kylem, który owinięty był jakimś łańcuchem, a na jego nagiej skórze tworzyły się ogromne oparzenia od tego przedmiotu. Moje serce rozbiło się na milion kawałków, kiedy zobaczyłam jego cierpienie, on nie był niczemu winien, to mnie szukali, więc dlaczego robią to jemu?

- Skończyć z nim. - Rozkazał Sanders, a jego psy zaczęły bić i ranić Kyle. Szarpałam się i krzyczałam, mój szloch był tak głośny, że z pewnością ktoś nas usłyszał i zaraz powinni się pojawić.

Kiedy Kyle upadł na kolana i zaczął warczeć wściekle i piszczeć jednocześnie coś we mnie pękło. W jednej chwili płakałam i rzucałam się w mocnym uścisku Shawa, a w drugiej opanował mnie gniew, tak silny, jak jeszcze nigdy, a z mojego gardła wydobyło się warczenie... tak warczenie, zaczęłam warczeć jak wilk. Marshall poluźnił odrobinę uścisk, a ja poczułam przeszywający ból, który ogarnął moje ciało, każda kość w moim ciele zaczęła wydawać z siebie dziwny odgłos i już po chwili zmieniłam się. Nie wiedziałam jeszcze jak bardzo, ale byłam pewna, że moje ciało uległo zmianie, a i nad umysłem zapanował zwierzęcy instynkt. Rzuciłam się wprost na najbardziej znienawidzoną osobę ze wszystkich — na Zacharego. Wgryzłam się mu w gardło i choć walczył, ja miałam przewagę, bo zaskoczyłam ich wszystkich.

Ważne było to, że Kyle był wolny, a reszta zszokowana faktem mojej przemiany nawet nie ruszyła się z miejsca. Chwilę później usłyszałam głos ojca i jeszcze inne osoby. Wypuściłam z pyska szyję Zacharego, który jeszcze żył, ale był poważnie ranny i zawyłam głośno, na znak, że wygrałam. Pokazałam mu, kto tu rządzi i nie musiałam czekać długo, bo na moje wycie odpowiedziała Roxy, która również się zmieniła, a po niej doszła Eva. Wiedziałam, że to one choć nie były w ludzkiej postaci, czułam ich zapach i to mi wystarczyło.

- To dziwadło. - Wyszeptał wysoki brunet, jeden z psów Zacha i patrzył na mnie z przerażeniem. Obnażyłam kły, zasłaniając Kyle, jedyne co wiedziałam, to to, że ci ludzie są źli i że muszę bronić swoich. - Zbierajcie go i spadamy. - Dodał z przerażeniem.

- Winter? - Kyle szeptał, ale ja słyszałam wszystko wyraźnie, odwróciłam się w jego stronę i zamerdałam ogonem. Żył, a to dla mnie było najważniejsze. Podeszłam do niego i polizałam go w policzek, chciałam okazać mu miłość. - Naprawdę się zmieniłaś... - Oznajmił zaskoczony, ale położył dłoń na moim pysku i patrzył mi w oczy zaskoczony.

- Co teraz robimy? - Obok Gi zaczynał panikować i próbował uspokoić szczekającą Roxy. Ja wiedziałam, że zagrożenia już nie ma, a ona, jak zwykle wyszczekana musiała jeszcze im o tym przypomnieć.

W mojej głowie wybuchł pożar, zaczęłam kłaść się na ziemi i piszczeć w przerażeniu. Nakładałam łapy na głowę, żeby zabrać, to co mi sprawiało ból, ale on nie znikał, tylko się nasilał. Po mnie zaczeła piszczeć Roxy i Eva, one też poczuły to, co ja i zachowywały się identycznie.

- Winter, wiem, że boli. - Zaczął spokojnie Kyle i głaskał mnie, żebym się uspokoiła. - Pierwsza przemiana zawsze boli, ale zaraz minie.

Instynktownie wtuliłam się w niego i czekałam, aż w końcu poczułam ulgę i zdałam sobie sprawę, że leżę naga na Kyle'u. Nie pamiętam, co działo się później, bo zemdlałam wykończona, ale pamiętam, że jakiego głosy próbowały mnie pocieszyć, mimo że byłam dziwadłem.

******

Ktoś się spodziewał takiego obrotu spraw? Piszcie w komentarzach, co sądzicie o rozdziale i czy was zaskoczył :) 



MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz